SUKCES PO POZNAŃSKU 2/2025

| luty 2025 54 | poziom wyżej stać. Dlatego brak tych pomników czy ulic jest tego pokłosiem. Strefa publiczna jest mocno zdominowana przez męską narrację. Ale jak mówi stare przysłowie, czym skorupka za młodu nasiąknie… To stąd wzięły się Wasze działania dla nastolatek? Warsztaty Mocy, które miały im dać wiarę w swoje możliwości i zaszczepić poczucie sprawczości… AK: Projekty wspierania nastolatek prowadzimy już od kilku lat. Spotykałyśmy się z młodymi dziewczynami w szkołach średnich, najczęściej w pierwszych i drugich klasach. I zauważyłyśmy to, że te młode osoby w tych społecznościach szkolnych niewiele mają ze sobą wspólnego. Mało się znają, a poza tym czują się ciągle oceniane, wiecznie pod presją. Zaczęłyśmy z tymi dziewczynami pracować, próbując w nich wskrzesić odwagę i pewność siebie. Pokazywałyśmy im, jak kobiety są postrzegane w mediach, jak rzadko są zapraszane do wyrażania opinii jako ekspertki. Były zdziwione, bo nagle zobaczyły świat zdominowany przez mężczyzn. To im bardzo otwierało oczy. My staramy się obudzić w nich wiarę w siebie, w sprawczość i moc podążania za swoimi marzeniami. Po to, aby później, gdy dorosną, tych świadomych i obecnych kobiet w życiu społecznym było więcej. Wspieramy nastolatki w wystąpieniach publicznych, pomagamy im znaleźć cechy liderek. Dzięki naszej determinacji z naszymi warsztatami dotarłyśmy do tysięcy młodych dziewczyn w tym kraju i nie tylko. PK: Od początku wiedziałyśmy, że aby zbudować silne i pewne siebie kobiety, musimy wzmocnić nastolatki. Dla mnie przerażającym doświadczeniem było wejście na pierwsze zajęcia do szkoły. Nie jestem nauczycielką, więc nie mam naleciałości pedagogicznych. Zaczęłam z nimi rozmawiać po partnersku, ale zobaczyłam ścianę masek. To było dla mnie mocnym uderzeniem, jak wiele zła my – dorośli – wyrządzamy tym dzieciakom. Dlaczego w ten sposób wychowujemy młode osoby, a młode kobiety w szczególności? Mają tak mało ufności, że początkowo nie wierzą, że dorosły przychodząc do nich na warsztaty, nie jest tam po to, żeby ich karać, oceniać czy wytykać błędy. Dziwią się, że ktoś chce z nimi rozmawiać i jest ciekawy ich opinii. Jeżeli te dziewczyny są w ten sposób wychowywane, na siłę wtłaczane do takiej samej foremki, to jak mają z nich wyrosnąć świadome siebie kobiety? Mam poczucie, że nasze warsztaty robią to, o czym mówią wszystkie badania psychologiczno-socjologiczne. Młodej osobie wystarczy jedna dorosła kobieta, której będzie w stanie zaufać. Taka, która będzie takim jasnym drogowskazem AK: Obie myślałyśmy tak samo. Od razu wiedziałyśmy, że ma to być organizacja profesjonalna. Taka, której się poświęcimy i tak się dzieje do dzisiaj. Chciałyśmy odczarować mit organizacji pozarządowych działających w podziemiach często za darmo. Marzyłyśmy, by ta fundacja uczciwie na siebie zarabiała. Z tym bywa na razie różnie, ale jesteśmy cierpliwe. Chciałyśmy też, aby ludzie od początku postrzegali nas jako ekspertki w tematach, którymi zamierzałyśmy się zająć, ale miałyśmy świadomość, że na to musimy sobie zapracować marką naszej organizacji. Ta fundacja to jest nasz sposób życia. Wywieranie wpływu na zmiany społeczne traktowane w kategorii pracy, której się całkowicie poświęcamy. Jednym z Waszych pierwszych projektów była akcja „Kobiety na pomniki”. W centralnym punkcie miasta – na placu Wolności – ustawiłyście cokoły. Obok małą wypożyczalnię strojów, umożliwiając poznaniankom niecodzienny bal przebierańców. Przez kilka godzin stanęło tam wiele kobiecych bohaterek – Aniele Tułodzieckie, Dąbrówki, Bibianny Moraczewskie, Wandy Modlibowskie, Julie Woykowskie, Heleny Szafran, Felki Płatek… Długo by wymieniać. Ten happening był efektem smutnej statystyki. Wcześniej doliczyłyście się, że w Poznaniu jest zaledwie jeden pomnik kobiety. Ta „jedynka” to jakiś niechlubny symbol marginalizowania roli kobiet w życiu publicznym? AK: Ta akcja wielu ludziom otworzyła oczy. Nie zdawali sobie sprawy, że w tak wielkim mieście jak Poznań, na te kilkadziesiąt pomników, jakie mamy, zaledwie jeden to pomnik kobiety, która nie jest symbolem jak np. Bamberka, tylko jest podpisana z imienia i nazwiska. To profesorka Maria Grzegorzewska, pedagożka, twórczyni pedagogiki specjalnej. Pomnik znajduje się zupełnie na uboczu, schowany na terenie szkoły na Grunwaldzie. PK: Ten jeden pomnik kobiecy na pewno można traktować jak symbol, ale nie tylko sytuacji w Poznaniu czy w Polsce, ale w ogóle na świecie, łącznie z Nowym Jorkiem. Tam niedawno zorientowano się, że w Central Parku nie ma ani jednego pomnika kobiecego, który nie byłby fikcyjną postacią. Ten jedyny kobiecy pomnik w naszym mieście świetnie obrazuje trendy polityczno-społeczne i architektoniczne w kontekście budowy miast, których domyślnie twórcami są mężczyźni. I ta nasza misja jest też o tym. Że przecież ci mężczyźni sami sobie te pomniki stawiali, a kobietom z tej strefy domowej, niepublicznej było się bardzo trudno wydo-

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz