SUKCES PO POZNAŃSKU 2/2021
90 | Z KULTURĄ sukces PO POZNAŃSKU | LUTY 2021 a co absolutnie zostanie uznane za złe, sztuczne. Po prostu próbujesz na wszystkie sposoby i eksperymentujesz sama ze sobą. Wefekcie często błądzisz, ale to trochę na tympolega. Niemniej jednak, zapadło mi też w pamięć wiele wspaniałych spotkań z pedagogami. Na pewno jednym z nich były zajęcia ze scen klasycznych z GrzegorzemMielczarkiem. To bardzo otwarty na studenta, wrażliwy i pełen niezwykłej wyobraźni i motywacji wykładowca. Innym znakomitym spotkaniem były zajęcia z genialnym JanemPeszkiem. Wiersz, który zapamiętam, to na pewno ten, który prowadziła Ewa Kaim, Dorota Segda i Anna Radwan. Mogłabymwymieniać w nie- skończoność. Fantastycznie wspominamRomana Gancar- czyka i jego zajęcia z improwizacji. Dawał nam ogromną wolność, a my improwizowaliśmy z zapałempo zajęciach nawet po kilka godzin. Jak wspominasz Dorotę Segdę? To świetna aktorka, ale także rektor AST. Miałam przyjemność Ją spotkać i dała się poznać, jako osoba bardzo pro studencka. Pani rektor Segda to bardzo dobry pedagog. Walczy o tę szkołę i myślę, że naprawdę zależy Jej na AST. Jest to również osoba, która ma ogromne serce do słowa. Pamiętam, jak na zajęciach przerabialiśmy „Eugeniusza Oniegina” Puszkina i wiersze Josifa Brodskiego. Widziałam, jak to Ją dogłębnie przejmuje. Przyjemnie uczyć się u kogoś, kto z tak szczerymi emocjami opowiada o tekście i pracy nad nim. Jak trafiłaś do Poznania i jak kra - kuska odnalazła się jako poznańska pyra? To wszystko przez dyrektora Teatru Nowego, Piotra Kruszczyńskiego (śmiech). Spotkaliśmy się na festiwalu szkół teatralnych, gdzie widział mój spektakl dyplomowy. Zostałamprzez Niego zaproszona na casting do zastępstwa w spektaklu „Mister Barańczak”. Byłam przekonana, że przyjadę tu tylko, by zagrać jedno przedsta- wienie, a potemwrócę do Krakowa i że to koniec przygody z Poznaniem. Sprawy potoczyły się jednak inaczej, gdyż dyrektor zaangażował mnie zarówno do „Barańczaka”, jak i do kolejnych spektakli i zaproponował etat. Stwierdziłam, że warto spróbować. WPoznaniu byłam tylko raz, więc nikogo i niczego tu nie znałam. Była to dla mnie ogromna zmiana, tym bardziej, że kierowałam się raczej w stronęWarszawy, gdzie zaczęłampracę przy dubbingu. Początkowo przepro- wadzka nie była łatwa – w Poznaniu nie miałam ani swojej rodziny, ani znajomych, ale... jestem tu już 3,5 roku, poznaję miasto, ludzi i zakochałam się w tutejszych kawiarniach! Jeśli chodzi o poznańską kawę, to zupełnie przepadłam (śmiech). Poza tymdość dużo kursuję między Poznaniem a Krakowem. Żyję na dwa miasta. Mamna tyle elastyczną pracę, że zdarza się, że 3 miesiące jestemw Poznaniu, miesiąc wKrakowie, albo tydzień tu, tydzień tam. Wogóle uważam, że podróżowanie jest bardzo potrzebne artyście. Sama dość sporo podróżuję i po Polsce, i po Europie, i z każdej z takich podróży staram się wrócić z czymś nowym– nową myślą, nowymdoświadczeniem. Z czymś, co będę mogła wykorzy- stać również w swojej pracy. Na pewno pomaga Ci również przeobrażanie się z ak - torki w wokalistkę. Posiadasz swój zespół „White Ele - phant”. Wydaliście już płytę. Jak trafiliście na siebie? Śpiewać uwielbiałam już od dzieciństwa. Od podstawówki pisałamwiersze, opowiadania, książki. Jako nastolatka za- częłampisać piosenki i grać na pianinie. Na drugim stopniu szkoły muzycznej byłamuczennicą Andrzeja Zaryckiego – krakowskiego kompozytora, który pisał utwory m.in . dla Ewy Demarczyk. PokazałamMu swoje piosenki. Na swoich lekcjach pozwalał mi śpiewać moje utwo- ry i ośmielał mnie do dalszego tworzenia. Z kolei po kilku latach spotkałam się z moimprzyjacielemPawłemWasiem– gitarzystą, z którym znamy się od czasów „zerówki”. Zaczęliśmy organizować próby, grać. Po jakimś czasie pokazałamMu swoją piosenkę. Paweł zagrał ją na gitarze, a z kolei inny kolega (aktualnie nasz reali- zator dźwięku) zaproponował namnagra- nie w profesjonalnym studio i popchnął nas do tego, żebyśmy nagrali płytę. Byliśmy wtedy jeszcze na studiach, ale poświęcaliśmy temu sporo czasu. Spotykaliśmy się wieczorami po zaję- ciach i graliśmy! To był wspaniały czas. Stworzyliśmy materiał do kilkunastu piosenek, pojechaliśmy do studia nagraniowego i zaczęliśmy rejestrować tę muzyczną przygodę. Początkowo miał być to materiał na nasz duet, ale w pewnymmomencie poczuliśmy, że znakomitympomy- słem byłoby wkomponowanie do niego perkusji. Zapytałam mojego tatę, który jest zawodowymmuzykiem, czy nie mógłby namwskazać kogoś do zagrania partii perkusyjnej. Tata chwilę pomyślał i powiedział: „Amoże Sławek Berny?”. Byłamdość zaskoczona pomysłem i zestresowana, bo czy perkusista grający z GrzegorzemTurnauem, Adamem Sztabą, NigelemKennedym czy Stingiem, zgodzi się zagrać zWhi- te Elephantem? Ale Sławek wysłuchał naszego materiału i powiedział „Oliwka, robimy to. Gram zWami!”. Potem okazało się, że brakuje nam jeszcze kontrabasu i tu udało mi się skontaktować z JózefemMichalikiem– kolejnym zna- komitym krakowskimmuzykiem. Gdy posłuchał materiału i dowiedział się, że Sławek z nami nagrywał, to też się zgodził ŚPIEWAĆ UWIELBIAŁAM JUŻ OD DZIECIŃSTWA. OD PODSTAWÓWKI PISAŁAM WIERSZE, OPOWIADANIA, KSIĄŻKI
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz