SUKCES PO POZNAŃSKU 1/2021

sukces po poznańsku | styczeń 2021 63 Z tortem w plecaku Nie ma też już cukierni Hajduczek na Grunwaldzie, gdzie spotykali się seniorzy z całej dzielnicy, a miesz- kańcy okolicznych ulic wyprawiali tam różnego rodzaju uroczystości rodzinne – od chrzcin przez komunie, imieniny, a nawet przyjęcia ślubne. Pracownia cukierni- cza słynęła z doskonałych tradycyjnych tortów. Hajdu- czek podobny do węgierskiego był doskonały. – Z tortem z Hajduczka mamy rodzinną opowieść – mówi Krystyna Andrzejewska. – Tato obchodził bardzo hucznie swoje urodziny. Zjeżdżało się kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt osób z całej Polski. Były lata 80. ubie- głego wieku. Brat był zafascynowany motorem, który dostał na Wielkanoc i wszędzie nim jeździł. Także po ogromny tort zamówiony w Hajduczku na uroczystość taty pojechał swoją maszyną. Mama nawet nie przypusz- czała, co może się stać. A Tomek załadował wielki, ciężki tort na bitej śmietanie do plecaka i na motorze przyje- chał do domu. Nie było to daleko, ale dla tortu wystar- czyło. Mama nie wiedziała, czy ma płakać, wściekać się, czy się śmiać, a goście pukali do drzwi. No cóż, tego roku tort miał bardzo dziwny kształt. Na randkę z chłopakiem i na kawę z babcią I tak można by tych miejsc wymieniać wiele – takich, które się jeszcze bronią i takich, które się już pod- dały. W każdej dzielnicy, nieomal na każdej ulicy, je znajdziemy. Jest jednak jedno, które ma szansę ocaleć i to dzięki ludziom, którzy je przejęli i poznaniakom, którzy mogą się do tego przyczynić. Paweł Mieszała, znakomity cukiernik, właściciel cukierni Pavlowa w Luboniu, to marzyciel. Od dawna marzyło mu się przywrócenie kultowego miejsca spotkań w mieście. Najpierw był to Hortex na Głogowskiej, a teraz Kociak na św. Marcinie. I chwała mu za to, że chce, by to miejsce trwało, by każdy mógł się tam wybrać na deser. – Tam wszyscy, od pokoleń, chodzili na randki – mówi Katarzyna Filipiak. – Kociak serwował nie tylko wy- borne desery, ale miał też i duszę, to właśnie dla niej stało się czasem w długiej kolejce, czekając na miejsce. A po seansie w kinie Muza, krem sułtański czy galaretka z owocami i bitą śmietaną – to była konieczność. Trzymamy kciuki za Pawła Mieszałę i jego syna, by udało im się zatrzymać atmosferę Kociaka, ale może wyremontować wnętrze i przede wszystkim zaplecze. Każdy może w tym pomóc, dorzucając swoją cegiełkę i w ten sposób broniąc kolejnego lokalu przed zagładą. Pandemia zabrała nam bardzo wiele miejsc, do których chodziliśmy, które wspominamy, z którymi związane są historie i rodzinne opowieści. Miasto wydaje się opusto- szałe. Widać tylko ludzi spieszących do pracy i z pracy, odwiedzających najpotrzebniejsze sklepy. Nawet nie- wielu jest spacerujących. Jedno jest pewne, kiedy wirus straci swoją niszczycielską moc, nie tylko my będziemy inni, ale też otaczający nas świat. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz