Horse & Business Magazine 3/2024

konie do nauki. Dzieci uczą się na doświadczonych koniach, często ze sportową przeszłością, ale wciąż w świetnej kondycji. Dzięki temu dzieci uczą się szybciej, bezpieczniej i znacznie łatwiej osiągają wysoki poziom jeździecki. Tak jest właśnie w Quinta da Amorosa, farmie mojego ojca. Każdy, kto ją odwiedza, od progu czuje to połączenie z końmi, to uczucie do nich, szacunek i respekt. A wszystko połączone z pasją do sportu i do użytkowania koni w najlepszy sposób. Pracujemy ciężko. My i nasze konie. Ale wszystko przepełnione jest pasją, uczuciem i wzajemnym szacunkiem. To sprawia, że Amorosa jest miejscem wyjątkowym. Miejscem, które ukształtowało mnie jeździecko. A czym jest dla Ciebie Working Equitation i dlaczego właśnie je wybrałeś? Working Equitation swoje początki ma w czterech krajach: Francji, Portugalii, Hiszpanii i we Włoszech. Pierwsze zawody odbyły się w 1996 roku i brałem w nich udział jako 12-latek. Więc mogę powiedzieć, że jestem najstarszym zawodnikiem w Working Equitation. Working Equitation wywodzi się z pracy na farmie. To nasz styl, dlatego tak dobrze się w nim odnalazłem. Lubię ujeżdżenie, choć czasem bywa nudne. Lubię skoki, ale Working Equitation daje coś więcej. Tu, jeśli nie masz dobrej bazy, nie masz tego połączenia z koniem, to nie jesteś w stanie wydobyć z niego tak wiele, nie wykorzystasz całego jego potencjału. A właśnie tego nauczyło mnie Working Equitation. Przez swoją różnorodność i wyjątkowość. Próbowałem chyba wszystkich dyscyplin jeździeckich. Na poziomie mistrzostw krajowych i międzynarodowych. Byłem Mistrzem Portugalii w ujeżdżeniu jako junior, wygrywałem też ujeżdżeniowe zawody w Europie na poziomie Saint George i Grand Prix. Skakałem, grałem w polo i horse ball, uprawiałem też powożenie i rajdy. Ale wybrałem Working Equitation. To ono sprawiło, że jestem lepszym jeźdźcem i lepszym człowiekiem. Lepszym człowiekiem? Oczywiście. Dzięki tej dyscyplinie od wielu lat podróżuję po świecie, poznaję kolejnych ludzi, bardzo różnych, a każde takie doświadczenie sprawia, że wiem o świecie i ludziach więcej, że umiem więcej. Dzięki Working Equitation doświadczyłem bardzo wiele. Zaliczyłem zarówno wzloty, jak i upadki. Można powiedzieć, że dotknąłem wszystkiego. Były wielkie zawodowe sukcesy, praca dla króla, pieniądze, ale były też chwile trudne i bolesne. To wszystko mnie ukształtowało. Ukształtowało mnie Working Equitation. I jeśli dziś ktoś mówi, że tak dobrze rozumiem konie, że jestem dobrym jeźdźcem czy trenerem, to jest tak właśnie dzięki Working Equitation. Wszystko zaczęło się od ojca, a dziś jesteś w tym już od 27 lat. Ale on wciąż jest blisko, jest ważny, jest Twoim trenerem. Rozmawiacie codziennie, nawet kiedy jesteś na drugim końcu świata. Dzielisz się z nim codziennymi doświadczeniami z końmi i ludźmi, prosisz o opinie, to dziś trochę niecodzienne? Mój ojciec jest wyjątkowy. Pokazał mi, jak pracować z końmi, ale też jak pracować z ludźmi. Nauczył mnie ciężko pracować. To interesujące, bo nigdy mi nie tłumaczył wielu spraw, po prostu mówił: zrób to. Nakierowywał mnie i dawał odkrywać pewne rzeczy samodzielnie. Zostawiał mi przestrzeń, otwierając przede mną kolejne drzwi, a ja miałem sam wybierać. Nie dawał gotowców. Ale zawsze wspierał. Ja mu zaufałem i dzięki temu dziś jestem tym, kim jestem. Oczywiście, miałem czas złych wyborów i głupich decyzji, tak między 20. a 30. rokiem życia. Ojciec walczył wtedy ze mną, lecz dawał jednocześnie przestrzeń, bo wiedział, że na taki czas też jest miejsce. Dziś obaj umiemy idealnie rozdzielić to, że w domu jest moim ojcem, a w stajni trenerem. Rozdzielić, ale też łączyć jednocześnie. Często opowiadasz o swojej rodzinie, uczysz też zawodników, zwłaszcza tych młodych, szacunku do rodziców, celebrowania czasu z najbliższymi. Jestem szczęściarzem, bo mam wspaniałą rodzinę. Dużą rodzinę. Zarówno tę najbliższą, jak i dalszych kuzynów, zawsze byli też z nami blisko dziadkowie i pradziadkoFot. Laurent Vilbert 30 3/2024 H & B WYWIAD

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz