Lider Biznesu. Ogrodniczy Magazyn Branżowy 25 z pracowników nie zależy, wówczas idę z nim na bok i rozmawiam. Trzeba rozmawiać. Cieszę się,że ci młodzi pracownicy, którzy u nas zostają, przejmują się potrzebami klientów. Czy przejmują się, bo wynika to z ich wewnętrznego przekonania? A może mają w tym interes? Jak motywuje Pani pracowników? J.K.: Trzeba motywować własnym przykładem. Pracować wraz z nimi, a nie tylko dyrygować palcem. No i oczywiście motywująca jest premia od wypracowanego obrotu. Większość pracowników to rozumie, starają się zadbać o klienta. Czy jest Pani dobrym szefem? J.K.: Szczerze? Wystarczy być dobrym i sprawiedliwym człowiekiem. W pracy ma być kultura i wzajemny szacunek. W obecnych czasach jest to najcenniejsza wartość wśród ludzi. No i doszliśmy pewnie do kluczowego elementu – tajemnicy sukcesu Ogrodów Justyny. Widzę, że wypracowała Pani specjalne podejście do klienta: spotkanie ławeczkowe? I my na ławeczce siedzimy i rozmawiamy. J.K.: Ta przysłowiowa ławeczka, na której teraz siedzimy, to „machina czasu”. Bo ludzie potrzebują więcej czasu dla siebie. Czasu i wzajemnej uwagi! Przyjeżdżają do nas ludzie różnych profesji i zawodów, również ci z pierwszych stron gazet. Albo pod krawatami, albo nawet w strojach roboczych – bo sadzą akurat zieleń w swych ogrodach. Podchodzą do mnie, pytają o porady, a ja pamiętam wiele twarzy z mediów, z wizyt w naszym centrum, z wcześniejszych rozmów. Tytułuję ich funkcjami, imionami, pamiętam ich ogrody, co u mnie kupowali… Są zaskoczeni, że ich poznaję i witam, i oczywiście dalej już rozmawiamy o tym, jak im pomóc. Wtedy otwierają się jeszcze bardziej. Każdemu trzeba poświęcić czas. Ta chęć spotkania przyciąga jak magnes. Każdy może usiąść przy mnie na ławeczce i możemy porozmawiać o jego problemach ogrodowych, możemy też tylko pooglądać zdjęcia ich ogrodów.To jest dla nich bardzo ważne. Bo każdy ogródek, nawet ten na parapecie, to nasze sanatorium – rośliny wydzielają przecież tyle dobrych fluidów! Słynna ławeczka tuż przy wejściu oraz jej ‘zmotoryzowana’ wersja; tu każdy chętny może poradzić się pani Justyny w kwestiach ogrodowych BLIŻEJ BRANŻY No i ostatni element składający się na sukces Pani marki: wiarygodność? J.K.: To przecież takie proste. Jeżeli będziemy uczciwi i autentyczni na każdym polu – w życiu zawodowym i osobistym – zyskujemy szacunek partnerów i klientów. Poważnie więc traktujemy klientów, wsłuchujemy się także w ich reklamacje – ale tych jest mało. Równie poważnie traktujemy kontrahentów. Podam taki przykład. Zawsze sprawdzamy dostawę towaru, czy zgadza się z zamówieniem. Zdarza się, że produktów jest mniej, niż zamówiliśmy, a bywa, że i więcej. Za każdym razem monitujemy u dostawców i nie zdarzyło się, by ktoś to zakwestionował. Był i taki przypadek, że przyszło znacząco więcej towaru. Można było się połaszczyć na to i siedzieć cicho, ale jak zawsze zgłosiliśmy to dostawcy. Dostaliśmy potem podziękowania i usłyszeliśmy: „Przed Wami to czapki z głów”. Takie uznanie cieszy. Mam bardzo dobrą załogę, a mój kierownik – Pan Włodek – pracuje już ze mną od 25 lat. Ten człowiek chwyta w lot, o co w naszym biznesie chodzi. A chodzi jak zawsze o dobro klienta. Jakie plany na przyszłość? Jaki nowy asortyment zamierzacie Państwo u siebie wprowadzić? J.K.: Niedawno przekazałam moje centrum synowi Julianowi i jego żonie Renacie. Młodzi mają spore doświadczenie w branży – zakładają od lat ogrody, współpracują z deweloperami na nowych osiedlach. Wiem, że Renata i Julian nie zamierzają eksperymentować. Widzą, że centrum ogrodnicze „Ogrody Justyny” to macierzysta baza ze znaną na lokalnym rynku marką. Nie chcą żadnych rewolucji, lecz tak jak ja doceniają obserwowanie rynku i reagowanie na potrzeby klienta. Jest wiele towarów, które moglibyśmy wprowadzić. Rozważamy każdą ewentualność. Niezależnie od tego mamy bardzo dobry wybór produktów roślinnych i ogrodowych. Tego mocno będziemy się trzymać. Taki jest plan na 300 lat i jeden dzień dłużej! Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał: dr Piotr Łuczak
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz