SUKCES PO POZNAŃSKU 5/2022
| MAJ 2022 60 | POZIOM WYŻEJ mi pracę w gabinecie lekarza rodzinnego niedaleko domu. Długo się nie zastanawiałam. Przyszłam i zostałamw duecie z dr Lilianą. Popatrz, minęły 24 lata, a my nadal razem. Po- lubiłam to miejsce, mam swoich pacjentów – tych małych i dużych, wszystkich znam. Wiem, że „Twoje” dzieci, a więc mali pacjenci, nie boją się przyjść do Ciebie na szczepienie. To prawda. Tak właśnie o nich mówimy – „nasze dzieci”. Jak to możliwe? Trzeba traktować dzieci poważnie. Trzeba uświadamiać, oswajać i edukować. Moi mali pacjenci wyrażają zgodę na szczepienie. Oczywiście mowa o tych 6, 10, 14 czy 18-lat- kach. Długo rozmawiamy. Czasami się stroją przychodząc domnie, traktując ten dzień jak święto. Bardzo to doceniam. Przy okazji edukujemy też rodziców. I to jest fantastyczne. Tęsknisz za pacjentami, którzy odeszli? Może tęsknota to zbyt duże słowo, ale na pewno o nichmyślę. Kiedy dowiadujemy się, że nasz pacjent odchodzi, opisujemy kartotekę, chowamy do archiwum w systemie komputero- wym. Nie wykasowujemy numerów telefonów tych osób. Tak długo jak o nich pamiętamy, tak długo w nas żyją. Dlaczego pielęgniarstwo ma sens? Bo pomaganie ma sens, bo to jest piękny zawód. Po tylu la- tach pracy mogę Ci śmiało powiedzieć, że moje marzenia Ja zwyczajnie nie miałam jej wtedy i tyle. Z czasem rozko- chałam się w dermatologii, do której do dzisiaj mam słabość. Do dermatologii czy do męża, którego poznałaś właśnie tam? Do obu (śmiech). Faktycznie, mój mąż był moim pacjen- tem. Pamiętam, jak się poznaliśmy. Wróciłam wtedy z tur- nusu rehabilitacyjnego z Natalką, chorującą na porażenie mózgowe, którą się opiekowałam. Pamiętam, że byłam pięknie opalona, wypoczęta, pełna wrażeń. Opowiadałam na oddziale, jak wspaniała jest hipoterapia i jakie jesteśmy szczęśliwe. Nagle podszedł do mnie mężczyzna i mówi, że go boli palec. Zapytałam: Pan jest policjantem? Odpowie- dział, że tak. – Jakmam się czuć bezpiecznie, skoro Pana boli palec? – zapytałam. Roześmiał się. Na końcu usłyszałam, że jestem bardzo dobrą pielęgniarką, ale wredną (śmiech). No i zostałam Jego żoną. Czy poza mężem pamiętasz swoich pacjentów? Pamiętam, bo dermatologia była oddziałem, na którym pacjenci leżeli dość długo. Przez ten czas zżywaliśmy się ze sobą. Organizowałam turnieje remibrydża dla pacjentów, żeby aż tak nie dłużył im się pobyt w szpitalu. W wolnych chwilach wpadałam do świetlicy oddziałowej zobaczyć jak im idą zmagania. Było tyle śmiechu… Dziś nasz oddział już niestety nie istnieje. Potem urodziłam córkę Juliannę, tu oto siedzącą, i nie mogłam już wrócić do szpitala, do pracy zmianowej, z powodów rodzinnych. Zaproponowano
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz