SUKCES PO POZNAŃSKU 1/2021

sukces po poznańsku | styczeń 2021 62 | Raport książek. Tak było przede wszystkim wtedy, gdy w księ- garniach brakowało poczytnych i potrzebnych pozycji. Potem, z roku na rok, odwiedzających było coraz mniej, ale cały czas byli. Pandemia zabrała antykwariat, a w tym miejscu już zaczęło się inne, biurowe życie. Tylko przy- padkiem jeszcze ktoś zapuszcza się w poszukiwaniu straconego czasu swojego albo Marcela Prousta. Miejsce poznańskiej bohemy Niedaleko antykwariatu było inne kultowe miejsce, o którym nie każdy poznaniak wiedział. Bistro czy bar Tulipan. Niepozorne w tych czasach. Kiedyś robiło wraże- nie daniami, obrusami i obsługą. Potem stało się miej- scem bardziej dla tych, którzy szukali taniego zjedzenia i możliwości wypicia procentowych napojów. Jednak były dni, kiedy to właśnie w Tulipanie spotykała się poznańska bohema. Muzycy, poeci, pisarze w nieskrępowanej atmos- ferze urządzali wieczorki, podczas których rozprawiali o tym co robią, zrobili, będą robić. Czytali, dyskutowali i... Tam do samego końca można też było wybrać się na dan- cing, taki sprzed lat. Przyszłość odeszła w przeszłość Zniknęło też miejsce, do którego większość poznaniaków nie zdążyła dotrzeć i nawet o nim nie wiedziała. Miejsce niezwykłe, wyjęte z przyszłości. Blubry 6D zabierały dzieci i dorosłych do niesamowitych krain, światów legend, po- zwalały na przeżycie przygody i naukę. Teraz na fasadzie kamienicy przy ulicy Wronieckiej pozostały już tylko poznańskie koziołki. Czas mija bezpowrotnie – Spacerujemy po Poznaniu, bo nie można stale siedzieć w domu – mówi Danuta Stefańska. – I tak rozmawiamy z mężem, o tym co jeszcze kilka miesięcy temu było. Był np. sklep z wyrobami z mosiądzu na Wrocławskiej. To tam można było dostać np. popiersie Piłsudskiego czy kołatkę do domu. Nie ma. Na Garbarach był sklep We- nus, gdzie jeszcze dla taty kupowałam wody kolońskie Wars, Brutal, Admirał, do którego panie przychodziły po lakiery do włosów, farby, płukanki, ale też wsuwki. Zaglądali fryzjerzy po zaopatrzenie. Przez lata sklep nic się nie zmieniał. Trwał 55 lat. Zmarł właściciel i sklep zniknął. I tak kolejne, i kolejne, i kolejne... Smutno. Trzeba obejść się smakiem Z mapy Poznania zniknęło też bardzo dużo lokali gastronomicznych. Część jeszcze się broni, ale też nie wiadomo, jak długo. Nie siądziemy już na przykład latem w ogródku Pod Niebieniem na Starym Rynku, by z widokiem na spacerujących, zjeść ogromnego kotleta schabowego czy bułkę z szarpaną kaczką. Nie zajrzymy do chińczyka na ulicy Mickiewicza. Tam można było niespodziewanie spotkać połowę ludzi z Poznania, którzy właśnie przyszli odebrać zamówienie, ale też studentów, bo karmili dobrze i w rozsądnej cenie.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz