Wakacje – czas pełen relaksu, odpoczynku i zabawy. Jeździectwo jako nasza największa pasja zajmie sporą część letniego czasu, szczególnie tym, którzy mają jeszcze szczęście chodzić do szkoły. Jeżdżę konno większą część swojego życia, a nadal doskonale pamiętam swój pierwszy raz na grzbiecie konia. Przejętą, skupioną i nadmiernie poważną małą dziewczynkę. Nie pamiętam strachu, tylko ekscytację i zachwyt. Później upłynęło wiele wakacyjnych dni, które spędziłam na jazdach, obozach, w stajni z pierwszym dzierżawionym koniem. Gdy je wspominam, pamiętam pracę, treningi, obowiązki, ale też… relacje, śmiech, wygłupy, testowanie nowych rzeczy, wyjazdy w teren w zastępie liczącym kilkanaście koni, pławienie koni w jeziorze. Jednym słowem – pamiętam masę radości i zabawy tą pasją, którą pokochałam całym sercem. Dziś, jako dorosła osoba, złapałam się na tym, że traktuję ją niesamowicie serio. Trening raz w tygodniu, dokładna rozpiska, co robimy danego dnia, i wieczne wyrzuty sumienia, gdy po całym dniu, tygodniu pracy i obowiązków nie mam siły jechać do stajni. Mam to szczęście, że w pracy, za biurkiem, siedzi moja przyjaciółka, którą znam od nastu lat. Wspominamy często początki naszej znajomości, która zrodziła się właśnie w stajni, gdy byłyśmy sporo młodsze. Te wszystkie wypady, nocowania na karimacie w siodlarni albo na słomie w boksie. Teraz rozmawiamy tylko o poważnych tematach – lekach, wcierkach, postępach w treningu, wystawieniu danego konia na sprzedaż. I wiecie co? Brakuje mi tych szalonych dni. Tego uczucia rozpierającej radości po skończonej jeździe. Poczucia wspólnoty i grupy. Dlatego w to lato stawiam na więcej luzu. Na jazdę bez ogłowia, na galopy po ściernisku. Na zamianę treningu na siedzenie z koniem na trawie, gdy nie mam siły. Na próbowanie nowych rzeczy, na trochę śmiechu i wygłupów. Daję sobie przestrzeń, by po jeździe poklepać konia i siebie (w kask, polecam!). Kto wie, może znajdzie się coś jeszcze, czego nie próbowałam? Doba nie jest z gumy i na pewno nie uda mi się znów spędzać 25 godzin tygodniowo w stajni, ale to nie znaczy, że muszę to traktować jak misję, od której zależy moje życie. Podobno nie wszystko w życiu musi być śmiertelnie poważne. Może jeździectwo też nie? Sednem jest radość Agata Plewa Od 25 lat miłośniczka jazdy konnej, instruktorka jeździectwa Specjalistka ds. marketingu w zespole CAVALIADA Fot. AdobeStock/Nadine Haase 98 3/2025 H & B felieton
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz