Horse&Business 4/2024

Fot. Optifeed 4/2024 31 H & B artykuł promocyjny Stan „pod kreską” pojawił się wtedy, gdy zaraz po studiach (zootechnika ze specjalizacją w produkcji pasz i żywieniu zwierząt) rozpoczęłam działalność gospodarczą i dwuletnią współpracę kontraktową z niemieckim producentem. Etyka biznesowa w tamtym układzie skutecznie zniechęciła mnie do kontynuowania pracy. Zainwestowałam swój czas i pieniądze, a niestety początek przedsięwzięcia przeszedł do historii jako wielkie rozczarowanie. Jak wyszła Pani z tego przysłowiowego dołka? Trudno było dźwignąć się bez pieniędzy i tzw. nazwiska. Dorobek rodziców – trenerów w postaci medali mistrzostw Europy i świata zdobytych zagranicą i w innej dyscyplinie sportowej nigdy mi nie pomógł. Po biznesowym fiasku rodzina dała mi taką dyscyplinę finansową, że gdyby nie konie (choroba nieuleczalna), odpuściłabym. W tym, żeby nie porzucać marzeń, pomagał mi zawsze mój mąż. On jest obecnie bardzo ważnym filarem naszej firmy i prezesem spółki. Wtedy pomógł mi też mój śp. trener i przyjaciel, Marek Małecki, olimpijczyk, który powtarzał: „Paulinka, wyciągnij lekcję i już nie patrz za siebie”. I przyszedł czas na sukcesy. Jakie są wyniki sportowe Państwa obecnych żywieniowych podopiecznych? Każdy, nawet mały sukces sportowy bardzo nas cieszy. Z tych głośniejszych – tylko w roku 2023 konie karmione przez nas zdobyły 16 medali Mistrzostw Polski. Wcześniej wykarmiliśmy m.in. mistrza świata w powożeniu w singlach, jedynego w swoim rodzaju Soneta, konia bardzo wymagającego żywieniowo, oraz kilku derbistów wśród koni wyścigowych. W tym roku aż trzy konie, które karmimy od lat, świetnie poradziły sobie na igrzyskach olimpijskich w Paryżu – Chepettano Maksymiliana Wechty, Canvalencia Gosi Koryckiej i Caspar Moniki Bartyś. Każdy z tych koni na swój sposób jest bardzo wymagający żywieniowo. Skala, z jaką docieramy do koni różnych dyscyplin i potrzeb, wynika z naszego oddania koniom i połączenia sił. Pracujemy z kilkoma brytyjskimi producentami, którzy od samego początku nas wspierają. Każda z tych firm ma ponad 100-letnie doświadczenie i związane z tym swoje bogate zaplecze, ekspertów, technologie i referencje. Jak Pani rozumie pojęcie tzw. zdrowy progres? Po pierwsze, ważne są konie. Istotna jest praca nieobarczona ryzykiem „testowania” na koniach. Obecnie w Polsce każdy, niekoniecznie posiadając odpowiednie kwalifikacje, może produkować i sprzedawać pasze i suplementy dla koni. Odkąd obserwuję rynek, powstało w Polsce sporo marek, których receptury i kontrola jakości pozostawiają wiele do życzenia, ale mają np. świetny marketing i też rosną w siłę. Z kolei firmy dystrybuujące produkty uznanych, tzw. dużych producentów nierzadko za mało edukują ludzi zaangażowanych w sprzedaż pasz. To jest odpowiedzialne zadanie i wymaga specjalistycznej wiedzy. Po drugie, niezwykle istotny jest sam czas. Staramy się z naszymi klientami dać sobie nawzajem czas i przestrzeń na to, by wspólnie obserwować konie. Aby wymieniać się doświadczeniami w atmosferze zaufania i troski o dobrostan koni. Na rozwój potencjału, kondycję czy zdrowie koni wpływa tak wiele czynników, że aby trafić w oczekiwania samym żywieniem, trzeba otwarcie rozmawiać o wszystkim. Niekiedy oczekiwania należy ostudzić, kiedy indziej rozbudzić. Na pewno nie robimy nic na siłę, nie przekonujemy tzw. niedowiarków czy osób, które nie potrzebują naszej pomocy. Nie sprzedajemy dla samej sprzedaży. Dla mnie byłoby to strasznie nudne. Po trzecie, niezastąpieni są ludzie. Zespół OptiFeed liczy obecnie 20 osób, które pracują tak jak my, czyli z pasją i chęcią do rozwoju. Nasz zespół sprzedażowy stale rośnie i zwiększa obroty dzięki zaangażowaniu i rozwijanym kompetencjom. Myślę, że to jest zdrowe. Kiedy patrzę na wspaniały krąg ludzi, który nas otacza, jestem z niego bardzo dumna i myślę, że każdy ma satysfakcję i komfort w pracy, na jaki zasługuje. Co jest obecnie dla Państwa największym wyzwaniem? Z naszej perspektywy wyzwaniem ciągle są choroby gastryczne. Obecnie kolki nie są już tak częstym zagrożeniem dla naszych podopiecznych jak kiedyś. Problemem jednak są wrzody i nasze podejście do nich. Konie to wrażliwe zwierzęta, u których dolegliwości bólowe czy stresowe odbijają się na zdrowiu żołądka i jelit. Wciąż trudno jest wielu ludziom zrozumieć, że szeroko pojęty dobrostan ma ogromny wpływ na zdrowie gastryczne. Statystyki pokazują, że wrzody części gruczołowej to w 80% kwestia stanu konia, a nie diety. Szczególnie u sportowych koni – każdego może boleć coś innego: grzbiet czy ząb lub dokuczać stres związany przykładowo z brakiem swobody ruchu, odpowiedniego towarzystwa czy dobrej relacji z człowiekiem. Jeśli nie przykładamy odpowiedniej wagi do ogólnego zdrowia i samopoczucia, to konie trudno się leczą lub choroba nawraca. Żeby było lepiej, trzeba chcieć obserwować, uczyć się i wtedy jest właśnie progres. Tego życzymy sobie i wszystkim dookoła! aa

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz