SUKCES PO POZNAŃSKU 6/2020

sukces po poznańsku | czerwiec 2020 70 | ZDROWIE I URODA Starała się być dobrą mamą przez około pół roku, jed- nak sytuacja Ją przerosła. Samotne macierzyństwo nie jest łatwe, zwłaszcza, gdy jest się bardzo młodym. Nie każdy staje się dorosły z chwilą ukończenia magicznej osiemnastki. Są ludzie, którzy dorastają, zwłaszcza do roli rodziców, znacznie później, niektórzy – nigdy. Widząc jak bardzo pogubiła się we wszystkim, co Ją otaczało, postanowiłam pomóc. Dając Jej czas. Na skończenie szkoły, zdobycie zawodu, dorośnięcie. Nie mogłam patrzeć na to, jak miota się w uczuciach i jak bardzo zaczyna to odbijać się na małym. Zaproponowa- łam, że zajmę się dzieckiem do czasu, aż będzie gotowa przejąć z powrotem opiekę nad synkiem. Byłam jeszcze czynna zawodowo, więc istotne było, abym formalnie stała się opiekunem Wiktora (na przykład na wypa- dek konieczności skorzystania z opieki na dziecko). Wystąpiłam do Sądu Rodzinnego o ustanowienie mnie rodziną zastępczą. Jak to jest być rodzicem zastępczym? Czym to się różni od bycia takim „zwykłym”? Ciągle słyszę słowa psychologa, z którym mieliśmy zajęcia na szkoleniu dla rodzin zastępczych: nie przy- wiązujcie się, nie kochajcie zbyt mocno, bo będziecie cierpieć. Pamiętajcie, że celem rodziny zastępczej jest opieka i wychowanie dziecka do momentu, gdy będzie mogło wrócić do rodziny biologicznej. To dziecko nigdy nie będzie wasze. Rodzina zastępcza nie jest adopcyjną. Nie umiem. Nie umiem nie kochać całym sercem, nie umiem się nie przywiązać. Dla mnie dziecko to dziecko. Zasługuje na całą miłość, jaką mogę mu dać. Czasem nawet myślę, że jestem dla mojego zastępczego syna lepszą matką, niż byłam dla własnych dzieci. Naprawdę tak myślisz? W pewnym sensie tak. Matką zastępczą zostałam już po odchowaniu mojej własnej trójki. Siłą rzeczy miałam większe doświadczenie, można powiedzieć, że większość błędów popełniłam na nich. Wychowując je, uczyłam się, jak być mamą, zdobywałam kolejne rodzi- cielskie „sprawności”. Miałam (jak każdy chyba) wzloty i upadki. No i nie byłam, jak teraz, sama. Odpowiedzial- ność rozkładała się na dwoje. Teraz tak nie jest. Teraz sama odpowiadasz za wszystko, sama podejmujesz decyzje. Myślę, że to jednak dużo trudniejsze. Niestety nie do końca mogę podejmować decyzje auto- nomicznie. Będąc rodzicem zastępczym masz mnóstwo obowiązków, a niewiele praw. To nie jest tak, że dostajesz dziecko i możesz spokojnie zająć się jego wychowaniem. Wraz z dzieckiem otrzymujesz bonus w postaci jego ro- dziców biologicznych, ich problemów i przysługujących im praw do decyzji o nim. Nawet takich, które ograni- czają twoją wolność wyboru, np. tego, gdzie spędzisz wakacje. Ciąży na tobie obowiązek pisania sprawozdań do sądu, wizyty kuratora, kontrole z Miejskiego (albo Powiatowego – w zależności od miejsca zamieszkania) Ośrodka Pomocy Rodzinie. Ciągle czujesz się obserwo- wana i oceniana. Przy tym widzisz głęboką niesprawie- dliwość tego, że rodzice biologiczni, w przeciwieństwie do Ciebie, nie są aż takim nadzorem objęci. O rany, strasznie to brzmi. Wiem. I powiem Ci, że gdybym posłuchała tego psycho- loga i nie pokochała małego z całych sił (bo tylko taka miłość jest w stanie sprawić, że zniesiesz wiele, nawet wbrew sobie), to myślę, że dawno sama zrezygnowała- bym z tej funkcji. Jednak nie po to decydowałam się na pomoc niczemu nie winnemu dziecku, żeby skazać je na kolejne odrzucenie. Bo jakkolwiek byś nie wyjaśniała (bo pyta o to), dlaczego jest w rodzinie zastępczej – ono zawsze czuje się odrzucone przez matkę (rodziców). Właśnie. Jak w tym wszystkim odnajduje się Wiktor? Jest już nastolatkiem, to trudny czas. Jak wyglądają Wasze relacje? Masz rację, że czas jest trudny. Bycie nastolatkiem za- wsze takie było, jest i będzie. A Jemu jest o tyle trudniej, że mimo okazywanych mu uczuć, zainteresowania, nawet wsparcia psychologa – ciągle czuje się po prostu gorszy. Odrzucenie przez mamę, mimo wysiłków, żeby tak Jej niedojrzałości nie odbierał, zostawia głęboką bliznę. Swoje frustracje wyładowuje na mnie. Na szczę- ście to, że już trzykrotnie przeżywałam nastoletni okres buntu i rozpaczy, pozwala mi patrzeć na to z odpowied- niej perspektywy. Nie pomaga natomiast postawa mojej siostry, która niestety nie traktuje syna jak dziecko (nastoletnie, ale ciągle dziecko), tylko bardziej jak kolegę. Z którym można spotkać się lub nie, którego potrzeby można nie przywiązujcie się, nie kochajcie zbyt mocno, bo będziecie cierpieć. To dziecko nigdy nie będzie wasze

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz