SUKCES PO POZNAŃSKU 2/2022

RAPORT | 57 | LUTY 2022 Jeśli zaczniemy kochać to, czego nie znamy, nauczymy się kochać to, kim naprawdę jesteśmy W tym roku obchodzicie 10 rocznicę znajomości. Jak zaczyna się historia Waszej miłości? Sabrina: Poznaliśmy się na studenckiej imprezie w Brazylii. Marcin mówi, że kiedy mnie zobaczył, pomyślał, że mam twarz anioła (śmiech). Poszliśmy do klubu, ale nie chciałam wtedy z Nim tańczyć. Umówiliśmy się na następny dzień i od tamtej pory byliśmy nierozłączni. Niestety, po trzech miesią- cachMarcin się rozchorował i musiał wrócić do Polski. Marcin: Pamiętam dokładnie moment, kiedy poznałem Sa- brinę. Miała spięte włosy, delikatnymakijaż, powieki pomalo- wane na niebiesko i oczy pełne energii i zapału do życia. Biła od Niej czysta dobroć. Naprawdę pomyślałem, że ma twarz anioła. Po minucie pokazywaliśmy sobie na mapie skąd do- kładnie pochodzimy. Zobaczyliśmy, z jak odległych światów jesteśmy! Faktycznie, Sabrina nie chciała ze mną tańczyć, mimo że zawszemiałemopinię dobrego tancerza. Okazało się jednak, że na standardy brazylijskiego forro jestemdo niczego (śmiech). Pierwsza podróż Sabriny do Polski była niespodzianką i przypadła na Walentynki. Jak romantycznie! Sabrina: Większym romantykiem okazał się Marcin. Kiedy parę miesięcy później ponownie Go odwiedziłam, uklęknął przede mną na lotnisku i… oświadczył mi się! Oczywiście powiedziałam „tak”, a pierwsze gratulacje otrzymaliśmy od straży granicznej (śmiech). Zdecydowaliśmy, że zamieszkamy w Brazylii i kiedy Marcin do mnie przyleciał, postanowiłam zrobić Mu niespodziankę i czekałam na niego na lotnisku… w karnawałowej sukni ślubnej (śmiech). Pobraliśmy się trzy miesiące później. To było przedMistrzostwami Świata wBra- zylii, więc dużo wtedy imprezowaliśmy. Prawdziwa ceremo- nia odbyła się dopiero w kolejnym roku, kiedy zaprosiliśmy nasze rodziny na wspólne świętowanie podczas rejsu. Nasz ślub odbył się na Oceanie Atlantyckim, łączącym Amerykę z Europą, Brazylię z Polską – comiało dla nas znaczenie sym- boliczne. Pobraliście się, mimo że dobrze się nie znaliście. Jaki jest przepis na udane małżeństwo? Sabrina: Przede wszystkimmieliśmy wielkie pragnienie, żeby nam się udało. Jeśli zaczniemy kochać to, czego nie znamy, nauczymy się kochać to, kim naprawdę jesteśmy. Nasza mi- łość dojrzewała w trakcie małżeństwa. Żyjemy razem, wspól- nie doświadczamy świata i uczymy się siebie. Każdego dnia kształtuje nas to jako rodzinę. Miłość to tylko dodatek do związku, bo bez szacunku, podziwu i empatii nie da się stwo- rzyć zdrowej relacji. Nasza rodzina jestmiędzykulturowa, róż- nimy się, ale wartości mamy te same. Wasza pierwsza córka przyszła na świat w Nowy Rok. Ponoć wiąże się z tym wydarzeniem kolejna ciekawa historia. Marcin: Byliśmy na miejskiej imprezie sylwestrowej w Salva- dor da Bahia, gdzie w towarzystwie pół miliona osób Sabrina tańczyła w najlepsze z wielkim 9-miesięcznym, wymalowa- nym brzuchem (śmiech). Kiedy wróciliśmy nad ranem do domu, odeszły Jej wody, ale mimo to chciała najpierw trochę odpocząć. Rano miałem dzwonić po taksówkę, ale stwierdzi- ła, że pojedziemy autobusem! W połowie trasy zmieniła jed- nak zdanie. Do dziś pamiętam minę taksówkarza, gdy usły- szał, że akcja porodowa już się zaczęła. Zamiast do szpitala, pojechaliśmy do domu porodów. Tam dostaliśmy swój pokój i opiekę pielęgniarki. To było wyjątkowe doświadczenie, kie- dy mogłem trzymać żonę za rękę i być świadkiem narodzin naszego dziecka. Taki moment zmienia całe twoje jestestwo, twoje pragnienia się przekierunkowują, a radość eksploduje! Rok później urodziła się nasza druga córka, tym razem pod- czas ulicznej obrony demokracji. Protesty w Brazylii przypo- minają imprezy karnawałowe. I tym razem Sabrina skakała i tańczyła z wielkim, wymalowanym brzuchem, aż odeszły Jej wody (śmiech). Tak staliśmy się pełną rodziną – zawsze ze sobą i dla siebie. Po pięciu latach mieszkania w Brazylii, zdecydowali - ście się przenieść do Poznania. Jak Wam się to udało z dwójką malutkich dzieci? Sabrina: Dodaj do tego jeszcze 200 kg bagażu! Poprosiliśmy o pomoc służby dworcowe w Berlinie, gdzie mieliśmy prze- siadkę, ale nam odmówiono… Nie wiedzieliśmy co robić. Napisaliśmy do znajomych na Facebooku i udało się zorga- nizować 10-osobową grupę, która przybyła z pomocą. W ten sposób dotarliśmy do Poznania – obładowani bagażami, ale szczęśliwi. Od czterech lat Wasz dom jest znany jako „brazylijski dom w Poznaniu”. Skąd takie określenie? Marcin: W Brazylii udzielaliśmy się dla Polonii, a w Polsce wspieramy społeczność brazylijską. Organizujemy spotkania, przyrządzamy feijoada, tj. ich narodowe danie. Często przy- chodzą do nas młodzi ludzie, żeby po prostu porozmawiać, podzielić się doświadczeniem. Staramy się tworzyć rodzinną atmosferę, dlatego jesteśmy dla nich „ciocią i wujkiem” i mają w Polsce dom, który zawsze mogą odwiedzić. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz