SUKCES PO POZNAŃSKU 4/2021

Poziom wyżej | 59 sukces po poznańsku | kwiecień 2021 Trzeba mieć serce do samorządu Kiedy w 2002 roku zaczynałam pracę w dziennikarstwie, On został wójtem gminy Komorniki. Minęło 19 lat. Można powiedzieć, że oboje odebraliśmy już dowód naszej pracy i osiągnęliśmy dojrzałość. Komorniki w tym czasie zmieniły się nie do poznania, a za chwilę rozpocznie się budowa długo wyczekiwanego tunelu w ulicy Grunwaldzkiej w Plewiskach. O tym, jak ewoluowała gmina, jak zmienił się On i dlaczego wciąż w niedzielę myśli o pracy – zdradzi Jan Broda , samorządowiec z krwi i kości, ale przede wszystkim dobry człowiek. ROZMAWIA: Joanna małecka | ZDJĘCIA: Sławomir Brandt Panie wójcie, 19 lat to szmat czasu. Jan Broda: Sam się dziwię, że już tyle czasu minęło. Kiedy pierwszy raz startowałem w wyborach na wójta Komor- nik, to wyszło trochę z przypadku. Kandydatura, którą wcześniej opiniowałem, niestety nie sprawdziła się i kole- dzy postanowili mnie namówić na to stanowisko. Myślę, że wynikało to głównie stąd, że wcześniej miałem już styczność z samorządem, ponieważ byłem radnym w ra- dzie gminy, a nawet zostałem jej wiceprzewodniczącym. Poza tym startować miał ktoś z Plewisk i padło na mnie. Długo trzeba było Pana namawiać? Trochę nad tym myślałem, ponieważ miałem stałą pracę, którą bardzo lubiłem. Szkoda było mi to wszystko zostawiać. Początkowo zakładałem jedną kadencję, bo nie wiedziałem czy się tam odnajdę i czy dam radę. Bał się Pan, że po czterech latach Panu podziękują? Bardziej bałem się, że zrezygnuję. Pamiętam, że nawet na zebraniach wiejskich przed wyborami mówiłem mieszkańcom, że jeśli nie poradzę sobie i nie odnajdę się na tym stanowisku, to będę musiał się wycofać. Minęła jedna kadencja, potem były drugie wybory, trzecie i przeoczyłem moment, w którym mogłem się jeszcze wycofać. Tuż przed emeryturą wracać do zawodu byłoby niesamowicie trudno. Pytanie czy miałbym w ogóle dokąd wracać? Firma ma dziś zupełnie nowy profil produkcji. Ludzie i opatrzność pozwoliły mi zostać na stanowisku wójta i tak jest do dziś. Jak wyglądały pierwsze wybory? To był dla mnie szok! Po gminie jeździł wielki banner, wisiały plakaty z moim zdjęciem. To była niesamowita przygoda. Do dnia wyborów nie sądziłem, że wygram. Wygrałem minimalnie, bo różnicą 86 głosów. Rzeczywiście niewielka przewaga. Tak, ale myślę, że zdecydowały Plewiska, moja wieś rodzinna, w której mieszkam od dziecka. I jestem im za to bardzo wdzięczny. Zresztą do dziś tu mieszkam. Czy sąsiedzi kibicowali? Euforii może nie było, ale najbliżsi sąsiedzi mówili: Jasiu, próbuj. I spróbowałem, czego absolutnie nie żałuję. Dzięki temu mogłem sprawdzić, czy jest to praca dla mnie. Jest? Tak, zdecydowanie. Z czasem ludzie mi zaufali i w kolej- nych wyborach wygrywałem już większością głosów. Można powiedzieć, że ludzie Pana lubią? No nie wszyscy (śmiech). Gdyby wszyscy mnie lu- bili, chyba byłoby niedobrze. Ludzie dziś są bardzo krytyczni. Społeczeństwo zmieniło się bardzo. Kiedy w latach 80. włączałem się w sprawy społeczne będąc

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz