| luty 2025 smacznego | 65 Dawniej objadano się pączkami nadziewanymi słoniną, boczkiem i mięsem, które obficie zapijano wódką. Dzisiaj pączki przyjmują słodkie nadzienie, a dla mnie chyba najbardziej ulubione to powidła śliwkowe i konfitura z róży. Chociaż niektórzy w swoich eksperymentach sięgają, przepraszam, głupoty. W jednej poznańskiej pączkarni swego czasu pojawiły się pączki nadziewane, tak ulubioną przez dzieci, Mambą. Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował… Chociaż minęło wiele czasu od tej desperackiej degustacji, to wciąż w pamięci mam ten obrzydliwy smak. Staropolskie przysłowie mówi: „Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła”. I tego powiedzenia się trzymajmy, bo w tym dniu trzeba chociaż na moment zapomnieć o dietach – oczywiście z rozsądkiem. Tradycja to rzecz święta. Tak wiele umiera, tak bardzo o nich zapominamy, dlatego nie szukajmy alternatywnych rozwiązań. Pączek musi być usmażony z piękną obrączką wokół, świadczącą, że pływał w przednim smalcu lub oleju, a nie wygrzewał się w piecu! Blisko niech nam zatem będzie do Władysława Broniewskiego i jego wiersza „Tłusty czwartek”: Góra pączków, za tą górą tłuste placki z konfiturą, za plackami misa chrustu, bo to dzisiaj są zapusty. (...) W tłusty czwartek się swawoli, później czasem brzuszek boli. Wróćmy do historii Jak mówią uczeni w piśmie, pączkami delektowali się już Rzymianie podczas obchodów przełomu zimowo-wiosennego. Pączki, którymi się raczyli, niczym nie przypominały naszych współczesnych. Były to smażone pasy ciasta, które smarowano miodowym lub rybnym sosem. Początkowo również w kuchni polskiej pączki były nadziewane słoniną. Nie będę ukrywał, że taka wersja pączków mi bardzo smakowała, to znaczy wytrawna. Miałem okazję jeść z bigosem, a także z mięsem. Takie z mięsem kaczym serwował zajazd pod Poznaniem i mam nadzieję, że w tym roku także to uczyni. Goście byli zachwyceni. Mówicie, że nie spróbowalibyście? Są pyszne, bo ciasto nie jest słodkie, więc wszystko się znakomicie komponuje. O słodkich pączkach – kreplach, jako pierwszy wspomniał Mikołaj Rej w „Wizerunku własnym człowieka poczciwego z połowy XVI wieku”. Jeszcze przed XVIII wiekiem pączki były twarde, na co zwrócił uwagę Jędrzej Kitowicz, pamiętnikarz na dworze króla Augusta III, który pisał: „Ciasta, także francuskie, torty, pasztety, biszkopty i inne, pączki nawet – wydoskonaliło się to do stopnia jak najwyższego. Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko mógłby go podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku znowu się rozciąga i pęcznieje do swojej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska” („Opis obyczajów za panowania Augusta III”). Władysław Reymont w „Chłopach” pisał: „U bogaczy to już od samego południa smażono pączki, że mimo pluchy po całej wsi rozwłóczyły się zapachy przepalonego szmalcu, prażonych mięsiw i jensze, barzej jeszcze jątrzące ślinę smaki”. Pączki były zatem synonimem dostatku. Symbol dobrobytu Do tego stwierdzenia pasują jak ulał przesądy. Jeden z nich mówi, że jeśli ktoś w tłusty czwartek w ogóle nie zje pączka, nie będzie się mu wiodło. W tym dniu statystyczny Polak zjada 2,5 pączka, a wszyscy razem w tym czasie zjadamy ich prawie 100 milionów. Dawniej, przyrządzając pączki, nadziewało się niektóre migdałem lub orzechem włoskim. Wierzono, że kto na taki trafi, będzie mieć w życiu szczęście. Pewnego razu jeden z portali PR uwspółcześnił ten przesąd i stworzył na tłusty czwartek takie oto motto: „PR-owcy, pamiętajcie o nowym przesądzie – ile zjedzonych pączków, tylu nowych klientów”. A więc jedzmy, by zapewnić sobie obfitość. Tu jednak możemy zetknąć się z grzechem obżarstwa. Zapytałem onegdaj światłego zakonnika, kiedy należy uznać, że popełniło się ten grzech. Zadumał się i powiedział, że właściwie nie ma wykładni, ale to jest chyba ten moment, kiedy pojawiają się pierwsze bóle, a my wciąż jemy… Przypomnę, że średnio jeden pączek waży około 60 gramów i zawiera około 200–300 kcal. Oznacza to, że jeśli zjemy jeden,
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz