SUKCES PO POZNAŃSKU 5/2022

Z SUKCESEM | 69 | MAJ 2022 Od małego rozkręcał wszystko, co wpadło mu w ręce. Kiedy miał 14 lat, mistrz Romuald Jankowiak zaczepił go i zaprosił do warsztatu, dając do sprawdzenia zegarek. Od razu zabrał się za rozbiórkę i… przepadł na zawsze. Pracując z zegarkami czuje, jakby czas się dla niego zatrzymał. I tak od 40 lat Janusz Bilicki , mistrz sztuki zegarniczej, mierzy się z czasem. Spotkać go możecie w jego zakładzie przy ulicy Sienkiewicza 9a wśród wielu antyków, które mają duszę. ROZMAWIA: KAROLINA MICHALAK | ZDJĘCIA: SŁAWOMIR BRANDT LUBIĘ PRACOWAĆ Z CZASEM Co Panu sprawia największą przyjemność w pracy? Janusz Bilicki: Trudne i nietypowe tematy. Zdekonstru- owane modele zegarków, w których najpierw trzeba dojść do tego, jakiego elementu brakuje, jak on wyglądał, z czego był wykonany i jaką pełnił funkcję, potem spróbować to od- wzorować. Mimo że dzisiaj jest mnóstwo firm, które spe- cjalizują się w dorabianiu części do zegarów, to jednak cała frajda w ich naprawie polega na tym, aby wykonać braku- jącą część samodzielnie w takiej technologii, w jakiej zegar został wykonany, np. wXVIII w. Często też przy rekonstruk- cjach posiłkuję się gotowymi elementami, wyciągniętymi z innych starych zegarków. Rozkręca Pan jeden, by naprawić drugi? Prawie. Podróżuję po Europie i odwiedzam pchle targi, by zakupić stare zegary na tak zwaną „rozbitkę” lub by pozy- skać materiał typowy dla danego okresu i z niego wykonać brakujące elementy. Dokładam wszelkich starań, aby reno- wacja odbyła się przy użyciu oryginalnych starych elemen- tów. Tylko wtedy mogę dać klientowi gwarancję, że dany model posłuży jeszcze kolejne 300 lat (uśmiech). Od jednego z moich poprzednich rozmówców usły - szałam, że potrafi Pan naprawić każdy zegarek. Chciałbym, ale niestety nie każda renowacja koń- czy się sukcesem. Czasami trafiają do mnie zegary w bardzo złym stanie i słabej jakości. Oczywiście, podejmuję próbę, bo to jest wyzwanie i zadanie, które trzeba zrealizo- wać, ale uprzedzam wtedy klienta, że rokowania są małe i żeby nie pokładał w moich rękach zbytniej nadziei. A jak się rozpoczęła Pana przygoda z zegarkami? Wszystko przez mojego wuja i sąsiada, którzy byli zegar- mistrzami. Mimo że wuj, Kazimierz Siwek, był wybitnym fachowcem i miałem go pod ręką, to jednak nie posiadł zdol- ności pedagogicznych. Wuj był samotnikiem i introwerty- kiem, człowiekiem bardzo oddanym swojej pracy i do pełni skupienia potrzebował przestrzeni wolnej od ludzi. Najwięcej natomiast nauczyłem się od mojego sąsiada, mistrza Romu- alda Jankowiaka, który wprowadzał mnie w ten zawód. Od małego rozkręcałem wszystko, co wpadło mi w ręce. Interesowałamnie technika wykonania urządzeń i mechani- zmy, które wprowadzały te urządzenia w ruch. Gdy miałem 14 lat mistrz Romuald zaczepił mnie, zaprosił do warsztatu i dał mi do sprawdzenia zegarek. Nim przystąpiłem do roz- biórki, obejrzałem go z każdej strony i zastanawiałem się, co może być z nim nie tak. I to mu wystarczyło. Powiedział do mnie wtedy, że zrobiłem najważniejszą rzecz: włączyłem myślenie nim podjąłem działanie. I tak się zaczęło. W jaki sposób zdobył Pan formalną wiedzę? W warsztacie, pod okiem mistrza, odbyłem trzyletnią praktykę przyuczenia do zawodu. Równolegle uczęszcza- łem do szkoły i zdobyłem wykształcenie ogólne. Mistrz

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz