SUKCES PO POZNAŃSKU 1/2025

Z SUKCESEM | 85 | STYCZEŃ 2025 Z KULTURĄ Nam opowiedział, jak i dlaczego zaczął pisać, jaki wpływ na niego samego i jego twórczość miały książki profesora Jerzego Strzelczyka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza i dlaczego tak dobrze wspomina wizytę w stolicy Wielkopolski. Zawsze chciał Pan zostać pisarzem? Jan Bełkowski: Zawsze chciałem zostać gwiazdą rocka, ale z powodu absolutnego braku jakiegokolwiek talentu muzycznego wybrałem to, co było w moim zasięgu, czyli pisanie. Przez lata podejmowałem liczne próby, w wyniku których powstawały niepełne krótkie opowiadania i pierwsze rozdziały książek. Nikt ich nigdy nie zobaczył, bo aż do niedawna nie wystarczyło mi wytrwałości, aby dociągnąć je do szczęśliwego końca. Tym razem było inaczej. Ukończył Pan książkę i wysłał ją do wydawnictwa. Wiem, że może nie zabrzmi to dobrze, bo nie lubimy się chwalić, ale gdy napisałem książkę, to uznałem, że jest wystarczająco dobra, aby nie trafiła do szuflady. Przeczytało ją kilku moich znajomych i zgodzili się z tą opinią. Założyłem, że taka ocena może być nieco złagodzona, więc znalazłem kilku tak zwanych beta-readerów, którzy również wyrazili się pozytywnie o „Krwi pod kamieniem”. Uznałem więc, że należy moje arcydzieło pokazać światu. Trochę to wszystko trwało, bo książkę napisałem w 2023 r., a premierę miała pod koniec listopada 2024 r. Co Pan poczuł, trzymając w rękach pierwszy egzemplarz książki? Radość, dumę, satysfakcję… To wyjątkowy moment, o którym marzy każda osoba zajmująca się pisaniem. Zwieńczenie trwającego rok procesu i jednocześnie otwarcie kolejnego rozdziału w życiu. Bardzo wiele osób o tym marzy, ale nie wszystkim się udaje. Wielu brakuje odwagi, by powyciągać teksty z szuflady i wysłać je do wydawcy. Jan B. Bełkowski przez lata próbował pisać, aż w końcu postawił ostatnią kropkę i… zdecydował się pokazać swoją powieść światu. Połączył pasję do historii, talent do pisania, humor i lekką złośliwość, do tego miał też szczęście i… zamiast muzykiem rockowym został pisarzem. Niedawno na półkach księgarskich pojawiła się jego pierwsza książka. ROZMAWIA: ELŻBIETA PODOLSKA | ZDJĘCIA: ARCHIWUM PRYWATNE Skąd pomysł na taką właśnie książkę? Kilka osób już mnie o to pytało, a krępująca prawda jest taka, że nie pamiętam tego dokładnie (śmiech). Na pewno na początku była myśl: co by było, gdyby po rycerskim zakonie Braci Dobrzyńskich pozostała jakaś tajemnica? Dokument, a może skarb… Wychowałem się na przygodach Indiany Jonesa, więc to musiał być skarb. Sam zakon Braci Dobrzyńskich jest tajemniczy. Faktycznie niewiele o nich wiemy, a większość Polaków w ogóle nie wie o ich istnieniu. A szkoda, bo gdyby powiodła się ich misja, to może dzieje Polski wyglądałyby inaczej? Nie powstałoby państwo Zakonu Krzyżackiego, z którym mieliśmy tyle utrapień. Ale w mojej książce pokazuję też i inne oblicze tego polsko-krzyżackiego splątania. Założone miasta, mieszane rodziny. Jeden z czarnych charakterów „Krwi pod kamieniem” jest pół-Polakiem, pół-Niemcem. Dokładnie, bo tak to się przez setki lat wielokrotnie zdarzało, o czym w Poznaniu chyba wszyscy doskonale wiedzą. Niesamowita historia ze zdjęciami, z odniesieniami do średniowiecza, II wojny światowej i czasów PRL-u. Czy historia to Pana pasja? Zdecydowanie tak! Odkąd pamiętam, fascynuję się historią oraz archeologią. Jako dziecko uwielbiałem książki, których bohaterowie przenosili się w czasie i wyobrażałem sobie, jak bym zmienił losy świata, gdybym cofnął się na przykład do średniowiecza. Teraz mam już nieco poważniejsze lektury, wśród których szczególnie cenię te napisane przez profesora Jerzego Strzelczyka, poznaniaka z urodzenia, związanego od zawsze z UAM. Jednym z okresów, które mnie szczególnie interesują, jest powstanie państwa polskiego, czyli proces, w którym Poznań odegrał pierwszoplanową rolę.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz