SUKCES PO POZNAŃSKU 1/2024

| STYCZEŃ 2024 WARTE POZNANIA | 25 Martyna Zachorska jest twórczynią cyfrową, tłumaczką, doktorantką, a także autorką książki pt. „Żeńska końcówka języka”. Blisko 50 tysięcy osób śledzi jej instagramowy profil „Pani od feminatywów”, na którym przytacza ciekawostki związane z językiem inkluzywnym i różnorodnością. Jej misją jest możliwie najbardziej neutralne informowanie o świecie. Bez niepotrzebnego wywoływania kontrowersji, bez oceniania, bez zbędnej stronniczości. ROZMAWIA: DOMINIKA JOB | ZDJĘCIE: AGNIESZKA WERECHA-OSIŃSKA Kto powinien przeczytać Pani książkę „Żeńska końcówka języka”? Martyna F. Zachorska: Napisałam ją z myślą o osobach, które uwielbiają ciekawostki z zakresu języka, na temat rozwoju społeczeństwa, historii, zmian zachodzących w Polsce, feminizmu czy płci. Opisuję nietypowe sytuacje, jak np. historię scenarzystki serialu „Chirurdzy”, która za jedno słowo została wezwana na dywanik stacji ABC. Przyglądam się też temu, jak rozmawiają między sobą użytkownicy najciemniejszych zakątków internetu. Poruszam różne zagadnienia, dlatego każdy znajdzie tu coś dla siebie. Czym zajmuje się Pani zawodowo? Jestem doktorantką na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jestem też tłumaczką – mój pierwszy przekład literacki ma swoją premierę właśnie w tym roku. Jestem też twórczynią internetową – w mediach społecznościowych działam jako „Pani od feminatywów”, opowiadam o wydarzeniach w Polsce i na świecie, o historii, popkulturze, języku, prezentuję ciekawostki ze świata, a także ważne i wartościowe lektury. Staram się promować czytelnictwo, ponieważ sama uwielbiam czytać, jest to moja największa pasja. Jaki content znajduje się na Pani Instagramie? Profil „Pani od feminatywów” to przestrzeń, gdzie mogę dzielić się swoimi przemyśleniami. Czytam bardzo dużo książek i trafiam na wiele ciekawostek, o których chcę opowiedzieć. Moją misją jest możliwie najbardziej neutralne informowanie o świecie. Bez niepotrzebnego wywoływania kontrowersji, bez oceniania, bez zbędnej stronniczości. Dlatego zawsze podaję źródła, dane statystyczne, przekazuję rzetelne, wiarygodne informacje. Dlaczego skupiła się Pani na feminatywach? Zawsze miałam zacięcie pogromczyni mitów. W przestrzeni języka polskiego mamy ich wiele, a jednym z nich jest stwierdzenie, że feminatywy to neologizmy. Nie podchodzę do tego z perspektywy politycznej, ideologicznej. Temat ten interesuje mnie w odniesieniu do naszej kultury. Chciałam dowiedzieć się, co stoi za tą kontrowersją, zajadłością, którą wobec feminatywów niektórzy żywią. Jest to o tyle zastanawiające, że feminatywy istniały przecież od zawsze. Można powiedzieć, że feminatywy są starsze niż język polski, ponieważ były obecne już w języku prasłowiańskim, z którego polszczyzna się wywodzi. Oczywiście nie było ich tak dużo jak dziś, ponieważ przez setki lat kobiety pełniły podrzędną rolę w życiu publicznym i nie wykonywały wielu zawodów, które były zarezerwowane dla mężczyzn. Nie było kogo tymi formami określać. Dopiero kiedy kobiety wywalczyły dostęp do edukacji uniwersyteckiej, pojawiły się lekarki czy prawniczki. Również z powodu pierwszej wojny światowej wielu mężczyzn zabrakło, a na rynku pracy powstały wakaty, które musiały zostać zapełnione przez kobiety. Pojawiła się więc potrzeba ustalenia nowych nazw stanowisk. Była to absolutnie bezprecedensowa sytuacja, szeroko dyskutowana. Moją misją jest możliwie najbardziej neutralne informowanie o świecie. Bez niepotrzebnego wywoływania kontrowersji, bez oceniania, bez zbędnej stronniczości

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz