| CZERWIEC 2024 26 | WARTE POZNANIA Właściwie myśl o tym, że kobieta mogłaby urzędować na stanowisku rektora, pojawiła się u mnie wtedy, kiedy zaczynałam współpracę w ramach włoskiego projektu prowadzonego wspólnie z Uniwersytetem w Bolonii. Tam właśnie zauważyłam kobiety na stanowiskach dziekańskich i rektorskich i wtedy ta świadomość zaczęła we mnie wzrastać. Choć nawet przez sekundę nie pomyślałam, że to mogłabym być ja Nawet nie myślałam o takiej kategorii (śmiech). Stanowisko rektora dla studentki pierwszego roku, czy nawet piątego roku, jest zjawiskiem mniej więcej tak odległym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych. Wydaje się, że to jest jakiś byt równoległy. Także absolutnie nie. Nawet lata po doktoracie w ogóle nie przyszłoby mi coś takiego do głowy. A kiedy to się stało? Właściwie myśl o tym, że kobieta mogłaby urzędować na stanowisku rektora, pojawiła się u mnie wtedy, kiedy zaczynałam współpracę w ramach włoskiego projektu prowadzonego wspólnie z Uniwersytetem w Bolonii. Tam właśnie zauważyłam kobiety na stanowiskach dziekańskich i rektorskich i wtedy ta świadomość zaczęła we mnie wzrastać. Choć nawet przez sekundę nie pomyślałam, że to mogłabym być ja. Pamiętam za to moment, kiedy zauważyłam problem braku kobiet na wysokich stanowiskach w szkołach wyższych w Polsce i wyraźnie go nazwałam. Zajmowałam już stanowisko dziekana i na naszej uczelni odbywało się posiedzenie Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich. Wtedy na okładce magazynu „Życie Uniwersyteckie” ukazało się zdjęcie, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Co na nim było? Było zrobione w Auli UAM z góry. Na fotografii było widać siedzących rektorów, a wśród nich nie było ani jednej kobiety... Czy to był moment, w którym przyszło Pani Profesor do głowy, że mogłaby Pani zarządzać Uniwersytetem? Nie, to jeszcze nie był ten moment. Prawdę mówiąc, do objęcia stanowiska najpierw dziekana, a później rektora, zostałam namówiona przez… swoich kolegów. W pierwszym przypadku przez dziekana Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej, a w drugim przypadku nominował mnie i długo mnie przekonywał do tego, żebym przejęła po nim schedę, profesor Andrzej Lesicki. Muszę przyznać, że to nie był mój własny pomysł. Czy docierają do Pani sygnały, że będąc na takim stanowisku, dodaje Pani otuchy i wiary w siebie innym kobietom, naukowczyniom, studentkom? W końcu jeśli kobieta może zostać rektorem uczelni, to inne kobiety związane z Uniwersytetem mogą wszystko. Taka myśl mi towarzyszyła już od momentu, kiedy objęłam zarządzanie Wydziałem Filologii Polskiej i Klasycznej. Mimo że od zawsze jest to sfeminizowany wydział, to ja, jako pierwsza kobieta, objęłam stanowisko dziekana. Sygnały o tym, że dodaję innym kobietom otuchy, cały czas do mnie docierają. Najbardziej wzruszył mnie moment, kiedy otrzymałam kartkę pocztową napisaną przez panią, której nie znam. Ukończyła ona polonistykę w latach czterdziestych i pisała mi, że jest bardzo dumna z tego, że kobieta i polonistka stoi na czele Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza. Wzruszają mnie też dziewczyny, młode studentki, niekoniecznie z naszego Uniwersytetu, które podchodzą i przekazują mi właśnie takiego dobrego ducha. To bardzo wiele mi daje, zwłaszcza kiedy jest trudno. A jest? Na tym stanowisku bywa bardzo, bardzo… trudno. Czasem ciąży mi świadomość, że reprezentuję nie tylko siebie, ale i cały Uniwersytet. Świadomość tego, że będę oceniana nie tylko jako ja, jako Bogumiła Kaniewska, ale też jako pierwsza kobieta na tym stanowisku. Siłę do działania czerpię jednak z drobnych gestów. Teraz czas na drugą kadencję. Mam nadzieję, że ta druga będzie spokojniejsza pod względem światopoglądowym. Spór o równouprawnie-
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz