| KWIECIEŃ 2024 POZIOM WYŻEJ | 53 Cztery kontynenty, czterdzieści cztery kraje i ponad tysiąc noclegów na dziko – to podsumowanie ośmiu długodystansowych wypraw po Europie Wschodniej i Azji, którą Łukasz Majewski pokonał na rowerze. Od ośmiu lat przemierza dziesiątki tysięcy kilometrów wyposażony jedynie w namiot, marzenia i chęć przeżycia niezwykłej przygody. Właśnie wrócił z kolejnej podróży i opowiada o ludziach poznanych w drodze, rutynie dnia codziennego oraz o momentach zwątpienia. W swoich social mediach pokazuje, jaki jest świat z perspektywy siodełka roweru. ROZMAWIA: DOMINIKA JOB | ZDJĘCIA: ARCHIWUM PRYWATNE Niedawno wróciłeś ze swojej ósmej rowerowej wyprawy – po czterech miesiącach jazdy i pokonaniu 7500 km dojechałeś do stolicy Senegalu. Jakie historie można usłyszeć na Twoich spotkaniach „Afrykańska odyseja – z Poznania do Dakaru na rowerze”? Łukasz Majewski: Zawsze zaczynam od statystyk, bo o to wszyscy pytają – ile wydałem pieniędzy, jaka była średnia kilometrów przejechanych w ciągu dnia, ile dni to zajęło, jaki był najwyższy punkt, na który wjechałem. Następnie zabieram ludzi z Poznania na Gibraltar, przejeżdżamy przez osiem krajów europejskich. We Włoszech będziemy moknąć, złapiemy pchły i będziemy cierpieć. Stamtąd pojedziemy do Hiszpanii, gdzie zatrzymałem się u znajomych w Barcelonie, pojedziemy w góry Sierra Nevada, na najwyższy punkt 3500 m n.p.m., z którego spróbujemy zjechać i nie dostać hipotermii. Następnie pojedziemy do Afryki – będzie Maroko, Mauretania, wysokie góry Atlas, wspaniała lokalna kuchnia. Będzie przejazd pociągiem towarowym i mała wioseczka, gdzie zamieszkałem w otoczeniu kóz. Przejedziemy Saharę, gdzie oczywiście parę razy złapałem biegunkę. W Senegalu powita nas cała wioska, dzieciaki będą prosić o prezenty, a dorośli nazywać mnie tubab, czyli biały. Mnóstwo historii – śmiesznych, trudnych, ale zawsze pozytywnych. Jak to jest wsiadać na rower, wiedząc, że przed Tobą ponad siedem tysięcy kilometrów do celu? W przypadku tak dalekich wypraw początki zawsze są trudne, dlatego staram się nie myśleć o tym, dokąd jadę, tylko skupiać na danym dniu. Nie wybiegam myślami dalej niż o tydzień. Punkt, do którego zmierzam, będzie ważny dopiero za parę miesięcy, kiedy będę się tam zbliżał. Gdybym skupiał się na tym, ile jeszcze kilometrów przede mną, szybko pojawiłby się kryzys. Jak wygląda świat z perspektywy siodełka roweru? Rower daje możliwość docierania do nowych miejsc, odkrywania tego, co umyka podczas podróży w inny sposób. To poznawanie całych obszarów, a nie tylko punktów na mapie. Moja rowerowa wyprawa odbywa się w permanentnym niedostatku, wielu rzeczy mi brakuje, a to z kolei sprawia, że często poznaję lokalnych mieszkańców, którzy zaciekawieni moją osobą zatrzymują mnie, zapraszają do swoich domów i słuchają moich opowieści. Rower staje się paszportem i przepustką do poznawania ludzi – daje mi okazję zobaczenia, jak żyją, ale też dowiedzenia się trochę o sobie, kiedy tak opowiadam innym swoją historię. Dzięki temu, że jeżdżę po świecie na rowerze, staję się bardziej gościem niż turystą. Jacy są ludzie, których poznajesz w drodze? Generalnie ludzie na świecie są bardzo dobrzy. Mówię o tym głośno, bo wiem, że dla niektórych jest to odkrywcze stwierdzenie (śmiech). W każdym kraju, w zetknięciu z różnymi kulturami, zawsze trafiam na ludzi, którzy są przyjaźni, otwarci, chętni do pomocy – podpowiedzą, gdzie jest sklep, podwiozą, gdy zepsuje mi się rower, nakarmią i napoją, kiedy jestem na pustyni, czy zaproszą do siebie i udostępnią mi miejsce noclegowe. Wiadomo, że wszędzie trzeba na siebie uważać, bo różne rzeczy się dzieją, ale też nie dajmy się omamić komunikatami, które do nas docierają z mediów szukających sensacji. Często króluje tam narracja, że biedni ludzie są źli i na pewno będą chcieli mnie okraść. A ja od lat przebywam z ludźmi, którzy mają znacznie mniej ode mnie Rower daje możliwość docierania do nowych miejsc, odkrywania tego, co umyka podczas podróży w inny sposób. To poznawanie całych obszarów, a nie tylko punktów na mapie
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz