Organizacja Mistrzostw Polski wiąże się z dużymi wymaganiami względem ośrodka będącego gospodarzem tej imprezy. Kiedy i dlaczego zdecydowaliście, aby ubiegać się o możliwość organizacji Mistrzostw Polski? Grzegorz Przybylski: Życiem rządzą przypadki. Byłem na zawodach w Lesznie i w rozmowie z ówczesnym prezesem PZJ, Janem Sołtysiakiem, padło pytanie, czy nie chcielibyśmy zrobić u nas Mistrzostw Polski. Następnie przyjechał do nas zrobić wizytację ośrodka i tak oto powstał 3-letni kontrakt na organizację Mistrzostw Polski w skokach przez przeszkody i w ujeżdżeniu. Jaka jest historia tego miejsca? Obecnie, oprócz ośrodka sportowego, funkcjonują tu restauracja i hotel. Od czego zaczynaliście? Grzegorz Przybylski: Zaczynaliśmy od jazdy konnej. Jeździliśmy młode konie. Ja skoki przez przeszkody, a żona ujeżdżenie. Trenowaliśmy je, pokazywaliśmy na zawodach i dalej sprzedawaliśmy. Nie było nigdy szans na duży sport, ponieważ musieliśmy z tego żyć. Doprowadzaliśmy konie do C klasy w ujeżdżeniu czy 130 cm w skokach i dalej sprzedawaliśmy je innym jeźdźcom. Co do stajni, to budowa ośrodka zakończyła się tak właściwie rok temu. Budowaliśmy go krok po kroku przez 14 lat. Najpierw była jedna stajnia z ujeżdżalnią, potem hotel, restauracja, a następnie druga i trzecia stajnia, dodatkowa ujeżdżalnia a w międzyczasie powstały place do jazdy i parkingi. Z racji tego, że jesteśmy koniarzami, a nie ludźmi, którzy mają duże pieniądze z własnego biznesu, był to długi proces. Wszystko zaczęło się od pasji, a skończyło się na tym, że robimy to zawodowo, pracujemy 24 godziny na dobę i to całe nasze życie. Jak znaleźliście to miejsce? Grzegorz Przybylski: Pochodzę z Wrocławia, a żona z tych okolic, jednak to miejsce tak nie wyglądało. Było to gołe pole z dużą ilością krzaków i dzikiego zboża. Od początku mieliśmy wizję, aby było to miejsce pod organizację zawodów i szkoleń. Ośrodek powstał z naszej pasji do tego sportu, a następnie pojawili się klienci chętni do nauki jazdy konnej – i tak ten ośrodek zaczął się rozwijać, a my z zawodu sportowca przekształciliśmy się w zawód właściciela stajni. Zaczęliśmy prowadzić klub sportowy, pensjonat i szkółkę. Skąd pomysł na połączenie stajni z restauracją i hotelem? Grzegorz Przybylski: Od początku było to częścią naszego planu. Podpatrzyliśmy to w Niemczech i Holandii, gdzie pracowaliśmy. Tam takich ośrodków jeździeckich jest mnóstwo. Restauracja po to, aby rodzice mogli oglądać dzieci przez szybę i w czasie treningu czegoś się napić i zjeść, a hotel również po to, żeby ośrodek mógł cały czas pracować. Mistrzostwa to najważniejsze zawody w Polsce, dlatego ich organizacja i oprawa muszą być wyjątkowe. Według nas hierarchia układa się następująco: olimpiada, Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy, a następnie Mistrzostwa Polski. Fot. Łukasz Kowalski 49 4/2023 H&B WYWIAD
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz