Lider Biznesu 3/2025

12 Nr 3/2025 bliżej branży liściaste, do tego doszły byliny. Zwiększamy produkcję szczepionych warzyw. Handlujemy roślinami. To jest nasz podstawowy asortyment. Zaraz po nich są preparaty do ochrony integrowanej i biologicznej ochrony roślin. Sprzedaż hurtową roślin wygaszamy. Nie wiem w ogóle, czy zostanie w kolejnym roku. Optujemy, by sprzedaż hurtową zlikwidować. Ilu pracowników zatrudniacie i jak wyglądają kwestie zatrudnienia w Państwa firmie? K.K.: W całej firmie pracuje około 30 osób. Wraz z właścicielami. Około 20 osób w zasadzie pracuje na cały etat. Mamy dosyć dużo silversów, czyli osób w wieku 50+. Jest wśród nich kilkoro takich, którzy nie chcą pracować na cały etat. Wolą robotę w dogodnych dla siebie terminach. Trochę więcej wiosną, bo jest już fajnie na dworze. Trochę mniej chętnie w skwar czy mróz. Od 1 marca mamy wprowadzone roczne rozliczanie czasu pracy. Ten system wynagradzania ma być nie gorszy niż ten, który był w roku poprzednim, czyli rozliczanie miesięczne. Zobaczymy na koniec lutego 2026, jak wychodzimy w tym względzie. Stawia Pan mocno na biologiczną ochronę roślin. Dlaczego? K.K.: Jestem ogrodnikiem z zamiłowania. Zainteresowałem się ochroną biologiczną, gdy trzeba było rozgryźć temat nicieni. Później się okazało, że jest dużo więcej ciekawych tematów. To mnie przekonało do metod biologicznych. Oczywiście nie odżegnuję się od klasycznej chemii i nie zawaham się jej użyć w ogrodach u klientów, kiedy trzeba – ale muszę zawsze po niej posprzątać. Mamy ponad 300 ogrodów, które zakładaliśmy i pielęgnowaliśmy. Klienci na nas wymogli, by dalej się nimi opiekować.Ale przeszliśmy praktycznie na ochronę biologiczną, a nawożenie mineralne zamieniliśmy na organiczne komposty i oborniki. W naszym sklepie, gdy wdrożyliśmy ochronę biologiczną, sprzedaż klasycznych środków chemicznych potroiła się, dzięki naszej diagnostyce chorób i szkodników. Na czym polega ochrona biologiczna w Pana wykonaniu? K.K.: Prowadzimy laboratorium, w którym diagnozujemy choroby i szkodniki. Ale tak trochę na wyższym poziomie, bo z jednej strony współpracujemy z Instytutem Ochrony Roślin w Poznaniu. Z drugiej strony mamy własne wyposażenie i wiedzę. W praktyce trzeba używać wszystkich metod ochrony biologicznej. Nie chodzi tylko o oprysk. To podnoszenie odporności roślin na szkodnika czy na chorobę. Możliwe jest też pogarszanie warunków dla wystąpienia danego szkodnika. Zwalczanie jest na samym końcu. Ważne jest dobre nawożenie, dobre nawadnianie. Nawozimy krzemem. To powoduje, że mamy liść twardszy, mocniejszą blaszkę, mocniejszą kutykulę. Liść jest bardziej odporny. Można też nanosić krzem w oprysku. Ziemia okrzemkowa podana na roślinę utrudnia żerowanie szkodnikom i w ten sposób w zasadzie można wyprzeć mszyce, przędziorki. A dbając o bioróżnorodność, wprowadzamy kruszynki, które na przykład zjadają jaja ćmy bukszpanowej. Ćma bukszpanowa to dość trudny przeciwnik. K.K.: Pozornie. Hodowałem ćmę, by poznać jej biologię. Wiedziałem, kiedy składa jaja, kiedy lata motyl, kiedy wylęgają się gąsienice. Dzięki pułapkom feromonowym wiemy, kiedy ta ćma nalatuje. I wtedy po prostu nadchodzi termin zabiegów w zależności od temperatur: 7-14 dni po złapaniu motyli. Wystarczy po prostu przez ten tydzień codziennie oglądać krzewy. Jeśli damy dobry zabieg biologiczny z dobrą osłoną, żeby ultrafiolet tego nie zabił, żeby deszcz go nie zmył, to mamy dłuższą ochronę niż przy zastosowaniu preparatu systemicznego.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz