SUKCES PO POZNAŃSKU 5/2021

34 | Głos biznesu | maj 2021 3 L a t a m a m y Ma to też swoje dobre strony, bo przyzwyczajamy się również do złych rzeczy. Są badania wskazujące na to, że poziom szczęścia osób chorujących na nerki w momencie zachorowania oczywiście spadł, ale po sześciu miesiącach okazywało się, że wracają do poziomu szczęścia, który mieli przed diagnozą, przed chorobą. Mimo tego, że mieli świadomość konieczności dializ do końca życia. Jeśli do wszystkiego się przyzwyczajamy, to czy w ogóle możemy być szczęśliwi? To nie jest przypadek, że ludzie, którzy osiągnęli już sukces, niekoniecznie są szczęśliwi. Bo oni się do tego przyzwy- czajali. Sposobem na to, żeby być szczęśliwym, nie jest jednorazowe wprowadzenie jakiejś zmiany w życiu, tylko staranie się każdego dnia osiągać odrobinę więcej, ciągle coś dodając. Czy ekonomia i szczęście to nie są tak właściwie dwa pojęcia, które się wykluczają? Większość ludzi, kiedy myśli o ekonomii, skupia się na pieniądzu, gospodarce, podatkach, kryzysie. Rzeczywiście te skojarzenia są raczej mało sympatyczne, mało radosne. Ekonomia wydaje się nauką smutną i na wskroś racjonalną. Natomiast ekonomia to nauka, w której zastanawiamy się, w jaki sposób wykorzystać to, co mamy tak, żeby przynosiło największą korzyść. Przede wszystkim mamy czas. Jak więc wykorzystać czas, żeby osiągnąć to, co jest dla mnie ważne? Jeżeli zgodzimy się, że nawet nieświadomie, to jednak osta- tecznie każdy człowiek chce być szczęśliwy, naszym celem jest szczęście. Może ważny jest sukces zawodowy, ale prze- cież ma on prowadzić do szczęścia. Jeśli ważne jest to, żeby zapewnić byt rodzinie, to również prowadzi do szczęścia. I gdyby tak się nad tym zastanowić, to ostatecznym celem naszych decyzji, wyborów i zachowań, jest właśnie szczęście. Przecież nikt się nie zastanawia, po co ma być szczęśliwy. W ten sposób właśnie patrzę na ekonomię. Każdy z nas ma do wykorzystania pewne zasoby. Pytanie – co z nimi zrobi, by osiągnąć szczęście? To mnie najbardziej interesuje. Po- nieważ mówienie o szczęściu jest dość trudne, bo każdy ma na nie swój pogląd, to – mówiąc kolokwialnie – próbuję to wszystko jakoś ogarnąć, poprzez to, co na ten temat mówi nauka. Większość rzeczy, do których odwołuję się podczas zajęć, pisania na blogu czy też pisania książek, to po prostu badania naukowe. Dlaczego akurat ekonomia szczęścia? Obudził się Pan pewnego dnia i stwierdził, że będzie się nią zajmował? Szczerze mówiąc, trochę tak było. Naukowcy w pewnym momencie muszą skoncentrować się na jakimś określonym obszarze wiedzy. Kiedy robiłem doktorat, skupiałem się na polityce rodzinnej. Po kilku latach zajmowania się tym samym tematem, naprawdę czułem się zmęczony. Nie miał już dla mnie żadnego powabu, mimo że wtedy najbardziej się na nim znałem. W tym dole mentalnym zacząłem po- szukiwać czegoś, co by mnie zainteresowało i wtedy wła- śnie natknąłem się na prace dotyczące ekonomii szczęścia. Ta dziedzina jest relatywnie dość młoda, bo ma ok. 20–25 lat. Teraz jest taki światowy trend interesowania się szczę- ściem, ale jeszcze do niedawna tak nie było. Wszedłem w tę tematykę wtedy, kiedy dopiero zaczęła rozkwitać. Później na chwilę wróciłem do rozważań o rodzinie i poli- tyce rodzinnej po to, by połączyć to ze szczęściem. O tym pisałem w książce, w której zastanawiam się, jak podział pracy w rodzinie, inwestowanie w dzieci czy instagramowe matki wpływają na szczęście pojedynczych ludzi. A czy jako społeczeństwo jesteśmy szczęśliwi? Poziom szczęścia Polaków regularnie się zwiększa. Wynika to z tego, że jesteśmy jeszcze krajem na dorobku, a w ta- kich krajach bogacenie się społeczeństwa sprzyja zwięk- szaniu poziomu szczęścia. W którymś momencie to się skończy. Będziemy jako społeczeństwo na tyle majętni, że zwiększanie bogactwa już nie będzie prowadziło do zwiększania szczęścia. Wtedy będzie się liczył głównie styl życia. Co robię w swoim życiu, kiedy czuję się ekonomicz- nie zabezpieczony? Nie ma wielu badań na ten temat, ale mówi się o tym, że Polacy coraz częściej są otyli, ale z drugiej strony coraz więcej Polaków uprawia sport. Robią nam się dwie grupy. Polacy zwiększają zaintereso- wanie medytacją, duchowością, zdrowym trybem życia, zdrowym jedzeniem, kształceniem się. I to może pomóc osiągać szczęśliwość. Z drugiej strony mamy ludzi wyłą- czonych, pozbawionych perspektyw, cierpiących z powodu samotności, braku celu. Różnice niestety rosną. Czy to znaczy, że podczas pandemii wszyscy mamy już ten sam styl życia? Zupełnie nie. Robiliśmy badania podążając za tymi samymi ludźmi przez trzy miesiące. Badaliśmy 200 studentów i absolwentów. Sprawdzaliśmy, w jaki sposób pandemia wpływa na ich szczęście. Okazało się, że kiedy ktoś stracił pracę, a praca była dla niego tylko źródłem dochodu bez którego przez jakiś czas mógł się obyć, to nie wpłynęło to na jego szczęście. Ale jeśli ktoś stracił pracę, a praca była dla niego pasją, to było kompletnie inaczej. Druga rzecz dotyczyła relacji. Osoby, które są bardziej zamknięte w sobie, introwertyczne i trzymające się z boku, nie potrafiące być aktywnie częścią grupy choćby przy wykorzystaniu mediów społecznościowych, naprawdę traciły na poziomie szczęścia. Grono znajomych, relacje i przyjaźń, to coś, co chroniło przed skutkami pandemii.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz