HORSE&BUSINESS 4/2023

gólne pary, prawdopodobnie zaproponuje pierwszy start w drużynie zawodnikowi doświadczonemu, będącemu w dobrej formie, odpornemu psychicznie. To on startując jako pierwszy, robiąc dobry wynik, może dać do zrozumienia całej drużynie, że da się, że można walczyć i można wygrać. Dodatkowo po przejeździe jest wspaniałym źródłem informacji dla pozostałej części drużyny. Może podzielić się swoimi spostrzeżeniami z parkuru, rozwiać ewentualne wątpliwości co do pułapek technicznych przygotowanych przez gospodarza toru w konkursie. Drugi i trzeci ze startujących zawodników są nie mniej ważni, w końcu liczy się każdy wynik. Czwarty zawodnik to osoba, która powinna być mocna psychicznie. To często na niej spoczywa odpowiedzialność za dowiezienie wyniku do końca. Tylko raz na pozycji czwartej zdarzyło mi się ustawić zawodnika, który wprawdzie był bardzo doświadczony, ale miał dość młodego konia jak na trudność tego konkursu. Troszkę liczyliśmy, że pierwsza trójka pojedzie tak dobrze, że on po prostu nie będzie musiał startować (pamiętacie, że liczą się trzy najlepsze wyniki?). Wiecie co? Ten zawodnik musiał jednak wystartować i był to wspaniały debiut tego konia, który otworzył przed nim całą późniejszą karierę. Po ustaleniach, kto i na jakiej pozycji będzie startował, trener kadry lub szef ekipy zgłasza drużynę do konkursu i udaje się na spotkanie szefów ekip. Na tym spotkaniu omawiane są wszystkie szczegóły organizacyjne oraz odbywa się losowanie kolejności startów poszczególnych ekip. Tutaj wszyscy trzymają kciuki, żeby nie wylosować numeru 1. To oznaczałoby, że konkurs rozpocznie zawodnik z naszej ekipy, a wiadomo, że dobrze jest zobaczyć chociaż jeden przejazd kogoś innego, żeby doprecyzować założenia parkurowe. Od momentu rozpoczęcia konkursu zaczynają się wielkie emocje, kibicowanie oraz liczenie punktów. Nie wspominałem o tym jeszcze, że konkurs Pucharu Narodów jest konkursem dwunawrotowym, co oznacza, że zawodnicy najlepszych ośmiu drużyn z pierwszego nawrotu konkursu będą startować drugi raz. Wierzcie mi, że dla sportowca nie ma większej radości, wzruszenia jak widok naszej, polskiej drużyny na podium konkursu drużynowego. Jeżeli do tego jest to jeszcze miejsce pierwsze, kiedy w ramach dekoracji możemy wysłuchać hymnu narodowego, łzy cisną się do oczu największym twardzielom. Zawsze byłem wielkim zwolennikiem tworzenia wszelkiego rodzaju teamów. Nawet jeżeli są to teamy w ramach jednej stajni, jednego trenera. Obecne czasy troszkę skoncentrowały nas, w mojej ocenie za bardzo, na nas samych. Niekiedy nawet wynik indywidualny kogoś innego staje się dla nas problemem. Działanie w teamie, nawet najmniejszym, ale między szczerze lubiącymi się ludźmi potrafi czynić cuda i być doskonałą zabawą. Poczucie, że ktoś nam dobrze życzy, że trzyma za nas kciuki, że może nas w czymś wyręczyć to ogromne wsparcie psychiczne. Do tego po prostu jest milej jechać na zawody w grupie szanujących się i lubiących ludzi. To chyba przede wszystkim dlatego tak lubię konkursy drużynowe. Choć przez chwilę potrafią szczerze łączyć parę osób w ramach jednego celu. Kończąc ten felieton, właśnie tego Wam życzę: żebyście zawsze mieli koło siebie osoby, na które możecie liczyć i które szczerze dobrze Wam życzą. 4/2023 H&B FELIETON 109

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz