Co Cię urzekło w tej konkurencji, że z grupy skokowej chciałaś się przenieść do ujeżdżeniowej i już przy tym zostałaś? W ujeżdżeniu jest coś szczególnego. Oczywiście, skoki i inne konkurencje też są ciekawe, ale na ujeżdżenie mogę patrzeć całymi dniami. Uczę konie robić te same elementy latami i nie jest to dla mnie nudne, wręcz przeciwnie. Generalnie w jeździectwie najważniejszy jest podstawowy trening konia. Bez względu na to, czy jest to ujeżdżenie, czy skoki, koń musi być dobrze i poprawnie prowadzony. Samo obcowanie z końmi, uczenie ich wszystkiego po kolei jest dla mnie ogromną przyjemnością i daje mi dużą satysfakcję. Od samego początku wiedziałam, że zostanę przy koniach. Moi rodzice nie byli z tego powodu szczęśliwi. Niemal 30 lat temu nikt nie myślał, że kiedyś będę mieć swoją stajnię. Myślę, że jak każdy rodzic, przede wszystkim chcieli, żebym dobrze radziła sobie w szkole, a nie tylko myślała o moim hobby. Oczywiście, u mnie konie były na pierwszym miejscu, a dopiero później była szkoła. Moi rodzice nie byli z tego powodu zadowoleni. Dlatego też ukończyłam dwie specjalizacje. Miałam zostać informatykiem, ale zostałam przy koniach. Bardzo często startujesz w Polsce, jednak stajnię masz w Wilnie, skąd pochodzisz. Jak dzielisz czas pomiędzy dwoma krajami? W sezonie letnim często trzymam konie w Polsce, u Dominiki Kraśko. Z Dominiką przyjaźnimy się od wielu lat, bardzo pomaga mi w organizacji planów startowych, ja pomagam jej przy koniach, tak że ściśle współpracujemy. Dzięki temu nie muszę tak często pokonywać tylu kilometrów. W Wilnie mam swoją stajnię, jeżdżę około 6 koni dziennie. Jeździ też moja córka Emilia. Ma 10 lat i też ma swoje kucyki, z którymi jej pomagam. Co byś powiedziała, gdyby Twoja córka stwierdziła: Mamo, chciałabym jeździć WKKW! Emilia jeździ chyba od 3. roku życia. Już startuje w zawodach. Staram się ją wspierać, jak tylko mogę. Mam nadzieję, że zostanie przy ujeżdżeniu, ale jeśli zdecyduje się na inną konkurencję, to myślę, że nie będzie z tym problemu. Wiele osób nie rozumie ujeżdżenia, a przez to nie pasjonuje się nim i nie jest ono tak popularne jak inne konkurencje jeździeckie – jak według Ciebie sprawić, aby to się zmieniło? To prawda. Dla wielu ujeżdżenie wygląda na łatwe i nudne, ale to nieprawda. Żyjemy w krajach, gdzie sport jeździecki, a szczególnie ujeżdżenie, nie jest bardzo popularny. Gdybyśmy byli w Niemczech czy Holandii, to wyglądałoby to zupełnie inaczej. W ujeżdżeniu jeździec musi mieć dużo wiedzy i cierpliwości. Nawet proste rzeczy, takie jak jazda na wprost czy wjechanie w zakręt, wydają się łatwe, ale spróbuj zrobić to w 100% poprawnie, a zrozumiesz, że wcale takie nie jest. Opowiedz o masterclass, które robiłaś z Dominiką na CAVALIADZIE. Według mnie to była bardzo dobra próba, aby pomóc ludziom przybliżyć ujeżdżenie. Dokładnie. Właśnie taki był pomysł, aby wprowadzić do pokazów ujeżdżenie i spróbować wytłumaczyć zwykłym ludziom, co to jest. Co innego, gdy trwa konkurs, Ty jedziesz, a ludzie na trybunach patrzą na ciebie i nie mają pojęcia, co robisz, co to jest trawers czy lotne zmiany nogi, a zupełnie inaczej jest, gdy jedziesz, a ktoś na bieżąco wyjaśnia, co robisz i co to oznacza. Mieliśmy bardzo zabawną sytuację po tych pokazach, ponieważ w trakcie prosiliśmy ludzi o liczenie razem z nami lotnych zmian nóg. Wszyscy byli tym Fot. Martyna Kaczmarek 38 4/2023 H&B WYWIAD
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz