SUKCES PO POZNAŃSKU 5/2024

5(69) / maj 2024 JAGODA GOŁĘBIEWSKA, PREZES GRUPY SWGK Mamy 6 lat! ISSN 2545-0174 MIEJSKI mAGAZYN LIFESTYLOWY W BIZNESIE NAJWAŻNIEJSZE SĄ RELACJE WARTE POZNANIA MAMA POZIOM WYŻEJ POD PAPUGAMI GŁOS BIZNESU WIELKOPOLSKIE FILARY BIZNESU

www.wspon.pl 30-lecie marki WSPON Wielkopolskie Stowarzyszenie Pośredników w Obrocie Nieruchomościami 10 MAJA 2024 SPONSORZY STRATEGICZNI SPONSORZY GŁÓWNI SPONSORZY PATRONI HONOROWI www.spechouse.pl www.otodom.pl www.everest-realty.pl www.koneser-nieruchomosci.pl www ajland.pl www.kwpoland.com www.mls.org.pl www.sagabrokers.pl www.notus.pl www.okazjonalny.info www.ptaknieruchomosci.pl www.rysunek-nauka.pl www.bmw-smorawinski.pl www.poznan.pl www.pfrn.pl www.ue.poznan.pl www.put.poznan.pl .

| MAJ 2024 WSTĘP | 3 Bez zakwitł w tym roku wcześniej. Szłam spacerem w kierunku centrum miasta i zatrzymywałam się wiedziona zapachem, który uwielbiam. Uśmiechałam się do siebie. Wiosna przyszła wcześniej, przeplatana zimą pogubiła ciepłe promienie słońca. Jedni dumnie paradowali w krótkich spodenkach, inni opatuleni w czapki i szale wystawiali twarze do słońca. Szłam tak Świętym Marcinem, kompletnie poorana w środku, ze zbitymi szybami, pękniętym rantem myśli, bateriami, które po sześciu latach ciężkiej pracy zwyczajnie się rozładowały, a ładowanie nocne przestało wystarczać. Skręciłam w Ratajczaka, weszłam po schodach, zapukałam do drzwi. Otworzyła mi przemiła pani. Usiadłam przy barze w Dash. Adam Sobolewski, jak dla mnie mistrz miksowania smaków, o nic nie pytał. Postawił przede mną bezcukrowy eliksir, wiedząc, że od lipca cukru nie spożywam, uśmiechnął się i odszedł. W głowie płynęły obrazy. W tym nadludzkim pędzie maj przyszedł za wcześnie. Gdzieś pouciekały dni, miesiące, chwile. Maj jest dla mnie miesiącem wyjątkowym. Rozpoczyna długo wyczekiwaną przeze mnie wiosnę, daje radość z codzienności, ale daje też wielką dumę. W maju „Sukces” ma swoje urodziny. Tych 6 lat minęło jakby to był moment. Pamiętam, kiedy wraz z Hanną Kowal, siedząc w ciemnym pokoju, układałyśmy jego zarys. Dzisiaj jest najchętniej czytanym, szanowanym i poważanym miesięcznikiem lifestylowym w Wielkopolsce. To niezwykłe. To efekt wielu lat wielkiej pasji, ciężkiej pracy, relacji, trudnych i pięknych chwil. „Sukces” to ludzie – to nasi klienci, partnerzy, przyjaciele. To ich historie, czas, słowa, gesty. Wreszcie to opowieść – o sukcesach tych małych i dużych. Każdy z nich jest wyjątkowy i ważny. Z tego miejsca, w wyjątkowym maju, dziękuję wszystkim, którzy wraz ze mną tworzą ten niezwykły magazyn. Dziękuję ludziom wybitnym, ludziom o wielkiej pasji, sercu z cholernie dobrym warsztatem. Każdego dnia jestem Wam wdzięczna za tę podróż! Hanna Kowal, Anna Skoczek, Iza Czaińska, Dorota Kalińska-Łuczak, Dominika Job, Martyna Pietrzak-Sikorska, Ania Jasińska-Pawlikowska, Karolina Michalak, Małgorzata Rybczyńska, Krzysztof Grządzielski, Elżbieta Podolska, Juliusz Podolski, Agata Jesse Obiektywnie, Dorota Urbańska, Monika i Piotr Pasieczni – Fotobueno, Elżbieta Ignacionek, Jacek Mroczkowski, Janusz Ludwiczak, Paweł Cieliczko. SUKCES TO WY! Dziękuję, że jesteście. Dziękuję wszystkim, którzy dołożyli swoją nawet malutką cegiełkę do tego projektu przez tych sześć lat. Którzy byli ze mną, ale z różnych powodów ich już nie ma. Dzięki pracy Was wszystkich dzisiaj mamy się czym pochwalić. Kiedy to czytacie, jestem daleko stąd. Ładuję to, co rozładowane, by wrócić z jeszcze większą energią. Czy to się uda? Zobaczymy. Jedno jest pewne – w tym roku maj jest dla mnie podwójnie wyjątkowy… Joanna Małecka redaktor naczelna WYDAWCA: Grupa MTP ul. Głogowska 14, 60-734 Poznań, NIP: 777-00-00-488 REDAKTOR NACZELNA: Joanna Małecka, joanna.malecka@grupamtp.pl, tel. 539 190 081 Z-CA REDAKTOR NACZELNEJ: Anna Skoczek anna.skoczek@grupamtp.pl, tel. 691 032 652 ADRES REDAKCJI: ul. Głogowska 14, 60-734 Poznań MAIL: redakcja@sukcespopoznansku.pl www.sukcespopoznansku.pl REDAKCJA: Elżbieta Podolska, Małgorzata Rybczyńska, Zofia Chołody, Krzysztof Grządzielski, Maciej Gładysz, Anna Jasińska, Ewa Malarska, Dominika Job, Marta Rybko, Juliusz Podolski, Daria Miedziejko, Karolina Michalak, Martyna Pietrzak-Sikorska, Janusz Ludwiczak SPRZEDAŻ I PROMOCJA: Hanna Kowal, hanna.kowal@grupamtp.pl, tel. 539 190 080 Izabela Czaińska, izabela.czainska@grupamtp.pl, tel. 603 410 151 SKŁAD: DoraDesign Dorota Kalińska-Łuczak KOREKTA: Elżbieta Ignacionek ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Fotobueno DRUK: „STANDRUK” Lublin RPR: 3781 Wszystkie materiały są objęte prawem autorskim. Przedruki i wykorzystanie materiałów wyłącznie za zgodą redakcji. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i materiałów promocyjnych.

| MAJ 2024 6 | SPIS TREŚCI 5(69) / maj 2024 JAGODA GOŁĘBIEWSKA, PREZES GRUPY SWGK Mamy 6 lat! ISSN 2545-0174 MIEJSKI mAGAZYN LIFESTYLOWY W BIZNESIE NAJWAŻNIEJSZE SĄ RELACJE WARTE POZNANIA MAMA POZIOM WYŻEJ POD PAPUGAMI GŁOS BIZNESU WIELKOPOLSKIE FILARY BIZNESU www.sukcespopoznansku.pl 7 | #jestemsobą 8 | MIASTO WARTE POZNANIA ZAPOWIEDZI 10 | Bieta NA OKŁADCE 14 | Jagoda Gołębiewska, prezes Grupy SWGK: W biznesie najważniejsze są relacje WARTE POZNANIA 20 | Make mama cool again 24 | Nasze małe ojczyzny TWÓJ DOM 26 | Podpoznańska Skandynawia GŁOS BIZNESU 30 | CSR – pułapka czy szansa dla przedsiębiorcy? 32 | Różne oblicza Lecha 34 | Karolina Rydlicka: Lubię się sołaczyć! 37 | WYBIERAMY WIELKOPOLSKIE FILARY BIZNESU TWÓJ STYL 50 | Andżelika Chruścińska: Ubrania szyte sercem 52 | Posnania 54 | Twój styl z Optic Cafe ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Fotobueno CZYTAJ TAKŻE ONLINE: ZDROWIE I URODA 56 | Adam Szulc&Jama: Modern haircuts 58 | Psychologia: Wkraczamy w rynek pracownika POZIOM WYŻEJ 60 | Kamil Frąckowiak, dyrektor ALO Sternik: Wspieramy uczniów w dążeniu do dojrzałości 62 | Pod Papugami 66 | Miś adwokat Z SUKCESEM 68 | Zenon Żurek i Aleksandra Żurek: Targowi partnerzy 72 | Karol Wapniarski: Genialny student 76 | Poznańskie oblicze „Chłopek” SMACZNEGO 80 | I znowu szparagi W PODRÓŻY 84 | Wielkopolska – na zdrowie! SPORT 80 | Olimpijski floret Z KULTURĄ 92 | Miejsce pełne gwiazd W OBIEKTYWIE 95 | Apetyt na życie 96 | Dobrze, że jesteś 97 | Jajko 98 | Marka osobista jest dla ciebie

| MAJ 2024 #JESTEMSOBĄ | 7 ZDJĘCIE: Daria Halak/SWAN Photography Wspólnie ze SWAN Photography realizujemy akcję pt. #jestemSobą. Przez kolejne miesiące pokazujemy spełnione kobiety, na różnych etapach życia, które odważnie przez nie idą, są dumne ze swojej kobiecości, nie boją się marzyć, pozostając sobą. #JESTEMSOBĄ Jestem sobą, bo nie boję się być ciekawą świata, próbuję, smakuję życie. Wyposażam się w wartości i jestem im wierna. Doceniam siebie i trud, jaki wkładam w codzienne wyzwania. To moja siła, wiem, że nie zawsze jest łatwo, ale nie poddaję się! Dziś się przytulam i mówię: WARTO! Znalazłam balans między życiem zawodowym i prywatnym. Jestem szczęśliwą mamą, żoną, właścicielką firmy i co najważniejsze – jestem sobą. Lilianna

| MAJ 2024 8 POZNAŃSKA WIOSNA JULIUSZA SŁOWACKIEGO Wiosna to najbardziej odpowiedni czas, by opowiedzieć o poznańskim pomniku Juliusza Słowackiego. Wiosną 1848 roku przybył on bowiem z Paryża do Poznania, aby rozpalić powstańczy zapał w sercach Wielkopolan i poprowadzić ich do walki o wolność. TEKST I ZDJĘCIA: DR PAWEŁ CIELICZKO Słowacki marzył pewnie o tym, by stać się kimś takim jak Winkelried, który na czele rodaków rusza przeciwko wrogim wojskom i ginie na polu bitwy, zyskując wieczną wdzięczność i sławę. Podobne marzenie o tym, by stanąć na czele powstania, miał wcześniej Adam Mickiewicz, który w 1831 roku zamierzał dotrzeć do Królestwa Polskiego, gdzie toczyły się walki powstania listopadowego. Gościnni Wielkopolanie i Wielkopolanki sprawili jednak, że zamiast krwawych bitew i obrony redut wybrał uczty, bale i upojne noce w sypialni Konstancji Łubieńskiej. WIESZCZ-REWOLUCJONISTA Obywatele Wielkiego Księstwa Poznańskiego powstrzymali także powstańcze zamiary Słowackiego. W Berlinie trwała wówczas co prawda rewolucja, która obaliła rząd i doprowadziła do uwolnienia poznańskich konspiratorów z więzienia Moabit, w Poznaniu jednak wszystko szło zgodnie z prawem i porządkiem. Wieszcz-rewolucjonista musiał zgłosić swój przyjazd w Prezydium Policji, gdy zaś chciał przedłużyć pobyt, zobowiązany był przedstawić zaświadczenie lekarskie zabraniające mu podróży. Jego stanu zdrowia ani samopoczucia nie poprawiały powstańcze narady, podczas których zamiast planować śmiałe uderzenia, kalkulowano, ile potrzeba broni, prochu, koni, by rozpocząć walkę. Po kilku tygodniach poeta opuścił Poznań, a swojej frustracji wobec wielkopolskich insurgentów dał wyraz w wierszu „Vivat Poznańczanie!”, rozpoczynającym się frazą „Gotują się na powstanie / Pobłogosław Panie Boże / Tak jako kaczki za morze”. Gromadzenie broni, zapasów i szkolenie przyszłych powstańców trwało w Wielkopolsce jeszcze długo, bo dopiero siedemdziesiąt lat po wizycie Słowackiego Poznańczanie uznali, że są wreszcie odpowiednio przygotowani do powstania, ale za to, gdy się do niego zabrali, to wystarczyło im kilka tygodni, by wyzwolić całą Wielkopolskę. POPIERSIE SŁOWACKIEGO Jednym z efektów powstania wielkopolskiego było pojawienie się w naszym mieście pomnika Juliusza Słowackiego. Wieszczowi nie udało się przekonać Poznańczyków do zrzucenia pruskiego jarzma, sam jednak zastąpił na cokole, zrzuconego kilka lat wcześniej, niemieckiego poetę. Popiersie Friedricha Schillera na kamiennej kolumnie pojawiło się w 1907 roku, gdy został patronem parku założonego na terenach pofortecznych (obecnie park Karola Marcinkowskiego). W 1919 roku jego głowa stała się obiektem służącym poznańskim rojbrom do ćwiczenia celności w rzucaniu kamieniami, aż w końcu została strącona z piedestału. Popiersie Słowackiego władze municypalne zamówiły u Władysława Marcinkowskiego. Rzeźbiarz był do tego doskonale przygotowany, bo w 1899 roku, z okazji 90. rocznicy urodzin wieszcza, przygotował jego pomnik, który stanął w przypaPomnik Juliusza Słowackiego w parku Karola Marcinkowskiego w Poznaniu (1923)

| MAJ 2024 MIASTO WARTE POZNANIA | 9 „Sukces po poznańsku” przybliża swoim Czytelnikom inspirujące historie ludzi, którzy odnieśli sukces. Staramy się poznać ich sekrety. O poznaniakach sukcesu, którzy każdego dnia spoglądają na nas ze swoich cokołów, co miesiąc opowiada dr Paweł Cieliczko. łacowym parku w Miłosławiu. Dziesięć lat później, z okazji 100-lecia urodzin poety, opracował popiersie – wzorowane na pomniku miłosławskim – które stanęło w holu Teatru Polskiego w Poznaniu. Najbardziej znane stało się jednak trzecie popiersie, wykonane na podstawie tej samej formy, które od 1923 roku jest ozdobą poznańskiego parku. Niewiele brakowało, a kilkanaście lat później głowa Słowackiego podzieliłaby los głowy Schillera. Na szczęście pracownicy ogrodów poznańskich w porę zdjęli jego popiersie z kamiennego cokołu i ukryli tak skutecznie, że zakopane przetrwało bez szwanku całą okupację, a po wojnie na powrót stało się zwieńczeniem parkowej kolumny. PAMIĄTKOWA TABLICA Wiosną 1848 roku Juliusz Słowacki zamieszkał na kwaterze u majora Augusta Bukowieckiego, który za młodu walczył w szeregach napoleońskiej Wielkiej Armii, był nawet adiutantem marszałka Davouta. Stary żołnierz za odwagę w bitwach pod Smoleńskiem i Borodino otrzymał Legię Honorową, natomiast podczas bitwy pod Berezyną osłaniał przeprawę wycofujących się oddziałów. Został wówczas ciężko ranny, podkomendni dowieźli go do Wilna i przekazali miejscowemu lekarzowi, doktorowi Augustowi Bécu. Kiedy rano przyszli do medyka, znaleźli swego dowódcę, prawie zamarzniętego, w stajni, gdzie kazał go wynieść niechętny napoleończykom ojczym Juliusza Słowackiego. Pobyt Słowackiego w gościnnym domu majora Bukowieckiego uwiecznia pamiątkowa tablica. Odsłonięta ona została w 160. rocznicę wizyty wieszcza w Wielkopolsce, a umieszczono ją na fasadzie kamienicy przy ul. Piekary 12 (przy ul. Ogrodowej), bo pod takim adresem poeta zameldowany był wówczas w Poznaniu. Fundatorzy nie wiedzieli jednak najwyraźniej, że w połowie XIX wieku numeracja posesji przy tej ulicy była zupełnie inna, a kamienica oznaczona numerem 12 znajdowała się w innej części ulicy, naprzeciw kościoła świętomarcińskiego. z Tablica Juliusza Słowackiego na fasadzie kamienicy przy ul. Piekary 12 w Poznaniu (2008) Pomnik Juliusza Słowackiego w parku przypałacowym w Miłosławiu (1899) Pobyt Słowackiego w gościnnym domu majora Bukowieckiego uwiecznia pamiątkowa tablica

| MAJ 2024 10 | ZAPOWIEDZI Miała sześć miesięcy, kiedy w drewnianej skrzynce, uśpiona luminalem, przykryta cegłami, przekraczała bramę getta warszawskiego. Malutką Elżunią zaopiekowała się Stanisława Bussoldowa, znajoma Ireny Sendlerowej, która wychowała ją jak rodzoną córkę. Historia Elżbiety Ficowskiej była jedną z inspiracji do stworzenia spektaklu „Irena”, który można zobaczyć w poznańskim Teatrze Muzycznym. Zaraz za tym na rynku pojawiła się książka „Bieta” napisana przez Cezarego Harasimowicza, a dziś „Irena” jedzie do Niemiec – tam, gdzie wszystko się zaczęło… ROZMAWIA: JOANNA MAŁECKA | ZDJĘCIA: MACIEJ ZIENKIEWICZ PHOTOGRAPHY Cezary Harasimowicz: Powiedziałbym o sobie, że jestem gawędziarzem z Muranowa. Zresztą początek książki „Bieta” to dramatyczna historia Elżbiety, która działa się właśnie tutaj, na Muranowie. To fakty wyczytane, wyśledzone na podstawie dokumentów, zapisków Jerzego Ficowskiego, który śledził losy Biety na ulicy Nowolipie. To tam się urodziła i stamtąd została zabrana. Muranów to dzielnica, w której się wychowałem, żyłem, nawet zostałem tam sfotografowany wraz z moją mamą. Zdjęcie zostało wykonane w miejscu, w którym była brama, przez którą Bietę wywieziono w tej skrzynce drewnianej. Wtedy o tym nie wiedziałem. Co Pani poczuła po przeczytaniu tej książki? Elżbieta Ficowska: Wielką wdzięczność dla znakomitego pisarza, który tę powieść napisał. Poza tym nie każdy może dostąpić zaszczytu wystąpienia w czyjejś książce. Wie Pani, do tej pory moje życie wydawało się zupełnie zwyczajne, a jednak czegoś mi brakowało. Brakowało mi początku tej historii, który podarował mi Cezary HaraBIETA

| MAJ 2024 ZAPOWIEDZI | 11 simowicz. Kiedy zabrano mnie z getta warszawskiego, a w zasadzie wykradziono w ostatniej chwili, bo getto kilka dni później zlikwidowano, to był swego rodzaju cud. Gdyby nie to, dzisiaj byśmy nie rozmawiali. A największy Reżyser świata chciał inaczej. Chciał to dziecko, taką mnie, ocalić, a codziennie go pytam, po co to zrobił i czego oczekiwał od tej ocalonej dziewczynki i czego dziś oczekuje od dorosłej już kobiety? Odpowiedział? EF: A wie Pani, że codziennie odpowiada? Każdego dnia mam jakieś sprawy do załatwienia. Codziennie komuś trzeba pomóc. Ciągle są jacyś ludzie, którzy ni stąd, ni zowąd stają na mojej drodze i mam coś dla nich zrobić. I tak sobie myślę, że Pan Bóg się mną po prostu wyręcza. Ale w książce Pan Bóg raz jest, a potem go nie ma… EF: Wierzę w Pana Boga, bo pewnie o to Pani pyta, a on zdecydowanie mnie lubi, doskonale się porozumiewamy. Tak to czuję. Do naszego porozumienia nie potrzebuję pośredników ani kościołów, chociaż kościół katolicki mnie kształtował i jest mi bliski. Dzisiaj go nie potrzebuję, Pana Boga tak. Żyję na tym świecie już 82 lata i spotkało mnie wiele rzeczy. Jakoś tak zawsze ląduję na czterech łapach. Dla mnie Pan Bóg mieszka w ludziach, których spotykam na co dzień. Kiedy dowiedziała się Pani, że jest Żydówką? EF: Kiedy miałam 17 lat. To był przypadek. Koleżanka szkolna zadała mi pytanie: dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś Żydówką? Oniemiałam. Dużo myślałam o tym pytaniu i przypominały mi się sceny z przeszłości. Faktycznie, coś było nie tak. Gdybym była Żydówką, to oznaczałoby, że moja mama, która mnie wychowała, ratując z getta, nie jest moją prawdziwą mamą. Nie rozmawiałam z nią o tym, bo dla niej byłby to wielki cios. Pamiętam, że kiedy miałam 5 lat, przyjechali do Warszawy ludzie z Ameryki, którzy o mnie pytali. Powiedziałam o tym mamie, a ona się bardzo zdenerwowała. Przyjechała Irena Sendlerowa, która współpracowała z moją mamą przy ratowaniu dzieci z getta, koleżanki mamy i moja ukochana niania. Czułam, że coś się dzieje. Po tym zdarzeniu nie wolno mi było wychodzić samej z domu, jak chciałam pobawić się w piaskownicy, niania przynosiła mi wiadro piasku na taras. Grzebałam w nim, patrząc przez okno, jak inne dzieci bawiły się na podwórku. Było mi wtedy strasznie przykro i płakałam. Kiedy byłam w liceum, trafiłam na cudownego wychowawcę, polonistę. Poszłam do niego po lekcjach i zapytałam, kim są Żydzi. Zabrał mnie wtedy do biblioteki i przez dwie godziny mówił mi o Żydach, II wojnie światowej i Holocauście. Byłam coraz bliższa uwierzenia, że pytanie koleżanki miało sens. Wreszcie dotarło do mnie, że faktycznie jestem Żydówką. To był szok potworny. Nagle okazało się, że moja mama nie jest moją mamą rodzoną, a tata na nagrobku miał wpisaną datę śmierci na dwa lata przed moim urodzeniem i to też nie była pomyłka. I tak poznałam swoją historię. Historie, takie jak Pani, są inspiracją do powstania spektaklu „Irena” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. EF: Cieszę się, że powstał taki spektakl, bo on jest bardzo prawdziwy i potrzebny. Cieszy się niesłabnącą popularnością, odkąd teatr go wystawia. Jedziemy z nim do Berlina, żeby zaprezentować go niemieckiej publiczności. Muszę powiedzieć, że jest to piękny musical w łatwo przyswajalnej formule. Cieszę się, że jadę wraz z artystami do Niemiec, gdzie wszystko się zaczęło. Warto uświadamiać i przypominać ludziom, że oprócz zła i wojny było dobro w postaci Ireny Sendlerowej. Że jestem na to żywym dowodem, bo zawdzięczam jej życie i że na świecie są dobrzy ludzie, o czym zawsze powinniśmy pamiętać. z ELŻBIETA FICOWSKA urodziła się 5 stycznia 1942 roku w warszawskim getcie. Ukończyła Wydział Psychologii i Pedagogiki na Uniwersytecie Warszawskim. Jest autorką książek, opowiadań, słuchowisk i tekstów piosenek dla dzieci, a także działaczką społeczną. Od lat 70. związana była z opozycją demokratyczną w Polsce. Była także doradcą i rzeczniczką prasową ministra pracy i polityki socjalnej Jacka Kuronia.

| MAJ 2024 12 | ZAPOWIEDZI Kombinat 10-18 maja, godz. 19.00 12 maja, godz. 17.00 Teatr Muzyczny w Poznaniu Razem z głównymi bohaterami trafiamy do surrealistycznego świata Kombinatu, w którym władzę sprawuje bezwzględna Agrawa. Tu nie ma miejsca na indywidualizm, każdy ma być takim samym, szarym człowiekiem, podporządkowanym zasadom, które tu panują. Jan K. i Suku muszą odbyć szkolenie, zdobywając kolejne pieczątki za prawidłowo wykonane zadania. Śledząc ich losy stajemy sami przed ważnymi pytaniami o rzeczywistość, w której na co dzień funkcjonujemy. Bo to spektakl o każdym z nas. Reżyserem Kombinatu jest Wojciech Kościelniak, który zbudował spektakl muzyczny bazując na ponadczasowych tekstach Grzegorza Ciechowskiego i Republiki. Bilety: 50 – 140 zł SempAir Optimi Show 18 – 19 maja, Poznań – Krzesiny To szczególne połączenie pokazów dynamicznych na ziemi i w powietrzu z bogatą ekspozycją sprzętu wojskowego. Pokazy odbędą się z okazji 70-lecia Lotniska Poznań-Krzesiny i 111-lecia Portu Lotniczego Poznań-Ławica im. Henryka Wieniawskiego. Będziemy mogli zobaczyć F-16 TIGER DEMO TEAM POLAND. Samoloty wielozadaniowe F-16 to duma bazy lotniczej w poznańskich Krzesinach. Ich możliwości manewrowe zaprezentuje na niebie ekipa F-16 Tiger Demo Team Poland. Nastaw się na wielkie emocje i potężny ryk silników. Swoje umiejętności zaprezentuje również Zespół Akrobacyjny ORLIK z 42 Bazy Lotnictwa Szkolnego. Jego piloci są jedynym wojskowym zespołem akrobacyjnym w Polsce. Zespół reprezentuje Siły Powietrzne podczas licznych pokazów w kraju i poza jego granicami. Akrobacje będą wykonywane na jednosilnikowym, dwumiejscowym samolotem polskiej konstrukcji PZL-130 TC-II ORLIK. Nie zabraknie ORLEN Grupa Akrobacyjna „Żelazny” – największej i najdłużej działającej cywilnej grupy akrobacyjnej w Polsce. Założona w 2000 roku formacja słynie z widowiskowych pokazów wykonywanych na czeskich jednosilnikowych dolnopłatach Zlin. Emocje wśród widzów gwarantowane. Ekscytującym pokazom lotniczym towarzyszyć będzie ekspozycja pojazdów i sprzętu wojskowego, zarówno tych najnowszych, jak i nieco starszych. Wśród nich m.in: czołg ABRAMS, lekki pojazd opancerzony Oshkosh, transporter opancerzony Half- -track, przeciwlotniczy zestaw rakietowy Poprad, haubica samobieżna KRAB, wyrzutnia artyleryjska WR-40 LANGUSTA, szybka łódź operacyjna Formozy i wiele innych. Bilety: „Czerwony Kapturek” 6 i 7 czerwca, godz. 11.00, 12.00, 17.00, Aula Artis w Poznaniu Spektakl taneczny pt. „Czerwony Kapturek” to taneczna bajka w wykonaniu uczniów, zespołu Niepublicznej Szkoły Sztuki Tańca Fouetté w Poznaniu oraz tancerzy Teatru Wielkiego w Poznaniu. To historia opowiedziana tancem, w humorystyczny sposób przedstawia losy Czerwonego Kapturka, ktorego wyjatkowa przygoda zabiera nas do swiata zwierzat, lesnych nimfy i Wilka. Poznacie rownież Madrą Sowe, ktora bedzie narratorem spektaklu. Wyjatkowa choreografia autorstwa dr hab. Beaty Ksiąkiewicz w połaczeniu z bajkową muzyką Edvarda Griega w wykonaniu uczniow i absolwentow Niepublicznej Szkoły Sztuki Tanca Fouetté w Poznaniu to fenomenalne połaczenie na najwyzszym artystycznym poziomie. Multimedialna scenografia i recznie robione rekwizyty ozywiają spektakl i dodają mu szczegolnego charakteru. W dzisiejszych czasach spedzanie czasu na swiezym powietrzu jest bardzo istotne dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia, ten spektakl pozwala nam na jego realizację w plenerze, z tego wzgledu czeka nas jeszcze wiele miejsc, w ktorych mamy nadzieję go zaprezentować. Spektakle o godzinie 17:00 będą wzbogacone o drugą część. W tej części zaprezentujemy Państwu Letnią Galę Tańca, która od wielu lat jest już tradycją naszej szkoły. Letnia Gala Tańca to taneczne święto, podczas którego uczniowie, absolwenci oraz zespół pokażą się w bardzo zróżnicowanym programie tanecznym. Na scenie zobaczycie państwo choreografie tańca klasycznego, współczesnego, jazzowego, ludowego, Breakdance oraz perełki taneczne, które zdobyły nagrody na międzynarodowych konkursach! Zapraszamy wszystkie szkoły i przedszkola do skorzystania ze specjalnych ofert dla grup. Rezerwacja miejsc mailowo: office@fouette.pl lub na portalu www.kupbilecik.pl

| MAJ 2024 14 | NA OKŁADCE NAJWAŻNIEJSZE SĄ Jagoda Gołębiewska ukończyła Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu oraz Uniwersytet Jagielloński. Przeszła przez wszystkie szczeble kariery zawodowej, ciężko pracowała wiele lat, by wreszcie zostać pierwszą kobietą w zarządzie Grupy SWGK. Klientami SWGK, które ma swoje oddziały już nie tylko w Polsce, ale i prężnie działa za granicą, są polscy i zagraniczni przedsiębiorcy i nie ma dnia, żeby ktoś nie zadzwonił z pytaniem o współpracę. SWGK to: doradztwo, podatki, ceny transferowe, audyt, księgowość oraz rozwiązania IT dla biznesu. To autorskie programy, kreatywny zespół, mądre zarządzanie i relacje, które niosą ich w świat, utrzymując SWGK w ścisłej czołówce firm doradczych w Polsce. ROZMAWIA: JOANNA MAŁECKA | ZDJĘCIA: FOTOBUENO RELACJE W BIZNESIE

| MAJ 2024 NA OKŁADCE | 15

| MAJ 2024 16 | NA OKŁADCE Spotkałyśmy się rok temu. Długo rozmawiałyśmy na temat kobiet, ich roli i pozycji w organizacji, ale i o SWGK, którym zarządza Pani z sukcesami. Co się zmieniło od naszego ostatniego spotkania? Jagoda Gołębiewska: Muszę przyznać, że mocno się rozwinęliśmy. Grupa SWGK to spora organizacja… To prawda, w tym roku obchodzimy 20-lecie! Gdy zaczynałam pracę w 2005 roku, firma liczyła mniej niż 20 osób. W tym czasie spółki były tworzone, rozwijane i kupowane pod wspólną marką SWGK. Dziś doradzamy biznesowo, opierając się zawsze na rzetelnych podstawach – wiedzy i doświadczeniu. Proces unifikacji Grupy pozwolił połączyć umiejętności, kwalifikacje, doświadczenie i zaangażowanie ekspertów z dziedziny finansów, w tym biegłych rewidentów, doradców podatkowych, radców prawnych, księgowych oraz doradców z dziedzin rachunkowości, zarządzania finansami, analiz czy informatyki. Spółki, które wchodzą w skład SWGK, obsługują setki firm z całej Polski. Zatrudniamy blisko 200 osób. Czy w skład SWGK sukcesywnie wchodzą kolejne firmy? Tak. Wyzwania, które mieliśmy w ostatnim czasie, to zakup udziałów w firmie audytorskiej w Warszawie i zaplanowanie procesu integracji. Nasza poznańska spółka, należąca do Grupy SWGK Holding, nabyła warszawską firmę. Ta transakcja umożliwi nam rozwój relacji biznesowych na tamtejszym rynku jeszcze bardziej. Dzięki temu możemy już ugościć klientów we własnym biurze i zaproponować usługę kompleksowo. Oczywiście, działaliśmy wcześniej w województwie mazowieckim. Jednak teraz mamy znacznie większe możliwości. I konkurencję. Oj, tak, zdecydowanie, ale my działamy trochę inaczej. Przyjęliśmy model współpracy zamiast konkurowania. Realizujemy bardzo skomplikowane zlecenia. Mamy bardzo duże grupy klientów w obszarze cen transferowych, które licencjonują nasz program transferowy. Mówię oczywiście o wytworzonym we współpracy z Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym oprogramowaniu Transfer Pricing Manager, czyli unikatowym na polskim rynku rozwiązaniu informatycznym sygnowanym przez ekspertów SWGK. Zresztą to nie jedyne tego typu narzędzie stworzone przez nas od podstaw. Mamy ich więcej i uważam, że to jest przyszłość branży. Myślę, że za 10 lat większość czynności wykonywanych przez księgowych będzie polegała na elektronicznym przetworzeniu danych, obsłudze bardzo zaawansowanych narzędzi informatycznych. Wracając do naszej nowej spółki, to zdecydowanie stabilna obecność na warszawskim rynku pozwoli nam na jeszcze lepsze budowanie relacji biznesowych. Przy okazji zdradzę Pani, że przymierzamy się do kolejnych przejęć na rynku zarówno firm, jak i zespołów, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Czyli przed Wami jeszcze dużo do zrobienia. To, co jest dla nas wyzwaniem, to integracja zespołów audytorskich poznańskiego i warszawskiego tak, by ujednolicić procedury oraz brand. Każda zakupiona przez nas spółka będzie w nazwie miała oprócz swojej dotychczasowej także SWGK. Dzięki temu zyskamy większą rozpoznawalność poprzez budowanie sieci networkingowej. Taki proces przechodzi właśnie firma zakupiona przez nas dwa lata temu w Katowicach. Zmieniliśmy tam też siedzibę i obecnie integrujemy tamtejsze zespoły. Co to za integracja? Integracja na płaszczyźnie zespołów, procesów, jeśli chodzi o system zarządzania. Grupa rośnie w siłę, z czego jestem szalenie dumna. Kładziemy nacisk na rozwój rozpoznawalności marki. Realizujemy refresh branding, dzięki czemu nasze spółki zostaną ujednolicone. Czy odwiedziła już Pani nowe lokalizacje? Oczywiście! Poznałam wszystkich menadżerów jeszcze przed transakcją nabycia, żeby wiedzieć, jak kształtuje się zespół. Aktualnie prowadzę rozmowy z PCSS, aby stworzyć nowe narzędzie dla zespołów audytorskich, które jeszcze bardziej usprawni ich pracę. Dzięki temu zaoszczędzimy więcej czasu, wyeliminujemy powtarzalność procesów. Wprowadzając nowe narzędzia, konsolidujemy zespoły, integrujemy procesy, czynności powtarzalne realizowane są automatycznie, tym samym zwiększa się komfort pracy ludzi, którzy będą mieli możliwość poświęcenia więcej czasu na czynności merytoryczne i rozwój osobisty. | MATERIAŁ PROMOCYJNY W tym roku obchodzimy 20-lecie! Gdy zaczynałam pracę w 2005 roku, firma liczyła mniej niż 20 osób. Dziś doradzamy biznesowo, opierając się zawsze na rzetelnych podstawach – wiedzy i doświadczeniu

| MAJ 2024 NA OKŁADCE | 17

| MAJ 2024 18 | NA OKŁADCE Macie w swojej ofercie Kreator Dokumentacji Podatkowych. Co to za narzędzie? Kreator Dokumentacji Podatkowych to zaawansowane narzędzie przeznaczone do kompleksowego zarządzania procesem sporządzania dokumentacji cen transferowych (transfer pricing) w grupach kapitałowych oraz w podmiotach, które corocznie dokonują wielu transakcji z podmiotami powiązanymi. O Dokumentacjach Podatkowych w naszej organizacji mówimy online. Aplikacja ta doczeka się już niedługo także kolejnego elementu, który w tym momencie zachowam jeszcze w tajemnicy. Niemniej obecnie zachęcam do śledzenia najbliższych zmian funkcjonalności na CompanyValueRadar. Dzięki zespołowi merytorycznemu, wsparciu informatycznemu oraz kreatywności, serwis przechodzi rewolucję, a efekt prac niejednego finansistę (i nie tylko) zachwyci. Kto dzisiaj jest Waszym klientem w Polsce? Duże grupy kapitałowe z kapitałem prywatnym. Obsługujemy sektor publiczny, który w obszarze bezpieczeństwa danych rządzi się własnymi prawami. Nasza oferta produktowa jest skierowana do sektora MŚP. Z naszymi klientami wiążemy się na lata, budując zaufanie i dobre relacje. A za granicą? Nasz portfel obejmuje również klienta zagranicznego, gdzie płatnikiem są m.in. spółki niemieckie, francuskie, holenderskie. Jest to klient, w ramach obsługi którego realizujemy projekty interdyscyplinarne związane np. z przygotowaniem do kupna polskiej firmy lub realizacją wsparcia takiego zakupu. Świadczymy kompleksowe usługi doradztwa podatkowego w zakresie audytów podatkowych, due dilligence, cen transferowych, wdrażania ulg, prowadzenia postępowań podatkowych i sądowych. W samej księgowości dokonujemy wielu rozliczeń zagranicznego podatku VAT. W związku z tym, że zainteresowanie klientów spoza Polski inwestowaniem w naszym kraju rośnie, a my jesteśmy już dobrze rozpoznawalną marką i wielu z nich zgłasza się do nas, planujemy ofertę produktową bezpośrednio kierować do klienta zagranicznego. Czyli inwestorzy zagraniczni chcą w Polsce otwierać firmy? Nie tylko. Dużo inwestorów chce tutaj budować oddziały swoich firm, chce kupować polskie przedsiębiorstwa, ale i polscy przedsiębiorcy chcą się rozwijać za granicą. Polacy kupują zagraniczne firmy? Tak, bardzo chętnie. Mają pomysł na ekspansję za granicą, chcą rozszerzyć swoje portfolio. My pomagamy im to zrobić pod kątem formalnym i w pełni pod względem finansowym. Wychodzenie poza Polskę jest słuszne. Ludzie, którzy nauczyli się rynku i przeszli przez transformację gospodarczą, nie boją się wyjść poza granice kraju i wiedzą, że rozwój jest wpisany w DNA ich firmy. Przykładowo – dzisiaj jeden z naszych klientów sprzedał firmę w Polsce, która od lat zajmowała się produkcją, i jednocześnie myśli o otwarciu nowej firmy we Francji, która odpowiada aktualnym potrzebom rynkowym za granicą. Najwięcej przedsiębiorców inwestujących za granicą pochodzi z Wielkopolski. To znaczy, że jesteśmy odważni? Odważni, przedsiębiorczy, widzący aktualne potrzeby. Powiem więcej – polskie przedsiębiorstwa doskonale odnajdują się za granicą. To z kolei prowadzi do nadwyżki ekonomicznej, pozytywnej wymiany handlowej, nadwyżki eksportu nad importem, co przekłada się na gospodarkę. W takim obszarze działania zdecydowanie pomaga założenie fundacji rodzinnej, o której można było przeczytać w Pani magazynie. To rozwiązanie jest coraz bardziej pożądane, jeśli chce się wyjść na rynki zagraniczne. Kolejny trend to zainteresowanie klientów zagranicznych, którzy mają tutaj jakieś ośrodki interesów życiowych, zmianę rezydencji podatkowej np. z Niemiec na Polskę. To jest też odpowiedź na pewne oczekiwania rynkowe. Stąd też nasza ekspansja, jeśli chodzi o SWGK, która będzie dotyczyła rozwoju fuzji i transakcji plus rozwoju segmentu działalności związanego z podatkami międzynarodowymi. To dwa nasze główne obszary działalności, które będziemy w ekspansji międzynarodowej rozwijać. Na pewno będziemy chcieli wyjść na rynki Europy Zachodniej. Cieszę się, że doczekałam czasów, w których mamy na rynku taki poziom rozumienia inwestycji i biznesu, że dzisiejsi przedsiębiorcy w wieku emerytalnym nie składają broni, tylko chcą się dalej rozwijać. Jakie stoją przed nimi wyzwania? Z uwagi na sytuację geopolityczną na pewno trzeba skupić się na prowadzeniu firmy w oparciu o jej bezpieczny rozwój. Trzeba myśleć o zabezpieczeniu danych i o cyberbezpieczeństwie. Wiemy, że ataków hakerskich jest dużo i możemy spodziewać się ich jeszcze więcej. Biorąc pod uwagę, że przetwarzamy mnóstwo danych, my, jako Grupa SWGK, musimy myśleć o kolejnych strategiach zabezpieczenia. Dzisiejsze ataki hakerskie są bardzo prymitywne, łatwo je wychwycić, niemniej jednak ta przestrzeń będzie się rozwijać i za tym będzie podążał haker w swoim rozwoju, a więc musimy być przygotowani na zaawansowane próby wycieku danych. Dlaczego warto zachęcać polskich przedsiębiorców do inwestowania za granicą? Polskie przedsiębiorstwa za granicą w sposób diametralny mogą zwiększyć realizowany obrót. Co za tym idzie – wynik finansowy. Jeżeli wyjdziemy za granicę, otwie-

| MAJ 2024 19 ramy sobie rynek czasami nieporównywalnie większy od rynku polskiego. To jednak może zwiększyć nakład inwestycyjny, prawda? Jak najbardziej może zwiększyć, ale możliwość uzyskania wyższego przychodu pozostaje w pozytywnej relacji do kosztu i nakładu, co oznacza wyższą marżę i efektywność działania. Nakład inwestycyjny, dotyczący choćby budowy nowego zakładu czy filii za granicą, można zatem zbilansować. Na co polski przedsiębiorca musi się nastawić, inwestując za granicą? Polski przedsiębiorca, żeby mógł poczuć się bezpiecznie za granicą, prowadzić działalność w sposób efektywny i korzystny dla siebie, musi zmierzyć korzyści, koszty, przeprowadzić badanie rynku, zrobić porządny biznes- plan. Oczywiście, należy uwzględnić czynnik czasu, początkowo otworzyć mniejsze biuro lub oddział, a nie od razu porywać się na wielkie siedziby czy budowę fabryki. Mamy przykłady dużych inwestycji w różnych krajach, które miały potem ogromne problemy z funkcjonowaniem. Dlatego rekomenduję, żeby zawsze mieć z tyłu głowy bezpieczeństwo działalności. Całe przygotowanie do uruchomienia działalności – wybranie odpowiedniej formy prawnej, opodatkowania, ustalenia transferu rozliczeń – to aspekty początkowe, bardzo istotne. Mogą zapewnić bezpieczeństwo finansowe w procesie długofalowego działania. Warto mieć do tego odpowiednich doradców, takich jak SWGK z zagranicznymi doradcami. Jak często zagraniczni inwestorzy zgłaszają się do Was? Bardzo często. Mamy funkcjonujący w SWGK German Desk – osoby dedykowane do obsługi klienta niemieckiego. Znajomość cen transferowych w Niemczech, swoboda komunikacji, przepisy związane z podatkami międzynarodowymi odgrywają tutaj kluczową rolę. Nasi pracownicy są przygotowani na pełną, interdyscyplinarną obsługę klienta niemieckiego w Polsce. Współpracujemy w ramach potrzeb z niemieckimi doradcami podatkowymi czy specjalistami w zakresie sprawozdawczości finansowej. Podobnie sytuacja wygląda w innych krajach, takich jak choćby Szwajcaria czy Holandia. Mamy sporo kontaktów na innych rynkach, a przedsiębiorcy zgłaszają się do nas z polecenia – przez inne firmy, którym pomogliśmy, lub bezpośrednio przez osoby, które nas po prostu znają. Muszę powiedzieć, że marka SWGK jest mocno osadzona zarówno w Polsce, jak i za granicą. Szukacie kolejnych partnerów do Grupy SWGK? Mamy już takich, obecnie prowadzimy rozmowy i negocjacje. Są to większe firmy, ale w biznesie jest tak, że najpierw trzeba zbudować dobrą relację, żeby móc wspólnie działać. Co SWGK robi dla Poznania? Współpracujemy z Wielkopolską Izbą Przemysłowo- -Handlową, w której udzielamy się, prowadząc pro bono wykłady dla wielkopolskich przedsiębiorców. Mamy tam wierne grono słuchaczy. Co roku organizujemy dużą konferencję podatkowo-rachunkową, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Odbywa się na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Bierze w niej udział kilkaset osób. Sponsorujemy m.in. juniorską sekcję golfa, dziecięcy klub piłkarski. Dokonujemy konsultacji podatkowych pro bono dla instytucji realizujących ważne funkcje społeczne. Osobiście uczestniczę w wielu konferencjach, wspieram środowiska biznesowe, kobiece. Jeśli mogę podzielić się ze studentkami czy studentami swoim doświadczeniem w formie wykładu, nigdy nie odmawiam. Chętnie opowiadam o swojej niełatwej drodze w męskim świecie finansów, bo uważam, że każda wskazówka może im pomóc w rozwoju. Do dziś pamiętam słowa mojego profesora Władysława Balickiego, który powiedział: „Bądźcie efektem demonstracji, a nie naśladownictwa”. Nie róbmy tego, co inni, idźmy własną drogą, pracujmy nad sobą i swoim rozwojem. Tylko w ten sposób zbudujemy swoją indywidualność i wartość. Bardzo ważne jest znalezienie sposobu na siebie, zgodnego z naturą, etyką i wartościami. A dalej można na tym budować ścieżkę zawodową. Powiem więcej: warto! z Polski przedsiębiorca, żeby mógł poczuć się bezpiecznie za granicą, prowadzić działalność w sposób efektywny i korzystny dla siebie, musi zmierzyć korzyści, koszty, przeprowadzić badanie rynku, zrobić porządny biznesplan

| MAJ 2024 20 | WARTE POZNANIA MAKE MAMA

| MAJ 2024 WARTE POZNANIA | 21 Są mamami, wszystkie wierzą w siłę siostrzeństwa. Nie uznają tematów tabu, a macierzyństwo nie jest dla nich czarno-białe. Członkinie poznańskiej inicjatywy LOCAL MOMS – Ola Sudolska, Karolina Olszak, Magda Ratajczak i Maja Musznicka opowiadają nam o projekcie, który od roku łączy i wspiera kobiety. Na warsztat bierzemy również obraz współczesnego macierzyństwa. TEKST: MARTYNA PIETRZAK-SIKORSKA | ZDJĘCIA: LOCAL MOMS Dziewczyny z LOCAL MOMS mówią jednym głosem, a jednocześnie otwarcie przyznają, że są różne – bo choć łączą je wspólne wartości, to każda z nich ma inne doświadczenia, inne życiowe priorytety i indywidualny sposób bycia, który przekłada się na ich macierzyństwo. Wszystkie zgodnie przyznają, że nie ma jednej słusznej macierzyńskiej drogi, a każda kobieta sama decyduje o tym, jaką jest albo jaką chce być mamą. Nie oceniają, nie wartościują, nie komentują cudzych wyborów – zamiast tego słuchają i inspirują do działania, stawiają również na rozmowę, dyskusję, wsparcie i szacunek. JEST NAS WIĘCEJ? LOCAL MOMS wyrosło ze stworzonej przez Olę inicjatywy LOCAL GIRLS MOVEMENT, która od dwóch lat zrzesza dziewczyny, dba o prawa kobiet i szerzy idee siostrzeńskie. Pomysł na LOCAL MOMS pojawił się w głowie Karoliny, która od jakiegoś czasu była członkinią LGM. – Gdy zobaczyłam, ile się dzieje, ile można zrobić i ile mocy daje tego typu społeczność, to stwierdziłam – sama będąc mamą dwójki dzieci – że nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego poczucia wspólnoty. Jako mamie bardzo mi tego brakowało i zaczęłam zastanawiać się, jak to możliwe, że w tak dużym mieście czuję się tak samotna, że nie widzę mam podobnych do mnie – takich, które mają podobne rozterki, które czują to, co ja czuję. Poszłam z pomysłem do Oli, przegadałyśmy temat i usłyszałam: let’s do this! – opowiada. Ola przyznaje, że temat, który podjęła Karolina, od zawsze w niej rezonował, miała podobne odczucia i przemyślenia, ale nie miała wokół siebie mam, z którymi mogłaby działać. – Kiedy przyszła do mnie Karolina i opowiedziała o swoim pomyśle, wiedziałam, że to jest to – przyznaje. Dziewczynom zależało na tym, by za inicjatywą stała kobieca różnorodność, dlatego dołączyła do nich Magda Ratajczak – wówczas świeżo upieczona mama. Po jakimś czasie szeregi LOCAL MOMS zasiliła również Maja Musznicka, która o inicjatywie dowiedziała się, będąc w ciąży. – Gdy Karolina powiedziała mi o LOCAL MOMS, to ja poczułam się tak, jakby ktoś przypłynął mi na ratunek. Miałam poczucie, że nie będę w tym macierzyństwie sama, że obok będą dziewczyny, które czują to, co ja. Na pierwszym spotkaniu byłam krótko po urodzeniu dziecka – wracałam z niego jak na skrzydłach – opowiada z uśmiechem. RAMIĘ W RAMIĘ Spotkania LOCAL MOMS odbywają się offline w Schronie, w kameralnej i intymnej atmosferze. Dziewczynom zależało na tym, by tematy macierzyńskie „wyprowadzić” z Internetu i social mediów. Chciały dać mamom okazję do wyjścia z domu i budowania nowych relacji. – Naszą ideą było to, by mamy miały czas tylko dla siebie, dla swojego rozwoju. By mogły poznać inne perspektywy, by mogły dowiedzieć się więcej o sobie. To również networking, bo nie oszukujmy się – trudno złapać nowe znajomości, będąc mamą. Zwłaszcza że gdy nią zostajesz, to właściwie nie do końca wiesz, kim jesteś – z jednej strony dawną sobą, a z drugiej – kimś zuCOOL AGAIN Nie oceniają, nie wartościują, nie komentują cudzych wyborów – zamiast tego słuchają i inspirują do działania, stawiają również na rozmowę, dyskusję, wsparcie i szacunek

| MAJ 2024 22 | WARTE POZNANIA pełnie nowym. Te spotkania miały to ułatwiać, skracać dystans – opowiada Magda. Wtóruje jej Ola, która dodaje, że internet, choć bywa źródłem wiedzy, nie daje poczucia wspólnoty, które dla mam jest kojące i budujące. – Tematy, które poruszamy podczas spotkań, są widoczne w sieci. Nam jednak zależy na prawdziwej dyskusji, na budowaniu wspólnoty doświadczeń. Chcemy przyjąć i oswoić wszystkie emocje – również te trudne. Chcemy pokazać, że to normalne, że czujemy się przebodźcowane czy niewystarczająco dobre. Chcemy, by mamy czuły, że nie są same – dodaje. Karolina podkreśla również to, że spotkania LOCAL MOMS to spotkania o macierzyństwie, ale rozpatrywanym w kontekście mam i kobiet, a nie w kontekście ich dzieci. – Jako mamy konsumujemy mnóstwo treści związanych z dzieckiem. Ciągle coś riserczujemy, coś analizujemy, coś wybieramy, czegoś szukamy – w tym wszystkim brakuje czasu dla siebie. Spotkania offline odrywają nas od tych codziennych bodźców, którymi się napędzamy i karmimy. Przekraczamy próg Schronu, tam nie ma internetu, nie ma zasięgu, światła są przytłumione. Możemy nasze przebodźcowane mózgi i ciała zatrzymać, możemy przez chwilę skupić się na tu i teraz, możemy wejść w głąb siebie – podsumowuje. JAKA JEST DZISIEJSZA MAMA? Dziewczyny uważają, że na to pytanie nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Zgodnie podkreślają również to, że obecny w świadomości społecznej wzorzec macierzyństwa jest nieadekwatny do dzisiejszych czasów i wymaga odświeżenia i redefinicji. Dlaczego? Bo dzisiejsze mamy nadal karmione są przestarzałą i utopijną wizją supermatki, która perfekcyjnie dba o dziecko, brawurowo ogarnia codzienność, a przy tym nigdy się nie skarży i zawsze ze wszystkim daje sobie radę. Dzisiejsze mamy tak nie chcą. – Dziewczyny z naszego pokolenia napatrzyły się, jak ich mamy się nadużywają, jak się przemęczają, jak tłumią w sobie emocje. Pamiętam, że sama myślałam, że nie mogę być zmęczona – bo przecież moja mama nigdy mi nie pokazywała, że jest jej ciężko. Czasy się zmieniły, a my od starszych pokoleń nie chcemy słyszeć o tym, że musimy dawać radę, bo przecież mnóstwo kobiet przed nami sobie „jakoś radziło”, i to w gorszych warunkach. Chcemy usłyszeć, że w macierzyństwie może nam być ciężko i że możemy nie dawać sobie rady, bo pewne rzeczy są po prostu trudne – mówi Ola. – Zależy nam na tym, żeby ten społeczny obraz macierzyństwa normalizować – nie demonizować, ale też nie lukrować i idealizować – dodaje Karolina. MAMA, NIE MADKA Hasło „make mama cool again”, które stworzyła Karolina, stało się swoistym manifestem LOCAL MOMS, zwłaszcza że na przestrzeni ostatnich lat zarówno macierzyństwo, jak i sam wizerunek mamy nie mają zbyt dobrego PR-u. – Jest pełno memów, jest podśmiewanie się, są opowieści o MADKACH, o bąbelkach. Jest wywracanie oczu, gdy wchodzisz z wózkiem do tramwaju, są przytyki o świadczeniu 800+. Mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie z jednej strony każdy chce, żeby dzieci było jak najwięcej, a z drugiej strony te dzieci każdemu wszędzie przeszkadzają – mówi Ola. – Pamiętam, że mimo tego, że wydawało mi się, że nie myślę stereotypami, to gdzieś w głowie miałam taki utarty schemat, że gdy zostajesz mamą, to stajesz się nudna. Siedzisz w domu z dzieckiem i nic ciekawego się nie dzieje. Na spotkaniu LOCAL MOMS spotkałam dziewczyny, które na co dzień łączą różne role, dziewczyny, z którymi mogę porozmawiać na każdy temat. To pokazało mi, że stając się mamą, nadal pozostajesz tą samą osobą, którą byłaś przed urodzeniem dziecka. Lubisz to, co lubiłaś wcześniej, masz te same pasje. Fakt – sporo się zmieniło, weszłaś w nową życiową rolę, która wymaga zdefiniowania siebie na nowo, wymaga połączenia tych wszystkich ról w jedną całość, ale… nie zniknęłaś, nadal jesteś – dodaje Maja. W LOCAL MOMS nie ma miejsca na stereotypy i szufladkowanie macierzyństwa – dziewczyny wierzą, że każda mama może być sobą i żyć po swojemu, tak jak lubi, bez oglądania się na społecznie przyjęte normy. – Ten społecznie utarty wizerunek matki jest krzywdzący, bo gdy się myśli o macierzyństwie lub gdy się zachodzi w ciążę, to w głowie pojawia się strach i myśl: czy ja będę taka jak inne matki? W sidła tego stereotypu wpadają same kobiety, stawiając siebie nawzajem po przeciwnych stronach barykady – dodaje Karolina. Magda z kolei ze śmiechem przyznaje, że kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, to… w internecie wyszukiwała hasło: mamy, które imprezują. – Zależy nam na tym, by kobiety w tym wspólnym doświadczaniu bycia mamami były dla siebie wyrozumiałe, by potrafiły się wspierać, a nie rywalizowały ze sobą, oceniały siebie nawzajem czy wytykały sobie nawzajem błędy – zgodnie podsumowują Ola, Karolina, Magda i Maja. Wierzą, że macierzyństwo i siostrzeństwo mogą iść ze sobą w parze. z Dzisiejsze mamy nadal karmione są przestarzałą i utopijną wizją supermatki, która perfekcyjnie dba o dziecko i brawurowo ogarnia codzienność

| MAJ 2024 24 | WARTE POZNANIA OJCZYZNY Stare Miasto, Jeżyce, Rataje, Sołacz, Naramowice, Wilda, Winiary – w Poznaniu są 42 rady osiedla, czyli jednostki pomocnicze miasta. Ich przedstawiciele, których wybierzemy już 12 maja, mogą decydować o powstaniu nowych terenów zieleni, miejscach rekreacji czy remontach dróg i chodników. TEKST: JANUSZ LUDWICZAK | ZDJĘCIE: DEPOSITPHOTOS 12 maja odbędą się w Poznaniu wybory osiedlowe. Warto w nich wziąć udział, bo każdy głos ma znaczenie. Jednostki pomocnicze mają do swojej dyspozycji pieniądze z budżetu miasta i przyczyniają się do realnych zmian – od likwidacji krzywych, nierównych chodników i zastąpienie ich nowymi drogami dla pieszych, po utworzenie placu zabaw dla dzieci, wybudowanie boiska czy przeznaczenie terenu pod skwer, a nawet park. – Osiedla to dla miasta bardzo ważni partnerzy. Planując każde kolejne działanie, prosimy o opinię radnych, bo to oni są najbliżej mieszkańców i są najlepiej poinformowani o lokalnych problemach. Wiedzą, co i gdzie warto zmienić. Od przyszłego roku radni będą też mieli do dyspozycji więcej pieniędzy dzięki przyjętym w lutym nowym zasadom naliczania środków budżetowych dla osiedli, a także zwiększeniu finansowania remontów i budowy dróg. Obecność w radzie osiedla może być także krokiem w kierunku dalszej działalności społecznej. To również duża satysfakcja z pomagania swoim sąsiadom i wpływu na to, jak wygląda okolica – przyznaje Stanisław Tamm, sekretarz miasta. SŁABE ZAINTERESOWANIE Niestety wybory do rad osiedli nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem. Podczas poprzednich wyborów osiedlowych frekwencja wyniosła 9,86 proc. – najwyższa, a wręcz rekordowa, była na Strzeszynie – 27,26%, na terenie osiedla Krzesiny-Pokrzywno-Garaszewo (27,06%) oraz w Kiekrzu – 26,88%. Najmniej mieszkańców zagłosowało na osiedlach: Grunwald Północ – 3,32%, Stare Miasto – 4,74% i Wilda – 4,77%. NASZE MAŁE

| MAJ 2024 WARTE POZNANIA | 25 W tym roku również zainteresowanie wyborami rad osiedli póki co nie jest zbyt duże. Do 2 kwietnia przyjmowane były zgłoszenia kandydatów na radnych. W niektórych okręgach nie zgłosiła się jednak taka liczba kandydatów, która umożliwia przeprowadzenie wyborów (wymagane jest, aby było ich co najmniej o jednego więcej niż jest miejsc do obsadzenia w danym okręgu). Dlatego komisarz wyborczy przedłużył termin zgłaszania kandydatów aż w 22 osiedlach. Niestety nie wszędzie dodatkowy termin coś zmienił. 12 maja wybory do rad osiedli w ogóle nie odbędą się na Naramowicach i Żegrzu – zgłosiło się mniej kandydatów niż jest miejsc w radzie osiedla. – Jestem zdziwiony, że zwłaszcza na Naramowicach zabrakło chętnych. W moim odczuciu to jest jedno z najlepiej działających osiedli w Poznaniu. Możliwe, że tutaj zadziałał taki efekt zadowolenia mieszkańców i zmęczenia radnych. Radni są bardzo aktywni, pracowali w wydłużonej kadencji, w trudnych warunkach, w okresie pandemii i możliwe, że są już zmęczeni swoją działalnością. Niektórzy nam zgłaszają, że już nie chcą podjąć tej pałeczki po raz kolejny – wskazuje Arkadiusz Bujak, dyrektor Wydziału Wspierania Jednostek Pomocniczych Urzędu Miasta Poznania. Są jednak osiedla, w których zainteresowanie jest wręcz rekordowe. Tak jest np. na Łazarzu, gdzie o 21 mandatów będzie walczyć aż 36 osób. W pozostałych 40 jednostkach pomocniczych wybory osiedlowe odbędą się zgodnie z planem 12 maja. A warto wziąć w nich udział, bo to radni osiedlowi opiniują nazwy skwerów, ulic, rond czy placów. To oni decydują o remontach chodników. Mogą też przyczynić się do zmiany trasy linii autobusowej, która ułatwi dojazd mieszkańcom części osiedla do tej pory pozbawionej komunikacji. Okazuje się, że rady osiedla przeznaczają także fundusze na działania senioralne, wydarzenia kulturalne czy imprezy sportowe, mające na celu integrację społeczności lokalnej. KILKA STATYSTYK W Poznaniu na terenie 42 osiedli mieszka ponad 468 tysięcy osób. Największe osiedla to: Piątkowo – 31 741, Rataje – 30 790, św. Łazarz – 28 015, Wilda – 25 497 czy Stare Miasto – 21 953. Najmniej osób mieszka na terenie osiedli: Fabianowo-Kotowo – 1834, Kiekrz – 1837, Krzesiny – 2335, Stary Grunwald – 2771 czy Morasko-Radojewo – 3069. Z kolei największe osiedla pod względem powierzchni to: Antoninek-Zieleniec-Kobylepole (20,54 km²), Szczepankowo-Spławie-Krzesinki (18,44 km²) i Morasko-Radojewo (18,03 km²), Głuszyna (14,43 km²) i Ławica (13,94 km²). Najmniejsze pod względem wielkości osiedla to: Nowe Winogrady Wschód (0,47 km²), Stary Grunwald (0,63 km²), Grunwald Północ (0,76 km²), Piątkowo Północ (0,79 km²) czy Nowe Winogrady Północ oraz Nowe Winogrady Południe (1,14 km²). Rady osiedla dysponują swoim budżetem. I tak w sumie w ubiegłym roku do podziału w całym Poznaniu było ponad 23,3 mln zł. Środki te pochodzą głównie z podatku od nieruchomości, a naliczane są proporcjonalnie do liczby ludności oraz powierzchni osiedla. W zeszłym roku największym budżetem – wysokości ponad miliona złotych – dysponowały osiedla: Rataje (1 158 548 zł), Wilda (1 108 559 zł) i Stare Miasto (1 096 115 zł). Fundusze otrzymały też małe osiedla: Stary Grunwald (94 810 zł), Nowe Winogrady Wschód (139 133 zł) czy Ogrody (210 235 zł). z Obecność w radzie osiedla może być także krokiem w kierunku dalszej działalności społecznej. To również duża satysfakcja z pomagania swoim sąsiadom i wpływu na to, jak wygląda okolica

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz