SUKCES PO POZNAŃSKU 6/2024

| CZERWIEC 2024 POZIOM WYŻEJ | 79 Polityka… Ewa Kopacz: Mogłabym postawić znak równości między polityką a wyrzeczeniami. Chociaż polityka to pasja, można przez nią stracić wiele z życia osobistego Pod tym względem ma coś wspólnego z medycyną. Tu pasja też jest potrzebna. Odchodząc od swojego wyjątkowego zawodu, jakim jest bycie lekarką, do dziś mam wielką satysfakcję, kiedy spotykam pacjentów, którymi się opiekowałam. Moi pacjenci i pacjentki z tamtych czasów wciąż mnie pamiętają. To ogromna radość. Pani sukcesy w polityce są okupione wyrzeczeniami? Na pewno ciężką pracą, ale również wyrzeczeniami. Przekłada się to niestety na życie prywatne. Myślę, że większość osób zaangażowanych politycznie podpisałaby się pod stwierdzeniem, że za karierę w polityce płaci się prywatnym życiem. Ten mój sukces w polityce związany jest też z ciągłym dokształcaniem się, rozwojem i zaangażowaniem w to, co robię. Nikt niczego nie dał mi za darmo. Na bycie ministrem, marszałkinią sejmu, premierem czy wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego musiałam sama zapracować, pokazać, że mam predyspozycje i odpowiednie umiejętności, aby takie funkcje pełnić. Nie da się ukryć, że jestem dość twarda. Ale upór i determinacja w polityce są pomocne. Byłam taka jako lekarka i jestem jako polityk. Oba te zawody działają trochę jak narkotyk. Będąc lekarką, pracowałam bardzo długo, aż w pewnym momencie zrozumiałam dzięki mojej córce, że muszę przemodelować swoje życie zawodowe, aby mieć więcej czasu dla niej. Polityka uzależnia, dla niektórych jest jak „narkotyk”. Tu wszystko może się wydarzyć, bo kariera w polityce jest zależna od wyborców i trzeba o tym pamiętać. Pani córka jest też lekarzem… Tak... genów się nie oszuka (śmiech). W pewnym momencie swojej kariery, na ile mogła, też odpuściła i więcej czasu przeznacza dla rodziny. A skąd Pani bierze tyle energii do działania? Dobra kawa, herbata, ciastko (śmiech). Przyznam szczerze, że mam słabość do słodyczy oraz żywy temperament. Załatwiam wiele spraw jednocześnie, mam dużą podzielność uwagi i zawsze czytam kilka książek naraz. Mam z córką taką niepisaną umowę, że staramy się codziennie do siebie zadzwonić i porozmawiać. Czasem, kiedy pracuję w Parlamencie Europejskim po kilkanaście godzin i mówię jej, że jestem zmęczona, ona na to: „dwóch żyć nie będziesz miała, młodsza już też nie będziesz, więc nie narzekaj”. To dla mnie taki zimny prysznic (śmiech). Patrząc na wszystkie Pani pełnione funkcje w życiu, jest apetyt na więcej? Osiąganie sukcesów nie jest moim celem, ale jeśli mam przed sobą wyzwanie, to chcę je zrealizować od początku do końca. Tak też jest w Parlamencie Europejskim, gdzie trzeba znaleźć swoje obszary działania. Dla mnie, w sposób naturalny, były nim dzieci i zdrowie. Mimo trwającej w ostatniej kadencji pandemii, udało się załatwić kilkaset spraw dotyczących transgranicznych uprowadzeń rodzicielskich wymagających działania, unijnego wsparcia czy systemowych rozwiązań. Sukcesy napędzają do działania? Tak, ale niekiedy w polityce to porażki są ważniejsze niż sukcesy. Oczywiście tylko dla tych, którzy potrafią wyciągać wnioski. Taka sytuacja mobilizuje podwójnie. Człowiek powinien dokonać analizy, ile sam może zrobić, a ile jest okoliczności, na które nie ma się wpływu. Czy start w wyborach oznacza dużo pracy? Tak, ale do tego się przyzwyczaiłam. Po dotychczasowych latach spędzonych w Europarlamencie moim mieszkaniem, mówiąc w przenośni, stało się lotnisko. Zaczynamy w Brukseli w poniedziałek, do Polski wracam na weekend. To wtedy załatwiam różne sprawy w kraju, spotykam się z wyborcami, ale to też moment na krótki czas z rodziną. Ma Pani jakieś ulubione miejsce w Brukseli? Plac Jourdan. Tam chodzę na frytki (śmiech). Uwielbiam je z sosem tatarskim. Bomba kaloryczna, ale ja w ogóle lubię dania na bazie ziemniaków, więc to coś, co mam wspólnego z Wielkopolską. Jest coś jeszcze? Wielkopolanie są pracowici, a ja zdecydowanie jestem pracoholiczką. Cenię też sobie, jak większość osób tutaj, punktualność. Odbieram to jako wyraz szacunku dla drugiego człowieka. Na pewno nie jestem zbyt oszczędna, ale potrafię się dzielić tym, co mam. Skoro lubi Pani słodycze, to zapewne rogale świętomarcińskie też? Uwielbiam! Mam swoje ulubione miejsce w Poznaniu, gdzie je kupuję. Często dla rodziny i dla współpracowników w Parlamencie Europejskim. Wszyscy są nimi zachwyceni. z Ten mój sukces w polityce związany jest też z ciągłym dokształcaniem się, rozwojem i zaangażowaniem w to, co robię

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz