SUKCES PO POZNAŃSKU 4/2024

| KWIECIEŃ 2024 35 Jakie były początki Państwa firmy z ponadstuletnią tradycją? Magdalena Puszman-Kornak, prezeska firmy Puszman: W latach 20. XX wieku mój dziadek Stanisław Puschmann otworzył mały zakład rymarsko-siodlarsko- -tapicerski w wielkopolskiej miejscowości Kobyla Góra. Swojego fachu uczył synów, dlatego po jego śmierci, mój ojciec, jako najmłodszy z braci, przejął jego zakład. W 1955 roku rodzice przenieśli się do Sycowa, gdzie ojciec założył swój zakład rymarsko-tapicerski. Od tego czasu nasza firma działała nieprzerwanie, dlatego przyjęliśmy tę datę jako początek marki Puszman. W przyszłym roku świętujemy 70-lecie firmy. Pani ojciec, Antoni Puschmann (po wojnie nazwisko urzędowo spolszczone na Puszman), ukierunkował swą działalność na wyroby tapicerowane – kontynuował jednak rzemiosło Pani dziadka? Zapotrzebowanie na produkty siodlarstwa czy rymarstwa stopniowo zanikało, więc ojciec skoncentrował się na tapicerce, co też było mu bliższe. Skupił się na wytwarzaniu ponadczasowych mebli wypoczynkowych i do spania. Były to bardzo solidne, praktycznie niezniszczalne meble. Ojciec sukcesywnie rozwijał firmę, w 1965 roku zbudował zakład z prawdziwego zdarzenia. Początkowo zatrudniał kilku pracowników, szkolił uczniów, pod jego czujnym okiem wyrosły dziesiątki czeladników tapicerstwa, również wielu obecnych właścicieli dużych firm, którzy też doczekali się kolejnych pokoleń. W latach 80. ojciec zatrudniał już 25 osób, co na tamte czasy było wyczynem. Sukcesywnie rozbudowywał firmę i rynki zbytu. Ojciec był wizjonerem wykraczającym poza ówczesne standardy. Myślał perspektywicznie, inwestował, pragnął się rozwijać, więc dusił się w tamtych realiach. Borykał się przez to z wieloma trudnościami, ponieważ jako prywatny właściciel był źle widziany przez ówczesne władze, które przedsiębiorców określały obraźliwymi określeniami „prywaciarz”, więc latami był skutecznie tłamszony i regularnie nękany przez organy kontroli. Ta długotrwała i stresująca sytuacja bardzo go uwierała, odciskając się piętnem na jego zdrowiu. Zmarł w wieku 57 lat na trzeci zawał serca. Dlaczego zdecydowała się Pani przejąć rodzinny biznes? Taka była wola mojego ojca. Moja najstarsza siostra jest ekonomistką, więc pomagała mamie prowadzić firmę po śmierci ojca, ale miała inne plany na życie. Ja, po ukończeniu studiów i założeniu rodziny, podjęłam się tego wraz z moim mężem. Zainwestowaliśmy w sprzęt, nowe maszyny, kolejne obiekty i stopniowo przez te 25 lat rozwijaliśmy firmę, aż do teraz. Obecnie zatrudniamy około 250 osób, mamy trzy zakłady produkcyjne, nowoczesny park maszynowy i w ostatnich latach bardzo przyspieszyliśmy z rozwojem. Jesteśmy praktycznie we wszystkich liczących się podmiotach handlowych w całej Polsce. Zaczęliśmy też wzmacniać markę za granicą. Nasze wyroby sprzedajemy w przeszło 20 krajach w Europie, Ameryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Pani dzieci przejmą kiedyś rodzinny biznes? Nasz starszy syn, inżynier budownictwa, już w trakcie studiów stwierdził, że jednak chciałby z nami prowadzić firmę. Ukończył więc magisterium z zarządzania produkcją i studia podyplomowe MA. Wykorzystując swoje umiejętności techniczne oraz odziedziczone talenty artystyczne, zaczął projektować meble. Młodszy syn, student zarządzania, również zapowiedział już, że w przyszłości chce do nas dołączyć. My z mężem nie chcieliśmy wymuszać tego na naszych dzieciach, więc cieszymy się, że sami tak zdecydowali. Od tego czasu wstąpiła w nas nowa energia, nastąpiła zmiana PUSZMAN Jesteśmy praktycznie we wszystkich liczących się podmiotach handlowych w całej Polsce. Nasze wyroby sprzedajemy w przeszło 20 krajach w Europie, Ameryce Północnej i na Bliskim Wschodzie

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz