Sukces po poznańsku 3/2022
| MARZEC 2022 47 powiedzenia, bo narzucano im neonową reklamę i na nich przerzucano comiesięczne koszty utrzymania. O całościo- wym, odgórnym projekcie rozświetlenia ulic, na przykład Gwarnej, może świadczyć fakt, że wszystkie 12 neonów, które dla różnych podmiotów gospodarczych wykonała nasza pra- cownia (patrząc od strony Okrąglaka po prawej stronie), były zapalane w jednym czasie przy pomocy zegara sterującego. Które realizacje utkwiły Panu najbardziej w pamięci? Neon Adrii – jednego z najpopularniejszych w latach 70. lokali w Poznaniu. Aby móc go zawiesić, trzeba było dobudować dwupiętrową ścianę. Neon składał się ze 154 programów. Napis zapalał się stopniowo, rozpoczynając od litery A, która sama w sobie posiadała 100 programów. Dodatkową komplikację stanowiła przestrzenność liter. Każda z nich posiadała front, tył i dwa boki. Najpierw, od dołu ku górze, zapalał się front, następnie jeden bok i ko- lejno drugi. Później zapalały się napisy, jeden po drugim, a dzięki takiemu zabiegowi uzyskaliśmy tak trudną do wykonania głębię. Na zdjęciach tego nie widać, ale neon świecił się wszystkimi odmianami czerwieni. Ciekawa historia wiąże się również z odtworzeniem neonu Poznańskich Słowików, który powstał w 1974 roku. Po kilku latachekspozycji postanowiono jednakneon rozebrać. Zwró- cono się wówczas do mnie z prośbą o wycenę demontażu konstrukcji. Przygotowałem kalkulację, która przekraczała budżet przedsięwzięcia. Bardziej opłacało się pozostawić go na miejscu i pozwolić niszczeć. Dopiero w 2007 roku znalazł się sponsor, który podjął się sfinalizowania renowacji neonu. Ponowne uruchomienie odbyło się w 2007 roku podczas obchodów 80 urodzin Stefana Stuligrosza. Pamiętam to jak dziś. Staliśmy razemna balkonie po drugiej stronie ulicy. Pan Stefan trzymał w ręku duży włącznik, po wciśnięciu którego miał się załączyć neon. Nie wiedział tylko, że to była imita- cja. Na mój znak, w tym samymmomencie, w którym Stefan Stuligrosz cisnął włącznik, pracownik, z którym byłem na łączach telefonicznych, rozświetlił neon. Najdziwniejszy neon, jaki przyszło Panu wykonać? Proszę za mną, do pokoju obok, to Pani pokażę. Pani spoj- rzy i powie, co widzi? Nic nie widzi, bo to nie neon! To tylko niebieskie tło i białe neonowe rurki w kształcie cyferek 997. Tu nigdzie nie ma podłączenia elektrycznego. To jest imitacja neonu wykonana na potrzeby filmu. Klient przywiózł wycięte w styropianie cyfry, a naszym zadaniem było tylko uformo- wanie szklanych rurek na ich wzór. A jak powstawały miejskie neony? Otrzymywaliśmy zlecenie realizacji neonu z Urzędu Mia- sta. Jako wykonawca, kierowaliśmy prośbę o przygotowanie projektu graficznego do Pracowni Sztuk Plastycznych, która mieściła się przy ulicy Wrocławskiej 13. Po otrzymaniu pro- jektu plastycznego przekazywaliśmy go do działu konstruk- cyjnego i elektrycznego, które znajdowały się w naszej firmie i dopiero na tym etapie byliśmy w stanie oszacować kosz- torys prac. W przeszłości na etacie zatrudnialiśmy dwóch rysowników. Proszę zwrócić uwagę, że plastyk i rysownik, to dwie różne osoby. Plastyk projektował w skali 1:10, a rysow- nik rysował w skali 1:1 to, co plastyk wymyślił. Na przykład litery neonu H. CEGIELSKI – POZNAŃ miały wysokość 2 metrów, a koło zębate średnicę 7 metrów. Kolejno taki rysunek otrzymywał szklarz i na tej podstawie wykonywał neon. Rurki służące do tego celu wypełniało się luminofo- rem, czyli białym proszkiem odpowiedzialnym za zmianę kolorów. Natomiast, by neon świecił, należy zastosować gazy szlachetne: neon – czerwony i argon – niebieski. Rzadko ale jednak, korzysta się ze szkła kolorowego i wtedy luminofor powoduje, że kolory stają się bardziej wyraziste. No a gdzie rysowaliście takie duże litery? Wynajmowaliśmy sale gimnastyczne w szkołach i przeno- siliśmy tam nasz warsztat pracy. Rozwijaliśmy rulony kalki, rysowaliśmy kratownice o wielkości 10 cm x 10 cm, aby odzwierciedlić mały projekt w odpowiednich proporcjach. Z kalki kolejno kopiowaliśmy na zwykły papier i przekazywa- liśmy go na ślusarnię i na szklarnię. Gdyby nie neony, to co? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nawet gdy przyszedł kryzys, wierzyłem, że neony przetrwają i wróci na nie moda. Pierwsze tąpnięcie nastąpiło pod koniec lat 70., kiedy wskutek kryzysu gospodarczego nastąpił wzrost cen prądu i wiele neo- nów zgasło. Kolejna zapaść miała miejsce w 1989 roku. Wów- czas, po znacznej redukcji zatrudnienia i nie chcąc wypaść z rynku, podejmowaliśmy się innych prac – wykonywaliśmy kasetony podświetlane i szyldy, a także różne prace wysoko- ściowe jak czyszczenie rynien i obcinanie gałęzi drzew. Jakie były początki firmy? Firma powstała w 1957 roku w Warszawie i wraz ze wzro- stem zapotrzebowania i zainteresowania neonami, stwo- rzono osiem oddziałów w większych miastach Polski, w tym i w Poznaniu. W kolejnych latach przeszliśmy pod skrzydła miasta Poznań, stając się przedsiębiorstwem miej- skim. W 1993 roku wraz z 17 pracownikami założyliśmy spółkę, stając się w ten sposób firmą prywatną. 10 lat póź- niej zostało nas już tylko dwóch wspólników. A od 2008 roku jestem jej jedynym właścicielem, choć tak naprawdę, od stycznia 2022 roku to już syn zarządza Neonami. Jest Pan człowiekiem sukcesu? Całe życie robiłem to, co chciałem, ponieważ moja pasja była moją pracą. I to jest mój sukces! z
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz