| KWIECIEŃ 2024 NA OKŁADCE | 23 ności sportowe, teatr u Przyjaciół w Poznaniu, robimy paczki dla rodzin. To też nas kształtuje i pokazuje, że nie jesteśmy tylko marką, która zarabia pieniądze, ale firmą o ludzkiej twarzy. Nie bez powodu otrzymał Pan odznakę honorową „Za zasługi dla województwa wielkopolskiego”. Po tylu latach pracy zostać uhonorowanym przez marszałka to wielkie wyróżnienie. To trochę tak, jakby ktoś powiedział mi po prostu głośno: „Dziękuję”. Odbywało się to podczas 30-lecia Wielkopolskiego Klubu Kapitału w Porcie Sołacz, w czerwcu 2023 roku. Dokładnie w tym samym miejscu, w dawnej restauracji Meridian, 30 lat temu odbyła się założycielska kolacja Lafrentz. W przyszłym roku będziemy właśnie tam świętować urodziny. To dobry znak. Jak Pan trafił do tej firmy? Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że pracę załatwił mi ojciec. Był wieloletnim dyrektorem rejonu dróg publicznych w Kościanie, a potem przedsiębiorstwa drogowego. Kolega taty, który znał pana Lafrentza, ówczesnego właściciela firmy, od którego nazwiska powstała jej nazwa, zadzwonił któregoś dnia zapytać, czy młody nie chciałby przyjść do pracy. I tak to się zaczęło. Zaczynałem od zera, uczyłem się wszystkiego od początku. Moim szefem i mentorem był Janusz Szostak. Tworzyliśmy tę firmę w Polsce na początku we dwóch. Z biegiem lat dołączały kolejne osoby. Początkowo zajmowaliśmy się tylko nadzorami budowlanymi. Jako 25-latek jeździłem sam z dokumentami, kupowałem papier, drukarki, odwiedzałem różne gabinety ważnych ludzi i uczyłem się każdego dnia, jak zarządzać przedsiębiorstwem i jak zdobywać zaufanie pracowników, budując jednocześnie własny autorytet. Uważam, że to jest bezcenne, poznawać model firmy od zera. Kiedy Janusz przeszedł na emeryturę, naturalną koleją rzeczy było, że ja wejdę na jego miejsce. Lata upływają, a ja wciąż nie wiem, jak on to robi, że z roku na rok wygląda młodziej, a ja się starzeję (śmiech). Pierwsza siedziba? Wynajmowaliśmy pokój przy ulicy Chłapowskiego na 3. piętrze. Potem przenieśliśmy się do innego biurowca, dalej kupiliśmy biurowiec przy ulicy Zbąszyńskiej, ale tam też zrobiło się ciasno. Dziś spotykamy się na Kamiennogórskiej. Może i czas wybudować swoją siedzibę, ale gdzieś przeczytałem, że jeśli po 20 latach firma zabiera się za budowanie siedziby, zazwyczaj upada. No to może lepiej nie zaczynać. Dobrze się tutaj czujemy, mamy ładne przestrzenie. Niczego więcej nie potrzebujemy. Wolę pieniądze zainwestowane w budynek przeznaczyć dla ludzi. Co Pana tak napędza? Dobre pytanie. Wie Pani, ja nie lubię monotonii, nie umiem usiedzieć w miejscu. Muszę działać, kreować, zmieniać. Nie lubię czegoś nie wiedzieć i siedzieć w ostatnim wagonie. Chcę nadążać za tym, co daje nam świat, korzystać z rozwiązań, wdrażać nowe projekty. Nie lubię dwóch stwierdzeń: „za moich czasów było tak…” – to nic nie wnosi. I drugie – „dopóki mieszkasz pod moim dachem, będziesz robić to, co ci każę”. To tak, jakbym powiedział do ludzi: „dopóki pracujesz w tej firmie, będziesz bezmyślnie wykonywać moje polecenia”. Nie podpisałbym się pod tym i moim dzieciom tego nie powiedział. Dzieci muszą próbować, żeby zrozumieć. Ludzi zatrudnia się po to, żeby decydowali. Oczywiście, czasami trzeba coś skonsultować, ale nie ma nic ważniejszego niż zaufanie do pracowników i danie im kompetencji adekwatnych do stanowiska. Tylko wtedy można się rozwijać. Tylko wtedy firma może być liderem. z
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz