SUKCES PO POZNAŃSKU 1/2024

| STYCZEŃ 2024 jestem bardzo elastyczny, w zależności od tego, czego się ode mnie oczekuje. Lubię wprowadzać lekkość do swoich postaci, jeżeli jest to w zgodzie z tematem i światem. Sięgnął po Pana też film. Agnieszka Holland zaprosiła Pana do udziału w „Zielonej granicy”. Pochodzi Pan z Podlasia, a korzenie ma Pan jemeńskie i to wszystko się splata z tematem filmu. Było to dla Pana trudne przeżycie? Nie chcę nadmiernie wyolbrzymiać tego, jak ciężka była to rola psychicznie i fizycznie. To było kilka dni zdjęciowych. Była to trudna rola. Chciałem jak najwierniej, jak najuczciwiej oddać to, co przeżywa mój bohater. Było to dosyć kosztowne psychicznie i rzeczywiście po zakończeniu zdjęć złapałem się na tym, że to wpłynęło na moją kondycję mentalną, ale po kilku latach w tym zawodzie wiedziałem już, jak w tego wyjść. Trochę w tym temacie siedziałem już wcześniej, czytając, oglądając relacje. Dwa razy miałem też okazję zagrać w podobnych projektach, tylko krótkometrażowych produkcjach. Po „Zielonej granicy” dostałem kolejną propozycję zagrania uchodźcy w małym projekcie, ale już odmówiłem. Musiałem zrobić przerwę. Potrzebowałem zmiany. Jak wyglądała współpraca z Agnieszką Holland, bo mówi się, że na planie potrafi być tyranem, ale też bardzo wspiera aktorów? Jest bardzo wymagająca. W momencie, kiedy nam zaufała, to praca stała się bardzo satysfakcjonująca. Agnieszka Holland jest bardzo konkretna, ale też nie było potrzeba wielu słów, żeby nas naprowadzać. Wiedzieliśmy, co mamy do zagrania i dostawaliśmy tylko drobne uwagi. Bardzo doceniam też to, co robiła wokół tego filmu, żeby nagłośnić ten temat, żeby ludzie mieli świadomość. Wykonała naprawdę świetną pracę i w wielu przypadkach udało jej się zmienić podejście ludzi do uchodźców. „Zielona granica” to nie jedyny film w Pana dorobku. Wcześniej było „Wesele 2” Wojciecha Smarzowskiego. Gram tam podwójną rolę: współczesną i historyczną z czasów II wojny światowej. To było moje pierwsze doświadczenie przed kamerą. Zdarzyło się od razu po skończeniu szkoły. Złapałem wtedy tego bakcyla filmowego. Ale gdyby miał Pan wybierać, to nadal pierwszy byłby teatr? Trochę też nie mam wyjścia, bo bardzo dużo gram. Wchodzę na zastępstwa, próbuję nowe role i nie bardzo jest czas, by chodzić na castingi. To chyba dobrze, kiedy ma się tyle pracy? Zdecydowanie tak. Najważniejsze jest, żeby się rozwijać. Na razie nie zabiegam bardzo o role w filmach. Z moją karnacją nie ma wielu ról na polskim rynku, dlatego uczę się francuskiego i arabskiego, żeby może za kilka lat spróbować sił w zagranicznym filmie. Zobaczymy. Jak się Pan zadomowił w Poznaniu? Miałem dosyć trudny czas. Byłem bardzo zakorzeniony w Krakowie. Darzę to miasto dużym uczuciem. Zostało tam wielu bliskich przyjaciół. Początki były trudne. To był taki okres samotności. Teraz się już z tego wyciągnąłem. Zrozumiałem, że tutaj życie toczy się w innym rytmie. Jestem tutaj przede wszystkim po to, żeby pracować. Myślę jednak, że jest mi tu coraz lepiej. Chyba ten proces aklimatyzacji powoli się kończy. Ulubione Pana miejsca w Poznaniu oprócz oczywiście Teatru Polskiego? Kino Muza i księgarnia w Zamku. Czasem nawet jedno po drugim. To takie miejsca z klimatem. Pana pasją są podróże. Dokąd wybiera się Pan w najbliższym czasie? Był plan, żeby lecieć do Tajlandii, ale to jeszcze musi poczekać. Kuszą mnie Indie. Jest mnóstwo takich miejsc, planów. Zmieniają się na bieżąco. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz