SUKCES PO POZNAŃSKU 6/2023
| CZERWIEC 2023 POZIOM WYŻEJ | 59 Firma Kaliński, która dziś jest rozpoznawalną marką w branży motoryzacyjnej na całym świecie, na początku swojego istnienia zajmowała się… ogrodnictwem. Z Hubertem Kalińskim , który przejął prowadzenie firmy po swoim tacie Włodzimierzu, spotkałam się w podpoznańskich Chybach, w miejscu, w którym kiedyś stała szklarnia. Teraz siedzimy w nowoczesnej przestrzeni biurowej, z widokiem na plac, siedem stanowisk warsztatowych i halę. Wszystko w otoczeniu drzew i pięknie zadbanej zieleni. ROZMAWIA: ANNA SKOCZEK | ZDJĘCIA: BONDERPHOTOGRAPHTY | MATERIAŁ PROMOCYJNY W ubiegłym roku firma Kaliński świętowała równo 30 lat istnienia. Hubert Kaliński: Dziś istnienie na rynku firmy, która zaj- muje się tak wąską specjalizacją, jak układy wydechowe i nie zmieniła tego profilu przez 30 lat, to już jest powód do dumy i do świętowania. To na pewno jest już sukces. A zaczęliśmy od naprawdę prostych rzeczy, czyli od naprawy tłumików. Przez trzy dekady cały czas uczestniczyliśmy też w procesie zmian i rozwoju motoryzacji. Najpierw jeśli chodzi o syste- my tłumienia dźwięków, a następnie oczyszczania spalin. Mieliście okazję zaobserwować to, że rozwój motory- zacji idzie w kierunku dbania o środowisko. Od samego początku wiedzieliśmy, że to jest kierunek, w którym będzie coraz odważ- niej zmierzał świat. Oczywiście w każdej branży do osiągnię- cia sukcesu potrzebne jest też szczęście. I my je niewątpliwie mieliśmy. Dziś na horyzoncie pojawia się pewne zagrożenie. Nie wierzymy jednak, że do końca 2035 roku wejdzie w ży- cie zakaz rejestracji aut spali- nowych. Pewne jest jednak to, że stoi przed nami wyzwanie dostosowania się do rynku, ale przygotowujemy się do tego. A jakie były Wasze początki? W 1992 roku tata podjął decyzję o tym, że ogrodnictwo jest nieopłacalne i trzeba się przebranżowić. I tu pojawił się pierwszy łut szczęścia, czyli wejście w branżę motoryzacyj- ną. Na początku była to możliwość dystrybucji i sprzedaży tłumików, które zostały na przykład wycofane z rynku. Tata przerobił więc szklarnię, w której wcześniej rosły kwiaty. Stoły z doniczkami zmieniły się w regały. Pojawiły się pierw- sze, dość surowe pomieszczenia biurowe. I od razu wszystko nabrało tempa? Na początku wcale nie było łatwo, choćby ze względu na lo- kalizację. Dziś rozkręcanie swojego biznesu wygląda zupeł- nie inaczej, bo sporym ułatwieniem jest na pewno internet. Wtedy przyciągnięcie klienta, który przyjedzie do nas na wioskę, żeby kupić czy wymienić tłumik, który pasuje jesz- cze do jego wydechu i w miarę szybko uda się taki egzem- plarz znaleźć… było bardzo skomplikowane. Jak sobie z tym radziliście? Polegaliśmy na książce telefonicznej, w której zamieszczali- śmy reklamy. Owocowało to na przykład jednym klientem w tygodniu, który po prostu przyszedł i jeszcze wcale nie mówił, że coś kupi. Jak sama Pani widzi, ten proces rozwo- ju był wtedy bardzo powolny. W dzisiejszych czasach trud- no sobie wyobrazić sytuację, w której przez powiedzmy pół roku firma w ogóle nie zara- bia. Od samego początku je- steście związani dokładnie z tym miejscem, w którym siedzimy? Tak. Nie zmieniliśmy miej- sca, ale sama siedziba firmy zmieniła się nie do poznania. Nie chcieliśmy też przeprowa- dzać firmy do Poznania. Cały czas mieliśmy takie poczucie, że związanie się z gminą Tarnowo Podgórne jest dla nas bardziej korzystne niż przeprowadzka do miasta. Po latach zresztą okazało się, że nasza lokalizacja jest atutem, bo do- jazd do centrum Poznania zajmuje dużo czasu, a my jeste- śmy teraz blisko obwodnicy, blisko autostrady. Mamy klien- tów z całej Europy i z całego świata. Mamy w swojej ofercie towar, który nigdzie indziej nie jest dostępny, albo taki, który bardzo trudno jest zdobyć. Tymwygrywamy. W 1992 roku tata podjął decyzję o tym, że ogrodnictwo jest nieopłacalne i trzeba się przebranżowić. I tu pojawił się pierwszy łut szczęścia, czyli wejście w branżę motoryzacyjną
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz