Lider Biznesu. Ogrodniczy Magazyn Branżowy 43 TEKST I ZDJĘCIA: dr Piotr Łuczak Tradycje wojskowe są silne w Pana rodzinie. Widać to po Waszych rodzinnych pamiątkach – choćby tych zdjęciach wiszących w hali nad kasami. Jakie mieliście przygody z bronią? Jerzy Żulicki: Moi rodzice pochodzili z lubelskiego. W czasie okupacji działali aktywnie w Związku Walki Zbrojnej, a później w Armii Krajowej. Po wyzwoleniu chcieli się ujawnić przed władzami PRL. Zauważyli jednak, że ruskie NKWD i polska bezpieka wyłapują AK-owców. Pozostali więc incognito, przenieśli się do Kołobrzegu. Tam zobaczyli zdruzgotane miasto, tu przecież była Festung Kolberg – twierdza miała być broniona do ostatniego żołnierza niemieckiego. Był jednak port. Mój tata wiedział, że skoro jest port, to miasto odbuduje się i będzie miało przyszłość. I tak zostali, założył ogrodnictwo. Dziś jesteśmy najstarszą firmą w Kołobrzegu, licząc od 1945 roku. W czerwcu 2025 r. będziemy obchodzić jubileusz 80-lecia! Czy jest Pan wykwalifikowanym ogrodnikiem? J.Ż.: Tak. Najpierw skończyłem dwuletnią szkołę ogrodniczą w Szczecinie. Później technikum w najstarszej polskiej szkole ogrodniczej w Bielsku Białej. Dostałem się na studia do Krakowa. Tam na trzecim roku przerwałem je ze względu na chorobę ojca. Studia ukończyłem w Poznaniu z bardzo dobrym wynikiem. Mój brat ma również dyplom technikum w Bielsku Białej, a moi trzej synowie skończyli Uniwersytet Rolniczy w Szczecinie. Jakub zajmuje się roślinami, to jest jego specjalność – ściąga ciekawe okazy z całego świata. Filip zakłada ogrody. A Sebastian zajmuje się marketingiem i wszelkimi dekoracjami. Doczekaliśmy się z żoną siedmiorga wnuków – to same chłopaki. Sam testosteron u Żulickich! Jak w wojsku! Jaki jest główny profil sprzedażowy Waszej firmy? J.Ż.: Rośliny stanowią około 70-80% obrotu, z czego przeważają te do ogrodu.Z pozostałego asortymentu to nawozy, narzędzia, dekoracje, pojemniki, zoologia i kwiaciarnia. Z ilu hal – modułów, składa się centrum ogrodnicze u Żulickich? J.Ż.: Cała nasza działka ma niecałe dwa hektary, z tego pod dachem 5,5 tys. m kw. Dwa hektary i kilka tysięcy pod Centrum Ogrodnicze Żulicki ul. Jedności Narodowej 30, Kołobrzeg • Powierzchnia: działa 2 ha, w tym hala 5 tys. m kw. • Asortyment: rośliny do domu i ogrodu, chemia, nawozy, narzędzia, dekoracje, pojemniki, dział zwierzęcy, architektura ogrodowa • Zatrudnienie: właściciele wraz z 3 synami, pracownicy najemni 20 osób • Usługi: projektowanie i zakładanie terenów zieleni i ogrodów GARDEN BIZNES dachem to absolutne minimum pod centrum ogrodnicze. Niezależnie od tego jest jeszcze kwiaciarnia, a nad nią wędkarski sklep najlepszy w regionie. Dziś, jak chcemy konkurować z sieciami, z marketami, to musimy mieć przede wszystkim powierzchnię pod dachem, żeby zachować całoroczną sprzedaż. Mamy trzy hale i trzy klimaty.Tam gdzie są rośliny domowe, utrzymujemy 18-20 stopni Celsjusza. W module dekoracyjno-przemysłowym temperatura zimą spada do około 15 stopni. Natomiast tam, gdzie rośliny są ogrodowe, to zimą jest minimum 5 stopni Celsjusza. Przy mrozach włączają się nagrzewnice. Całość ogrzewamy olejem opałowym, bo gaz jest za drogi i niestabilny cenowo. Od czasu, kiedy otworzyliśmy ten obiekt w 20072008 r., nie ma porządnych zim. Kiedyś to potrafiło przymrozić. Wtedy jednak mieliśmy tradycyjne ogrodnictwo. W halach roślinnych doniczki stoją na stołach zalewowych. Woda cyrkuluje, wraca do zbiornika. Wszędzie jest pełna automatyka. W halach sprzedażowych mamy otwierane dachy cabrio, aby zapewnić wymianę powietrza i cieniówki. W takich warunkach rośliny mogą normalnie rozwijać się. Natomiast w marketach jest tylko sztuczne światło, nie ma wymiany powietrza. Tam rośliny po dwóch tygodniach już nadają się tylko i wyłącznie do wyrzucenia. Może to i dla nas lepiej.
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz