| MAJ 2025 92 | Z KULTURĄ rzego Andrzejewskiego „Popiół i diament”, a kilka dni wcześniej reżyser „wyrzucił” ze sceny całą scenografię. Zmienił koncepcję spektaklu. Ja miałem tę scenografię sfotografowaną wraz z aktorami. Kordziński wpadł na pomysł, bym teraz robił zdjęcia aż do ostatniej generalnej próby, a potem przez noc i dzień tworzył wystawę pokazującą przebieg pracy twórczej przy tym spektaklu. Fascynujące doświadczenie. Kilkanaście tych zdjęć jest opublikowanych w mojej książce „Kuglarze”. Jesteś współtwórcą chyba najpopularniejszych w historii Polski widowisk estradowo-telewizyjnych dla najmłodszych. W stanie wojennym odszedłem z Teatru i rozpocząłem pracę na własny rachunek. Cały czas ciągnęło mnie w stronę rozrywki. Jeszcze jak pracowałem w „Marcinku” z Wielkopolską Orkiestrą Symfoniczną, stworzyłem cykl programów rozrywkowych dla dzieci pod tytułem „Spotkanie znajomych z ekranu”. Do ostatniego „Załoga G, kosmos i TY” poprosiłem Krzysztofa Jaślara, by napisał mi piosenkę. Zbyszek Górny napisał muzykę i… w 1983 roku z Jaślarem i Górnym stworzyliśmy cykl widowisk telewizyjnych dla dzieci pt. „Dziecko potrafi”. A dwa lata później napisałem i wyreżyserowałem pierwszy spektakl kabaretowy dla dzieci pt. „6 dni z życia kolonisty”, w którym wystąpił Bohdan Smoleń. I od tego momentu rozpoczęła się nasza współpraca. „6 dni z życia kolonisty” to był kabaret dla dzieci, ale dorośli znaleźli w nim mnóstwo podtekstów. Cenzura przepuściła, bo nie skumała, czytając tekst, że Deszczyński pokazał kolonię pod okupacją radziecką. A sam zagrał kierownika kolonii, czyli pierwszego sekretarza. Dorośli przychodzili na ten spektakl, bo trzeba pamiętać, że wcześniej Bohdan Smoleń dostał zakaz pracy za słynny monolog „A tam cicho być”. Napisałem spektakl dla dzieci, bo stwierdziliśmy, że komuniści nie są tacy źli, że dla dzieci pozwolą Smoleniowi grać. To był ogromny sukces. Dzieci cytowały całe fragmenty programu. Chodziły za Smoleniem i mówili całe kwestie. To były czasy komuny i widzowie na swój sposób interpretowali, że na kolonii nie będzie obiadu. Potem było „Dziecko potrafi”. Estrada Poznańska twierdzi, że ten program zobaczyło ponad milion dzieci. W Poznaniu Arena pękała w szwach. Graliśmy też w różnych miastach, m.in. w Łodzi, we Wrocławiu, Gdańsku, Warszawie, no i ostatni raz w Spodku Katowickim „Pali się”. To było niesamowite spotkanie z ogniem. Jeden, jedyny raz w Spodku strażacy pozwolili otworzyć ogień, ale pilnowali nas i siebie cały czas. Zabawa była przednia. Nie dysponowaliśmy takimi narzędziami, jak teraz, tylko dykta, papier maché i styropian. Mikrofony mieliśmy na kablu. Kładliśmy na podłogę Areny malowane płyty. Dzieciaki wchodziły i widziały, że wszystko jest pomyślane o nich, dla nich i przez nich. To był duży wysiłek, ale cudownie jest spotykać dzisiaj ludzi, którzy byli na tych programach i wspominają je z łezką w oku. To teatr dał mi otwartość i siłę do robienia takich rzeczy. Nauczył mnie bycia kreatywnym, odpornym, pomysłowym, łaknącym nowości i kochającym wyzwania. Przez Szwecję ruszyłeś na podbój Europy i znowu razem z dziećmi. Mój kolega mieszka w Goeteborgu, a miejscowość Umeå w 2014 wraz z łotewską Rygą została Europejską Stolicą Kultury. Przygotowałem specjalny projekt dla dzieci i poprosiłem kolegę, żeby mi go przetłumaczył na szwedzki i wysłał do nich. Organizatorzy się zachwycili i natychmiast nas zaprosili. Zaproponowałem im poznanie tradycji wielkopolskiej przez ruch, przez smak, przez dźwięk i kolor. Dzieci szwedzkie uczyły się tańczyć wisieloka wielkopolskiego razem z naszymi dziećmi z zespołu Poligrodzianie. Wzięliśmy stroje, kostiumy, ale też przeróżne przysmaki od rolników, ogrodników, serowarów, m.in. od Marka Grądzkiego. Były spektakle, wspólne malowanie, wystawy, degustacje. Mnóstwo się działo, a dzieci były zachwycone. Organizatorzy prosili, bym zostawił im wystawę plastyczną, na którą składał się napis HEJ na wielkim „murze” zbudowanym z kolorowych kartonów. Tematem była „wolność” w wielokulturowym mieście Umeå. Byłeś dyrektorem artystycznym Estrady Poznańskiej. Mogłeś robić mnóstwo przeróżnych spektakli, programów, a Ty nagle zdecydowałeś się odejść i założyć firmę z Bohdanem Smoleniem. Przyjechał do mnie i powiedział, żebym nie siedział w biurze, tylko żebyśmy razem założyli firmę i robili kabaret. Firma została zarejestrowana 1 kwietnia 1990 roku. Dwa tygodnie później dostaję telefon od Smolenia, że Piotr, jego syn, nie żyje. Dramat. Firma nie wystartowała jeszcze, a tu
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz