Horse&Business 3/2023
niu w stadninach pełnej krwi w Golejewku i Rzecznej trafił do hodowli półkrwi, gdzie od 2001 r. krył klacze m, wlkp i sp w Ochabach, Prudniku i Racocie, zostawiając sporą stawkę koni, które bardzo dobrze pokazały się na party - nickich wyścigach. Wiele sztuk jego potomstwa trafiło też do sportowego użytkowania w WKKW. Spośród nich najbardziej rozpoznawalne były prudnickie: Jak Chef m (od Juka m / Bonaparte m), odnoszący sukce - sy pod Kamilem Rajnertem do CIC3*, oraz uznany ogier Irches m (od Irima m / Milczan m), który zostawił nieco potomstwa w swojej macierzystej stadninie. Ojciec matki Juczni, urodzony w Anglii, sztychowej wręcz urody Szafir także był użytkowany w hodowli półkrwi, ze względu na wymiary, urodę i ówcześnie nowoczesny rodowód, głównie w stadninach angloarabskich: Pruchnej i Walewicach. Jucznia w czasie swojej kariery używana była w hodowli półkrwi i łączona z różnymi ogierami: wielkopolskimi, trakeńskimi, sp i zagranicznych ras półkrwi. Z kojarzeń tych zostawiła, jak można się domyślać, zróżnicowane po - tomstwo, spośród którego najdzielniejsza, przed Jardem, była Jurmalia wlkp (po Nippon wlkp), która odniosła pięć zwycięstw na osiem startów na Partynicach i została sprzedana na aukcji do Austrii, gdzie jej dalszy los pozo - staje nieznany. Ze względu na podeszły wiek Jucznia była kryta co dwa lata, a z ostatnich połączeń z og. Rascin han. (Ramiro Z hol. – Paola westf. / Pilot westf.) urodziła: do - brze zapowiadającego się Jarvisa (2017), którego, miejmy nadzieję, zobaczymy w sporcie (na razie jest prowadzony przez Małgorzatę Garus i przygotowywany do pierwszych startów) oraz jego pełną siostrę, ostatnie swoje źrebię – klacz Jagnę (2019), która ma szanse zasilić w przyszło - ści stado matek w macierzystej stadninie. Samą Jucznię próbowano jeszcze pokryć ogierem Up To Date KWPN (Camerino hol. – Rococo KWPN / Colino hol.), niestety klacz zresorbowała zarodek. Obecnie pędzi żywot emeryt - ki, prowadząc na padokach stado roczniaków i dwulatków. Gdybyśmy mieli prześledzić całą drogę Jarda, należa - łoby zwrócić uwagę na kilka aspektów. Przede wszystkim, gdy patrzymy na konia, bardzo często zapominamy, że jest on owocem wieloletnich przemyślanych kojarzeń, a jego rodowód to „żywa historia”, ukształtowana przez pokolenia hodowców z różnych epok, części kraju, a nawet świata. Z tego względu też nie jest truizmem powiedze - nie, iż o sile konia świadczy siła jego przodków, a że nic nie dzieje się w tej kwestii przypadkowo, widzimy jasno, analizując powyższe rozważania rodowodowe. Stąd właśnie tak istotny jest hodowca – od jego wiedzy, doświadczenia i świadomości zależy bardzo wiele. W tym konkretnym przypadku Dorota Witkowska, podejmując odważną decyzję budowania stada półkrwi na bazie klaczy pełnej krwi i dysponując ogierami będącymi w jej zasięgu finansowym (a takim ówcześnie był Czuwaj), była w stanie uzyskać takie źrebię jak Jard. Gdy taki koń szczęśliwie się urodzi, a później zdrowo i bezkontuzyjnie odchowa, trzeba zapewnić mu sportową przyszłość, co często też nie jest łatwą sprawą. W przypadku Jarda po raz kolejny zadziałał szczęśliwy traf i młodym, obiecującym koniem zaintereso - wała się Małgorzata Garus – znana w środowisku osoba, która świetnie pracuje z młodymi końmi. Tak się złożyło, że przez jej ręce przeszedł też Randon, więc zainteresowanie potomstwem Czuwaja z Rzecznej nie było dziełem przypadku. To ona doprowadziła Jarda do 1* i była w stanie zainteresować nim młodego, utalentowane - go zawodnika – Jana Kamińskiego, który dostrzegł w nim potencjał na swoją poważną seniorską karierę. Dalej była współpraca trenerska z Andreasem Dibowskim, stały progres i finalnie – wyjazd na Igrzyska do Tokio, jako para rezerwowa. Dalszy ciąg historii wszyscy znamy. Fot. Dorota Witkowska 88 3/2023 H & B F E L I E T O N
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz