HORSE&BUSINESS 3/2025

od roku ledwo zipie i dla której nieustannie się jako opiekun rozwijam? Zamiokulkasy na pewno na tym skorzystały, szeflera ciągle zastanawia się, czy uznać mnie za godną swoich pełnych liści. Być może taki jeździec potrzebuje lepszego mentora (ogrodnika), innych warunków, innych doświadczeń. Przyjmując konie w rehabilitację, muszę sprawić, by „ich” człowiek był dla nich dobrym partnerem. Często udaje mi się to właśnie poprzez dotarcie do tego, czego dany jeździec potrzebuje, by odnaleźć czucie, które tylko czeka, aż ktoś je obudzi. Jakie są najczęściej popełniane błędy w treningu koni? Kategoryzowanie, uschematyzowywanie, optymalizacja – konie to nie są maszyny. To są żywe istoty, czujące pełną piersią swoje emocje i to, czego potrzebują. Jeden z najczęściej popełnianych błędów to to, że próbujemy mieć na nie „sposób”. To bardzo ludzkie spojrzenie na istotę, która nie patrzy na życie tak jak my. „Sposoby na”, uschematyzowane szkoły, zwłaszcza trzymanie się jednej „słusznej drogi” dla konia o takiej budowie, o tym charakterze, którego chcemy wytrenować w określonej dziedzinie, tak jak trenowaliśmy kilkadziesiąt lat wcześniej, które fizycznie i rodowodem były identyczne – to pierwszy błąd. Ciągnie za sobą lawinę kolejnych. Każdy koń jest inny, nie ma dwóch takich samych, nie ma nawet dwóch na tyle podobnych do siebie, by całe życie mogły być prowadzone w ten sam sposób i na końcu były takie same. Największym błędem, jaki popełniamy, jest chęć zmaterializowania i określenia na twardo tego, co powinno pozostać w sferze ciągłych aktualizacji. Możemy, a nawet powinniśmy mieć cel, do którego dążymy z naszym końskim partnerem, ale moment, w którym decydujemy się to zrobić z nim, a nie samotnie, to ten, w którym powinniśmy zrozumieć, że obie strony mają wpływ na to, jak będzie wyglądać trening. Jeżeli nie jesteśmy w stanie współpracować, warto pomyśleć o jakimś sporcie indywidualnym, a drugiej istocie dać spokój. W jednym z wywiadów powiedziałaś: „żadnej ze szkół do pracy z końmi nie wymyślił koń, więc żadna szkoła, która jest wymyślona do tej pracy z końmi, nie będzie odpowiadała wszystkim koniom”. Co miałaś na myśli, wypowiadając te słowa? Z każdym kolejnym pytaniem uświadamiam sobie coraz bardziej, że nie umiem odpowiadać na pytania prostym zdaniem. W szkole, na języku polskim, były zajęcia z interpretacji. Zadanie polegało na tym, by przeczytać tekst, np. poety, i wytłumaczyć, co miał na myśli. Słyszałam kiedyś o sytuacji, gdy interpretowano tekst żyjącego artysty, który nie miał zielonego pojęcia, o co chodzi, gdy przeczytał interpretację swojego utworu. Nie był nawet w stanie odgadnąć, o którym dziele mowa. Fot. Anita Anna Walkowska Fot. Klaudia Kicińska 34 3/2025 H & B wywiad

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz