SUKCES PO POZNAŃSKU 1/2021

sukces po poznańsku | styczeń 2021 90 | Z kulturą na stałe. W końcu się zgodziłem, kiedy wujek napisał, że mam przyjechać do Kołobrzegu, zaśpiewać w jego restauracji, pomóc w rozkręceniu biznesu. Spodobało mi się i tak zostałem. Trochę motylkowałem skacząc z kwiatka na kwiatek. Taka włoska natura. Ale to było dlatego, że wtedy jeszcze nie znalazłem kobiety, która by mi odpowiadała. Ustatkowałem się 3 lata temu, dopiero kiedy spotkałem Angelikę. Założyłem rodzinę i jest już nas trójka. Syn śpiewa już z Wami? Zaczyna powoli. Jak słyszy muzykę, to zaczyna tańczyć. Mama i tato śpiewają, to on też musi. Czy Pan odziedziczył muzykę w genach, jak Pana syn? Wydaje mi się, że po ojcu, bo on kochał muzykę. Dzięki niemu wszyscy gramy. Mój brat gra na gitarze, siostra na pianinie, a ja jestem perkusistą i wokalistą. Mój tato, kiedy byliśmy mali, kupił wszystkie możliwe instru- menty i zaniósł do piwnicy, mówiąc nam: wybierajcie co chcecie. Chciał, żebym grał na akordeonie, ale nie chciałem. Wtedy to nie był modny instrument i koja- rzony raczej ze starszymi ludźmi. Wybrałem perkusję i byłem metalowcem. Brał Pan udział w programach telewizyjnych i zbie - rał doskonałe oceny od jurorów. Ludzie bardzo lubią Pana słuchać i specjalnie przychodzą na Pana koncerty. Jestem wdzięczny losowi, że mogę robić to, co kocham i z tego się utrzymać. To jest już wielki sukces. Muzyka tylko wydaje się taka łatwa i przyjemna, a przecież to bardzo ciężka praca. Ludzie, kiedy słyszą, że śpiewam, mówią – masz dobrze. Nie wiedzą, ile godzin trzeba w życiu ćwiczyć, żeby mieć troszeczkę świadomości, jak śpiewać. Inni w tym czasie oglądają telewizję, idą na piwko, a my musimy ćwiczyć. Kiedy inni się świetnie bawią, my pracujemy. Nie zawsze jest nam wesoło. Pamiętam, że kiedy zmarł mój tato, musiałem śpiewać i się uśmiechać do ludzi. Śpiewacie często dwie, trzy godziny na koncertach. Tak. Spalamy wtedy ogromne ilości kalorii. Przed kon- certem muszę przynieść sprzęt, potem śpiewam i jeszcze muszę posprzątać. Repertuar też trzeba stale poszerzać. Czytając tekst z komputera, to znam około tysiąca piosenek z całego świata. Nie sposób było by zapamiętać wszystkie słowa. Jak się poznaliście? Angelika Grotto: Za sprawą piosenki „Felicita”. Thomas śpiewał w Kołobrzegu w kawiarni, kiedy akurat przechodziliśmy z rodzicami obok. Tata od razu podszedł do Niego i powiedział, że Jego córka też śpiewa. Thomas zaprosił mnie do siebie i powie- dział, żebym coś zaśpiewała. Kiedy usłyszał mój głos, zaproponował, żebym nauczyła się piosenki „Felicita”. Pracowałam jeszcze wtedy jako kelnerka i każdą wolną chwilę wykorzystywałam, żeby nauczyć się tekstu. Często razem śpiewaliśmy i tak się zaczęło. Najpierw pojechałam z rodzicami na koncert Thomasa, a potem jeździłam już z Nim. Czyli to teść Państwa wyswatał? Tak można powiedzieć. Co Panu dał udział w tych programach telewizyjnych? To, że jestem tutaj dzisiaj. Programy pootwierały mi furtki. Pierwsze występy miałem w Szansie na sukces w 2006 roku, a potem prawie co roku występowa- łem i byłem w programie 8 razy. Wziąłem udział też w programie X Factor. Od tego czasu daję 100–150 koncertów rocznie. Wydaje mi się, że to dzięki tym programom, które mnie rozreklamowały. Pandemia jednak pokrzyżowała wszystkie plany. Dla mnie każdy koncert jest inny, przygotowuję się do niego i bar- dzo staram się, żeby ludzie dobrze się bawili. Chcę, żeby wracali do domu i mówili – ale fajny ten gość. Kocham tę pracę i chciałbym, dopóki będę mieć siły, robić to dalej. Ma Pan dwa miasta, w których Pan mieszka i przede wszystkim koncertuje – Poznań i Koło - brzeg. Dlaczego te dwa? Kołobrzeg, bo wujek mnie tam zaprosił, tam zaczynałem i teraz wróciłem. A Poznań, bo przed Angeliką miałem dziewczynę, która tutaj mieszkała. Teraz już tylko koncertuję. Z rockmana stał się Pan wykonawcą popu. Czyżby rock się skończył? Absolutnie nie. Zawsze jest na pierwszym miejscu. Trochę mam utworów przerobionych na ten gatunek muzyczny. Gdybym mógł wybierać, to śpiewałbym tylko rocka. Co robicie z synkiem, kiedy koncertujecie? Jedzie z nami, albo zostaje z prababcią. Mamy wspaniałą prababcię Irenkę. Jest fantastyczna. Ma 74 lata, ale ma tyle energii, werwy, siły, że dwudziestolatek tyle nie ma.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz