SUKCES PO POZNAŃSKU 3/2020

SPORT | 95 sukces PO POZNAŃSKU | MARZEC 2020 S potykamy się pięć dni od zakończenia maratonu maratonów. Krzysztof siedzi w restauracji Parku Rekreacyjno-Sportowego Fair Playce. Uśmiecha się i wygląda na bardzo wypoczętego… Krzysztof Stępień: Wie Pani, ja lubię biegać i podró- żować, a to można doskonale połączyć, wystarczy do plecaka wrzucić buty. Ale to nie jest takie zwykłe bieganie. Staram się wybierać imprezy biegowe dla niewielkiej liczby osób, w ciekawych miejscach. Biegłem maratony w Himalajach, na Antarktydzie, Biegunie Północnym, biegłem po zamarzniętym jeziorze Bajkał, pustyni Ata- kama, na Saharze, w Patagonii, Nowej Zelandii. Przebie- głem maratony na wszystkich kontynentach i uznałem, że skoro to mi się udało, to dlaczego nie przebiec tego w tydzień. Ogromne wyzwanie. Jak się przygotować do ta - kiego biegu? Nie jest łatwo, ponieważ mało kto wie, jak do tego podejść. Do poprzednich biegów przygotowywałem się sam. Tylko raz korzystałem z pomocy trenera i było to przed biegiem w Himalajach. Do siedmiu marato- nów podszedłem jednak z rezerwą, wiedząc jakie to niebezpieczne. Miałem głównego trenera biegowego Huberta Króla i cały sztab ludzi w Fair Playce, którzy pomagali mi od strony ogólnorozwojowej i rozciągania mięśni. Tutaj wielkie podziękowania dla Ani Rękoś, która nadzorowała treningi. Do tego doszła rehabi- litacja, dieta. Właściwie to ostatnie cztery miesiące podporządkowałem tylko temu startowi i sumiennie się przygotowywałem. Dlaczego akurat teraz? Chciałem sobie zrobić prezent na 50 urodziny. I jest co celebrować. Zdecydowanie tak, pomimo że urodziny dopiero w przyszłym roku. To też ogromne wyzwanie logistyczne. Bieg organizuje Richard Donovan, biegacz, który ogarnia najbardziej ekstremalne imprezy na świecie. Organizacja takiego maratonu wymaga ogromnego doświadczenia, wiedzy, kontaktów logistycznych z firmami. W związku z tym, że plan jest bardzo napięty, trzeba nastawić się też na niespodzianki. Wtedy przychodzą nerwy. Przy okazji tego wyjazdu, po raz pierwszy w historii, jeden samolot miał wylądować na siedmiu kontynentach w siedem dni. W związku z tym, że na Antarktydzie wiał bardzo silny wiatr, piloci nie chcieli podjąć się tego zadania. To właśnie tam mieliśmy zaczynać. Richard podjął wtedy decyzję, że zamieniamy kolejność biegów i opóźniamy wszystko o jeden dzień. Wmiędzyczasie rosyjski samolot transportowy przy- leciał po nas, żeby nas zawieźć na Antarktydę. To spowodo- wało, że zaczęło brakować czasu i w ostatnich trzech dobach przebiegliśmy cztery maratony. Różnice między startami były liczone w godzinach. Między przebiegnięciem mety w Brazylii a startem w Miami było dwanaście godzin. To były ostatnie maratony, organizm wycieńczony, a czasu na regenerację brak. Ile osób biegło? W sumie na starcie było 36 osób, z tego kilka osób nie dobiegło do końca. Po raz pierwszy w historii w maratonie biegli Polacy. Kiedy nadszedł kryzys? Miałem dwa trudne momenty, ale na szczęście organizm nie odmówił mi współpracy. Pierwszy pojawił się na Antark- tydzie. Wynikało to nie z faktu, że było tam bardzo zimno, wiał silny wiatr i trzeba było być dobrze ubranym. Antark- tyda jest nieobliczalna, a zarazem ekscytująca. Problem pojawił się w głowie. Trzy lata temu, kiedy biegałem na Biegunie Północnym, odmroziłem sobie palce i ledwo unik- nąłem amputacji. Lekarze powiedzieli, że za drugim razem

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz