SUKCES PO POZNAŃSKU 6/2021
76 | POZIOM WYŻEJ | CZERWIEC 2021 Czyli rano biegłeś do kiosku po Przegląd Sportowy, Tempo i Sport? Tak, ale nie było to takie łatwe, bo nie pochodzę z dużego miasta, a nakłady tych gazet były ograniczone. Tumuszę wspomnieć moich rodziców, którzy wmojej pasji od począt- kumnie wspierali i załatwiali z kioskarzami odkładanie gazet. Jako 14-latek napisałem artykulik do kibicowskiej rubryki w „Przeglądzie Sportowym”, w którym…ogłosiłem, że chcę być dziennikarzem sportowym. Przyznasz, że odważnie jak na chłopaka mieszkającego w kilkunastotysięcznymŻninie. Czy sposób komentowania redaktora Ciszewskiego ukształtował Twoją osobowość dziennikarza sporto - wego? Moim zdaniem, w tym zawodzie, a naprawdę w sporcie, trzeba być zawsze sobą. Oczywiście można się na kimś delikatnie wzorować i wyciągać to, co najlepsze, ale na tyle, by nie zagłuszyć tego, co w duszy gra. Nieprzypadkowo przy- wołałem osobę Jana Ciszewskiego, ponieważ odpowiada mi emocjonalny sposób komentowania wydarzeń sportowych, jaki on reprezentował, współuczestniczenia w toczących się meczach i dzielenia się radością albo smutkiemna antenie ze słuchaczami. Trzeba też mieć – jak to w życiu – trochę szczę- ścia, by na swojej drodze spotykać znakomitych ludzi. Dobrą drogą do wchodzenia do tego zawodu jest wspólne komen- towanie ze znanymi dziennikarzami. Jak dobrze wiesz, mnie do radia wciągnął nieodżałowany Zbyszek Kubiak, z którym współpracowałemwiele lat w radiu czy telewizji. Najpierw jednak pisałemwDziennikuWielkopolan Dzisiaj, wKurierze Codziennym (też był wydawany w Poznaniu), potem był Express Poznański. Świetna popołudniówka, w której w nieco luźniejszej formie można było sprzedawać emocje. Wracając do Zbyszka, przy Jego boku zaliczałempierwsze transmisje. To był mój przyjaciel i zawodowy przewodnik, chociaż mieli- śmy zupełnie odmienne sposoby komentowania. Zbyszek ro- bił to stonowanym głosem o wyjątkowej barwie, a ja lubiłem i do dzisiaj lubię troszkę „popływać” na emocjach i przenieść je na słuchaczy. Takie emocjonalne komentowanie w radiu chyba jest bliższe kibicom niż techniczne, merytoryczne w telewi - zji. Czy to wynika z tego słynnego zdania: – Szkoda, że Państwo tego nie widzą? Trafiłeś w sedno, ale musimy także zwrócić uwagę na specyfikę mediów. Wradiumożemy sobie pozwolić na malowanie słowemnapięcia. Musimy być świadomi, że kibic, jak wspomniałeś, tego nie widzi. Tu też warto podkreślić istotną różnicę. Wradiu jest sprawozdawca, który opowiada o wszystkim, nawet o kolorze nieba nad stadionem, a w tele- wizji, oczywiście przy zachowaniumodulacji głosu, zastępuje go obraz i jest się bardziej komentatorem, który tłumaczy widzom to, co się dzieje na boisku. To oczywiście też kwestia indywidualnych predyspozycji czy cech charakterologicz- nych. Ja z mówieniemnie miałemnigdy kłopotów. Skoń- czyłem studia prawnicze, ale zamiast przemawiać na salach sądowych, mówię do kibiców z aren sportowych. Zatem Twoje predyspozycje spowodowały, że pozosta - łeś wierny radiu, mając też epizody w telewizji? Zdecydowanie tak. Kiedyś ukułem sobie takie zdanie, że radio, będzie górnolotne słowo, jest miłością, a telewizja przy- godą. Tak toczy się moje życie zawodowe. Wradiu się speł- niam, a z telewizją, do której wprowadzał mnie inny wręcz legendarny poznański dziennikarz sportowy Czesiu Kaliszan – współpracuję nadal, choć w nieco mniejszymwymiarze niż w poprzednich latach. Jak to się stało, że wszedłeś do elitarnego grona olim - pijczyków? To znowu splot wielu sprzyjających okoliczności. Nie wystarczy dobrze wykonywać swoje obowiązki. Dzienni- karza sportowego niosą sukcesy, które komentuje. Kiedy w 1993 roku na stałe przeszedłem do radia, trafiłem na falę znakomitych wyników poznańskiego sportu. Piłka- rze Lecha zdobyli tytuł mistrza kraju i jako wysłannik Polskiego Radia mogłem wyjeżdżać na mecze pucharowe. Debiut zaliczyłem w Jerozolimie z Beitarem. Wtedy kapi-
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz