Horse & Business Magazine 3/2024

Kilkanaście lat temu jeździectwo w Polsce było zdecydowanie mniej rozwinięte niż obecnie – było mniej koni, wiedza podkuwaczy i lekarzy weterynarii była na zupełnie innym poziomie, co wynikało z braku odpowiednich narzędzi diagnostycznych, a wymagania rynku były o wiele mniejsze, konie pracujące były podkuwane tak samo jak dzisiaj. Niektóre na przód, niektóre na cztery nogi, a część była werkowana. Historie z czasów słusznie minionych Dawniej, gdy pojawiał się jakikolwiek problem z kulawizną, w większości przypadków padało hasło „na okrągło” – czyli zakładano podkowę, w której ramiona były połączone kawałkiem starej podkowy i zespawane. Rozwiązanie to zwiększało podparcie w tylnej części kopyta, co ograniczało zapadanie się piętki w podłożu, a co się z tym wiąże, powodowało zmniejszenie obciążenia na trzeszczkę kopytową i ścięgna mięśnia zginacza głębokiego palca oraz ogólne zmniejszenie obciążenia aparatu zawieszającego trzeszczkę kopytową. W bardziej beznadziejnych przypadkach stosowane były podkowy odwrócone, czyli o zwartych ramionach, ale bez podkowy na czubku między pierwszymi gwoździami. Podkowa ta pomagała na to samo co podkowa zwarta, ale umożliwiała koniowi jeszcze szybsze oderwanie kopyta od podłoża, a podkuwaczowi jeszcze mocniejsze skrócenie pazura. To zaś realnie zmieniało proporcje w kopycie, poprawiało oś kopytowo-pęcinową i redukowało problemy wynikające ze złego ustawienia osi palca. Później pojawiły się podkowy NBS, czyli Natural Balans System. To dopiero była prawdziwa sensacja! Liczne szkolenia zarówno w Europie, jak i na świecie spowodowały, że podkowa ta była bardzo często stosowana, w zasadzie na każdą dolegliwość. W branży zaczął krążyć dowcip, że ta podkowa jest dobra, nawet jak grzywa nie rośnie albo klacz nie chce zajść w ciążę. Koncepcja podkuwania na podkowy NBS opierała się na tym, że podkuwacz dzięki tej podkowie mógł optymalnie dopasować podkucie do naturalnego ustawienia kości kopytowej, a szersza część z przodu lepiej zabezpieczała podeszwę niż klasyczna podkowa. W efekcie stało się tak, że wiele koni chodziło na nich zdecydowanie lepiej, co więcej – wiele z nich wyszło z kontuzji, mając na kopytach właśnie te podkowy. Jednak z drugiej strony dla wielu koni nie było to korzystne rozwiązanie, ponieważ po zastosowaniu tego rodzaju podków ściany kopyta bardzo często się rozpadały (działo się tak, ponieważ podkowa ta miała liczne błędy w swojej budowie). Obecnie – poza Internetem – po NBS-ach nie ma ani śladu. Kiedyś trendy i wspaniałe rozwiązania pojawiały się rzadko, bo przepływ informacji był wolniejszy, a przy obecnym marketingu w sieci oraz dzięki technikom sprzedaży globalnych firm jesteśmy bombardowani nowościami, których „potrzebujemy”. Fot. AdobeStock/9parusnikov/Kai Beercrafter 3/2024 81 H & B OPIEKA

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz