SUKCES PO POZNAŃSKU 1/2021

POZIOM WYŻEJ | 49 sukces PO POZNAŃSKU | STYCZEŃ 2021 ŁAZĘGA POZNAŃSKA Wystarczy, że ogłosi w Internecie, że jutro wybiera się na spacer i już towarzyszy Mu grupa ponad trzydziestu osób. Łazi i dokumentuje miasto, ale to tylko jedno z wielu Jego zajęć. Maciej Krajewski społecznikiem był od zawsze. Przyznaje, że ma to po mamie, która pochodzi ze Lwowa, a przekonanie o tym, że ważne jest całe otoczenie, a nie tylko nasi najbliżsi, wynosi się z domu. ROZMAWIA: ANNA SKOCZEK | ZDJĘCIA: ARCHIWUM PRYWATNE się tam jakaś opowieść, jakaś myśl. Staram się dzielić z ludźmi codziennie swoimi refleksjami. Wszystko, co tam się dzieje, jest spontaniczne. Pewnie przez to ludzie też często spontanicznie reagują. Czasem wie- czorem informuję, że następnego dnia albo za dwa dni wybieram się na spacer i jeśli ktoś ma ochotę dołączyć, to zapraszam. W ten sposób w umówionym miejscu potrafi zebrać się naprawdę spora grupa. Jak wyglądają takie spacery? W grudniu na przykład spotkaliśmy się na Skwerze Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Prawie nikt nie wie- dział, że to plac przy skrzyżowaniu ulicy Królowej Jadwigi i Strzeleckiej. Akurat z tego miejsca mam ciekawą historię kasztanowców, których broniłem. W trakcie poszerzania ulicy Strzeleckiej okazało się, że trzeba wyciąć siedem pięknych, dorodnych drzew. Naciskałem ówczesne władze Poznania, udało mi się skrzyknąć też grupę mieszkańców okolicy, zaprosili- śmy telewizję, zrobiliśmy wokół tego tematu trochę szumu. W końcu się nam udało i ogromne drzewa zostały przesadzone. Wszystkie rosną do dziś w głębi tego skweru. Było to fantastyczne. Śmieję się czasem, że wprawdzie nie zasadziłem żadnego drzewa, ale przyczyniłem się do tego, że siedem zostało uratowanych. Dobry start przechadzki. Zazwyczaj mam wymyśloną trasę, którą chcę iść, którą chcę pokazać. Ale równie dobrze możemy zmienić kierunek na czyjeś życzenie, wejść Jaki był początek Łazęgi poznańskiej? Maciej Krajewski: Pracuję w Wielkopolskim Centrum Onkologii i po pracy lubię się przewietrzyć, pospace- rować. Wracając do domu, lubiłem też zmieniać trasy. A kiedy już idzie się inaczej i na przykład są uchylone drzwi kamienicy, przez które widać podwórko… … to musisz je zobaczyć. I zrobić zdjęcia. Fotografia interesuje mnie od bardzo dawna, więc aż żal byłoby tych wędrówek nie uwiecz- niać. Mam tylko takie poczucie, że trochę za późno zacząłem odkrywać pewne miejsca. Pewne rzeczy straciliśmy – albo zniszczały, albo runęły. Kiedy zacząłeś robić zdjęcia i je pokazywać, to spodziewałeś się takiego odzewu ludzi? Na początku moje zdjęcia widziało grono przyjaciół. Później, jak prawie wszyscy, założyłem konto na Face- booku i miałem tam tylko album, który zatytułowałem „Łazęga poznańska, powsinoga podwórkowa”. Ludzie mówili mi, żebym zrobił wystawę. Akurat wtedy odezwał się do mnie pan, który prowadził galerię w Stowarzyszeniu Dom Trzeźwości przy Alejach Marcinkowskiego. Po wernisażu kolega namówił mnie, żebym zrobił osobny profil i posłu- chałem jego rady. I teraz kiedy rozmawiamy, Twój profil lubi już niemal 12 tysięcy osób. Wiem, że ludziom spodobało się to, że oprócz zdjęć z miasta, pojawia ZAZWYCZAJ MAM WYMYŚLONĄ TRASĘ, KTÓRĄ CHCĘ IŚĆ, KTÓRĄ CHCĘ POKAZAĆ

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz