Horse&Business Magazine 1/2023
CAVALIADZIE. Pojechałam z Olkiem jako luzak również do Krakowa i bardzo miło to wspominam. Miałam okazję zobaczyć CAVALIADĘ od zaplecza. To zupełnie inne do - świadczenie niż to, które masz, oglądając zawody z trybun. Bardzo dużo to doświadczenie dało mi w kontekście mojego startu. Już wiele wiedziałam, co i jak, jak to wygląda, jakie są kulisy CAVALIADY, jak i na co trzeba się przygotować. Kiedy już wiedziałaś, z czym wiążą się starty na CAVALIADZIE, to jak wyglądały przygotowania do startów, zarówno Twoje, jak i Twoich koni? CAVALIADA to prestiżowe zawody, do których trzeba dobrze się przygotować. Od października ciężko trenuję, szczególnie że nie mam takiego doświadczenia jak koledzy. Codziennie pracuję z moimi końmi. Czasem na lonży, cza - sem wsiadam i jeżdżę ujeżdżeniowo, a także trenuję konie w zaprzęgu. Po CAVALIADZIE konie mają tydzień luzu i spędzają czas tylko na padoku, a następnie wracamy do treningów, głównie kondycyjnych. Jeśli coś się dzieje i coś nie wychodzi, to jeżdżę też w singlu albo w parze, wymie - niam konie tak, żeby jeździły w różnych kombinacjach, raz jeden jedzie po lewej, raz drugi. Staram się urozmaicać im treningi, wyjeżdżać w teren, żeby nie jeździły ciągle tak samo po jednym placu czy hali. Ważne dla mnie jest to, aby czuły komfort. Sama też dużo ćwiczę, biegam i trenuję pole dance, jestem bardzo aktywną osobą i nie lubię się nudzić. Masz za sobą cztery starty – dwa wWarszawie i dwa w Poznaniu. Który był dla Ciebie bardziej wymaga - jący? Czy z konkursu na konkurs jest łatwiej, czy trudniej? Ku mojemu zdziwieniu pierwszy start w Warszawie był lep - szy niż w Poznaniu, a tam najbardziej się bałam, bo to był nasz pierwszy raz. Arena, doping, kibice, muzyka – nie wie - działam, jaka będzie ich reakcja. Jednak faktycznie spraw - dziły się słowa Bartka Kwiatka, który mi powtarzał, że im większy doping, tym lepiej się jedzie zarówno mi, jak i ko - niom, które dostają niesamowitego powera. Faktycznie tak było. W Poznaniu bardzo się stresowałam. Przyjechali wszy - scy znajomi, rodzina, mnóstwo młodzieży, dzieci i doro - słych, którzy trenują u nas w stajni, było widać mnóstwo ba - nerów na trybunach i było to niesamowite, bardzo się cieszę, jednak jednocześnie bardzo mnie to stresowało i faktycznie ten sobotni przejazd był najgorszy. Dało mi to dużo do my - każdy z nas liczy na to, że wygra i będzie zwycięzcą – w końcu na tym polega sport. Fot. Martyna Kaczmarek 25 1/2023 H & B W Y W I A D
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz