LIDER BIZNESU 3/2021
12 wywiad 90. znajdowało się centrum polskiego ogrodnictwa. Mimo wszystko to dość nietypowa lokalizacja, nieco oddalona od stolicy, ale lubię to miejsce ze względu na panujący tam spokój, nastrój sielsko anielski, brak wielkomiejskiego harmi- dru. Nie wyobrażam sobie zresztą obsługi 300 tirów, które przyjeżdżają do nas w szczytowych miesiącach, wWarszawie lub jej okolicach. W Strobowie mamy dobrą infrastrukturę, łatwy dojazd z autostrady A2, dużo miejsca, co ma znacze- nie, bo w kolejce czasem czeka 20 ciężarówek. Natomiast w Chinach na stałe zatrudniamy dwie osoby, które reprezen- tują nas w kontaktach z naszymi partnerami. Nie zmienia to faktu, że przez cały rok co miesiąc ktoś z polskiej centrali jeździł do Chin, by skontrolować produkcję, jakość materia- łów, dogadać szczegóły zamówień. Najwięcej pracy mamy w okresie zimowym, kiedy tworzymy ofertę wiosenno-letnią. Szczyt sprzedażowy w naszej branży wypada na miesiące kwiecień-maj-czerwiec, choć oczywiście nasze portfolio jest całoroczne. Wiosną rośnie popyt na glebogryzarki, latem – kosiarki, jesienią – piły i dmuchawy, a zimą – odśnieżarki. NAC obchodzi swoje 30-lecie, ale w dzisiejszych, niepewnych czasach nikt nie myśli o świętowaniu. Jak firma radzi sobie z pandemią? Czy koronawirus wpłynął na jej funkcjonowanie? P.M.: W branży ogrodniczej jesteśmy przygotowani na różne anomalie. Ich powodem jest jednak zwykle pogoda. W czasach suszy nikt nie kupuje kosiarek, bo trawy praktycz- nie nie ma. Ciepła zima oznacza zastój w sprzedaży odśnie- żarek. Wmarcu zeszłego roku stanęliśmy przed zupełnie nowym zagrożeniem – widmem pandemii i wprowadzenia lockdownu nie tylko w kraju, ale i na świecie. Nie wiedzie- liśmy, jak może zareagować rynek branży ogrodniczej. To było całkowicie nowe wyzwanie. Rozważaliśmy wstrzymanie zamówień i produkcji, mieliśmy dużo wątpliwości, ale po wspólnej dyskusji z Zarządem i pracownikami, podjęliśmy ryzykowną decyzję o kontynuacji dostaw. Na szczęście była to decyzja trafna, choć oczywiście odczuliśmy skutki świato- wych zawirowań – przykładowo w czasie kilku miesięcy cena transportu kontenera z Chin wzrosła… pięciokrotnie! Jeśli w środku znajdują się drogie maszyny, to koszty transportu jeszcze jakoś się kalkulują. Gorzej, gdy mówimy o przewozie relatywnie tanich, a dużych gabarytowo mebli ogrodowych, które czasem kosztują mniej niż ich transport. Czy pandemia wpłynęła naWasze relacje z partne- rami zagranicznymi? P.M.: Na pewno pokazała, gdzie jesteśmy. Udowodniła, że dla Chińczyków jesteśmy bardzo poważnym kontrahen- tem, któremu można zaufać i który nigdy ich nie zawiódł. Już dawno skończyły się czasy, kiedy rozmowy rozpoczy- nały się od wyłożenia„kasy” na stół, bez gwarancji, jaka będzie jakość finalnego produktu. Dziś to my dyktujemy warunki i kontrolujemy produkcję. Oczywiście pandemia spowodowała, że wzrosło ryzyko, ale w naszej branży brak pewności, jakie będzie lato czy zima, to norma. Jesteśmy na to w miarę przygotowani i uodpornieni. Ale nikt nie zna przyszłości – już dziś waluty są niestabilne, ceny surowców wzrastają, zapewne czeka nas inflacja. Wszyscy liczymy na to, że ludzkość poradzi sobie z koronawirusem i wrócą „dawne” czasy. Znów zaczniemy podróżować i jadać w restauracjach, a wtedy ogrody naturalną koleją rzeczy zejdą na dalszy plan. Na to również musimy być przygo- towani. Wiele prawdy jest w starym porzekadle:„Ty się nie martw jak jest źle, ty się martw jak jest dobrze”! Sterowanie tak dużą firmą to wyzwanie, z którym radzisz sobie samodzielnie bez pomocy zarządu czy rady nadzorczej. A na dodatek szefujesz zespołowi rajdowemu, który od dekady„rządzi” na polskiej scenie rajdów terenowych i może również pochwalić się wieloma sukcesami na arenie międzynarodowej. Off-road to Twój sposób na odreagowanie stresu? P.M.: Nie zaprzeczę. Prowadząc własny biznes,„sprzedałem” swój spokój i pożegnałem się z wakacjami. Nawet na plaży z książką czasem zmuszony jestem podejmować ważne decyzje związane z firmą. Dzisiejsze czasy z pandemią i brakiem pewności dorzucają wiele dodatkowych„emocji”, których stawką jest utrzymanie miejsc pracy i codzienne życie wielu ludzi. Startując w rajdach, na chwilę moje myśli zanurzone są w innym świecie, pojawiają się inne priorytety: czy samochód podoła wyzwaniu, jak będzie wyglądał oes [odcinek rajdu – przyp. red.] , czy uda mi się dogonić rywala. Paradoksalnie, choć na rajdach towarzyszy mi duże napięcie, jest to dla mnie najlepsze miejsce, by… odpocząć, przewietrzyć głowę. Być może z tego właśnie powodu tak wielu biznesmenów rzuca się w wir sportów ekstremalnych. Nurkują, zdobywają szczyty Himalajów, ścigają się. My chyba nie potrafimy odpoczywać na leżaku.
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz