SUKCES PO POZNAŃSKU 4/2020

WARTE POZNANIA | 21 sukces PO POZNAŃSKU | KWIECIEŃ 2020 domu mamwyposażone w stare rzeczy, bo później żona powiedziała stop. W kuchni mamy tylko wyspę i kredens z XIX wieku wkomponowane w nowoczesną zabudowę. Nie chodzi o to, żeby zawalić sobie tymi rzeczami mieszkanie. PR: Spokojnie można łączyć stare z nowymi. To ociepla i tworzy klimat. WM: Na szczęście nasze żony też to lubią. Pamiętacie pierwsze starocie, od których zaczęła się ta miłość? PR: Pamiętam. Początek studiów, a byłem na socjologii i miałem kolegę, który był wnukiem repatriantów ze Lwowa. Jego rodzice wrócili ze starym, pięknym bufetem. Zaczynał praktykę w Instytucie Matki i Dziecka w Rab- ce i nie miał warunków mieszkaniowych i mi ten bufet podarował. Przez długi czas stał u moich rodziców. WM: Rodzice mieli w domu antyki, ale zaczęło się tak naprawdę od kupionego przeze mnie, już nie pamiętam gdzie, żelazka z duszą. Kupiłem je jeszcze przed ślubem, czyli przez 1985 rokiem, z myślą, żeby podarować je swo- jej przyszłej żonie. Nigdy tego nie zrealizowałem, a mia- łem taki pomysł, żeby wygrawerować na nim: zabrałaś mi serce, zabierz też i duszę. Mam je do tej pory w domu. Później już jako nauczyciel w Głogowie kupiłem od ko- biety lustro eklektyczne, które bardzo nam się podobało i wędrowało z nami przez kilka mieszkań. Żelazko było z myślą o obecnej żonie? WM: Tak, oczywiście. My się znamy od dziecka. PR: Myślę, że trzeba też powiedzieć, że oprócz tych pasji, o których opowiadamy, to jest też nasz sposób na życie. Jak Wy się poznaliście? WM: Nasze żony miały kiedyś taką przygodę z odzieżą. Ewa, żona Piotra miała butik i brała do niego rzeczy od mojej żony, a sprowadzała je wtedy ze Stanów Zjedno- czonych. I tak się poznaliśmy. PR: A potem zaczęliśmy razem jeździć do tego Wrocławia. Dużo kupujecie jeszcze na giełdzie? PR: Wiesz sama, chodzisz i stale ci się coś podoba i my- ślisz sobie, że zaraz to ktoś kupi, więc lepiej ja to zrobię. Zresztą są dwie szkoły kupowania: kupuję od razu, nawet jak towar jest jeszcze nieco droższy, ale są też tacy, co czekają i chcą to kupić tuż przed zamknięciem po niższej cenie. Nie wiadomo, która lepsza. WM: Ponieważ mam antykwariat przestałem się martwić, że ktoś coś kupi przede mną. Będzie następne. Ale nie ukry- wam, że wiele przedmiotów trafia też do mojego domu. PR: Ja paru rzeczy, których nie kupiłem - żałuję. Np. pierwszego wydania Głosu Wielkopolskiego z 1945 roku. Nigdy więcej nie trafiłem. Któregoś razu trafiłem też na kolekcję trójwymiarowych zdjęć z wojennej Warszawy, robionych przez jakiegoś niemieckiego żołnierza. Koszto- wało to kilka tysięcy, ale okazało się, że ktoś to już kupił. Czyli kolejny raz spotykamy się na Giełdzie Anty - ków i Pchlim Targu w nowym miejscu. Nowi właściciele terenu Starej Rzeźni są bardzo otrawci na rozmowy i propozycje, kto wie, czy za jakiś czas, może to bę- dzie kilka lat, Giełda Antyków i Pchli Targ znowu nie wrócą w to miejsce. Będzie ono wyglądało już zupełnie inaczej, ale mamy nadzieje, że ten niesamowity klimat pozostanie. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz