Fitness Biznes 03/2022

Karolina Libelt Pilates Studio JEST HYPE NA PILATES Można powiedzieć, że nasze historie są podobne, tzn. zbiegają się cza- sowo. Ja wystartowałam z magazynem w 2012 roku, a Karolina Libelt otworzyła wtedy swoje studio. I w jednym z pierwszych numerów Fit- ness Biznes znalazł się wywiad z nią. Tytuł pamiętam do dziś: „Kame- ralny warsztat naprawczy”. I choć od tamtej pory przez jej ręce, maty i urządzenia przewinęły się tysiące klientów, choć sama przeszła wiele kursów w renomowanej szkole za oceanem i wielu innych znanych na świecie, wyszkoliła setki instruktorów, nadal naprawia w kameralnej atmosferze. 56 | STREFA TRENERA ROZMAWIAŁA DOROTA WAROWNA, ZDJĘCIA ARCHIWUM KAROLINA LIBELT Czy „kameralnie” to słowo klucz dla tego, co robisz? Karolina Libelt: ‒ Zdecydowanie tak. Sta- wiamy na komfort, jakość, kameralność i bliski kontakt z klientem. Takie butikowe miejsca mają to do siebie, że znamy się ze wszystkimi klientami, często przyjaźnimy i nasze relacje są bardzo bliskie. Tworzy to zupełnie inną atmosferę niż w ogromnych klubach. Klienci też szukają teraz większej in- tymności oraz bardziej przyjaznej relacji i wią- żą się z takimi miejscami. Rotacja klientów jest u nas bardzo mała. Jak ktoś przyjdzie, to już zostaje. Studio, w którym teraz funkcjonujesz, to już kolejna lokalizacja. Co było po drodze od 2012 roku i dlaczego zmiany? K.L.: ‒ Tak naprawdę prowadzę teraz już swoje trzecie studio. W 2012 roku byłam jedną z pierwszych w Polsce, które mia- ły tego typu miejsca. Zaczynałam w lokalu w kamienicy w centrum miasta. Po dwóch latach na tyle mi się wszystko rozrosło, że czas był się przenieść i ze 140 mkw. wsko- czyłam na 300 mkw. Pracowałam tam aż do pandemii, kiedy wiadomo, nasza branża dostała mocno w kość. Gdy wszystko się zaczęło i tak naprawdę nie wiadomo było co dalej, jak cała sytuacja będzie się rozwi- jać, zostałam z ogromnym czynszem za tak duży lokal. Postanowiłam wtedy postawić wszystko na jedną kartę i zrezygnować z ta- kiego dużego obciążenia, m.in. finansowe- go, i znowu wróciłam do mniejszego lokalu. I nie ukrywam, był to strzał w dziesiątkę, bo autentycznie odetchnęłam. W czasach, kiedy klienci oczekują fit- nessu właściwie za bezcen lub w ra- mach karty sportowej, twoje studio nie współpracuje z pośrednikami i zajęcia nie są tanie. Czy taka strategia i polity- ka cenowa pozwalają się utrzymać na tym trudnym, dziwnym i zepsutym przez samą branżę rynku? K.L.: ‒ Nie ukrywam, że gdy miałam duże studio, to współpraca z pośrednikami wy- dawała mi się konieczna. Niestety, stawki przy takich umowach są jakie są, więc trze- ba naprawdę wpuszczać dużo ludzi, żeby się wszystko w miarę spinało. Pamiętam moment, gdy po negocjacjach z jednym z partnerów obniżono mi stawki i zapropo- nowano wprowadzenie dopłat o 5 zł. Klienci byli oburzeni, że muszą dopłacać. Tak że masz rację, rynek sam sobie wykopał trochę dołków, w które później wpadał. Przenosząc się do nowego miejsca musiałam po pierw- sze zrezygnować ze wszystkich umów part- nerskich i podnieść ceny o ok. 30‒60 proc. Więc stres był ogromny. Udało się. Starzy klienci wrócili po naszym otwarciu po pan- demii, pokochali nowe miejsce i fajnie kręci się to wszystko aż do dziś. Z perspektywy czasu patrząc na decyzje biznesowe, nie weszłabym po raz kolejny w żadną umowę partnerską. Minęło 10 lat od kiedy wystartowałaś z własnym pilatesowym biznesem. Co się zmieniło w postrzeganiu tego typu miej- sca i usług przez klientów? K.L.: ‒ Teraz jest hype na tego typu miej- sca. Gdy ja zaczynałam, to pilates kojarzył się z rozciąganiem, a o Reformerach nikt nie słyszał. Teraz studia pilatesu są w każdym mieście. W dużych miastach nawet po kilka- naście. Wciąż jest to produkt premium, ale dużo bardziej dostępny niż kiedyś. I ogrom- nie mnie to cieszy. Hype robią oczywiście celebryci ‒ pamiętam, jak siostry Kardashian zaczęły wrzucać na swój Instagram treningi pilates na maszynach; to był taki pierwszy moment, kiedy bardzo dużo ludzi zaczęło się tym interesować. I oby tak dalej, bo jest to re- welacyjna metoda. Po drugie w czasach co- vidu nie każdy chciał przebywać w zatłoczo- nych siłowniach, więc tego typu miejsca były idealną odpowiedzią na aktualne potrzeby. Jakie zajęcia oferuje twoje studio? Kto korzysta z jego usług? Co najbardziej lu- bią twoi klienci? Które zajęcia są najbar- dziej oblegane? K.L.: ‒ Na ten moment oferujemy trenin- gi grupowe na Reformerach oraz krzesłach pilatesowych. Grupy mają maks. 4‒5 osób, więc jest bardzo kameralnie. Dodatkowo oczywiście treningi personalne na maszy- nach. Ze stacjonarnych treningów na macie zupełnie zrezygnowałam i robię je teraz onli- ne. To jest kolejna gałąź, która rozwinęła mi

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz