SUKCES PO POZNANSKU - LIPIEC/SIERPIEŃ 2020

30 | WARTE POZNANIA sukces PO POZNAŃSKU | LIPIEC/SIERPIEŃ 2020 dorosłym, każdą grę trzeba poznać i się jej nauczyć, tak jak teraz robię to z Panią – wyjaśnia Mateusz Grabowski. – Jest to świetna gimnastyka umysłu dla każdego. Karty są tak skonstruowane, żeby rozgrywki były szybkie, dynamiczne, a dzieci się nie nudziły. Chodzi o to, żeby dziecko szybko widziało efekt swojej pracy. Ważne jest też, że każdy może wygrać z każdym. Prawda? Potwier- dzam, bo prawie wygrałam grając po raz pierwszy. Mateusz Grabowski: Karty wymyślił mój tata. Był tre- nerem lekkiej atletyki i nauczycielem matematyki. Przez dziesięć lat pracował z juniorami. Jego podopieczni zdobyli 30 medali na mi- strzostwach Polski juniorów w lekkiej atletyce, reprezentowali nasz kraj na imprezach międzynarodowych. Tata miał otwarty umysł, potrafił słuchać, lubił się uczyć, korzystać z nowinek. Mimo że nie było wtedy takiego dostępu do informacji jak dziś, On potrafił inspirować się i korzystać z rozwiązań, które wdrażano na świe- cie, dzięki czemu zawsze wyprzedzał nasze czasy. Powstały w latach 90. i miały pomóc uczniom w nauce tabliczki mnożenia. Wymyślił je i stworzył Andrzej Grabowski w trosce o swoich uczniów, którym nauka matematyki przychodziła z trudem. Fenomen polega na tym, że do dziś, zachwyceni uczniowie, chętnie grają w Karty Grabowskiego, zapamiętując kolejne konfiguracje liczb. Nauczyciel na tym nie poprzestał i stworzył karty do nauki dodawania i odejmowania oraz do gier logicznych. Dzięki Niemu dzieci w całej Polsce pokochały matematykę. Jego syn – Mateusz Grabowski , który kontynuuje rodzinną tradycję – nie kryje radości z tego, że jedna talia pomaga nie tylko w nauce, ale pokazuje, że nawet najbardziej niematematyczne umysły i serca nagle otwierają się, a jedyną granicą jest po prostu koniec gry. Magia? Nic bardziej mylnego… ROZMAWIA: JOANNA MAŁECKA | ZDJĘCIE: SŁAWOMIR BRANDT sukces PO POZNAŃSKU | MATERIAŁ P OMOCYJNY M ateusz Grabowski siada naprzeciwko mnie przy stole i wyciąga talię kart. Na jednych są czerwone cyfry, na drugich – czarne. – A teraz zagramy – mówi, a ja patrzę na Niego z przera- żeniem. – Spokojnie, chciałbym, żeby Pani zrozumiała, o czym będę opowiadał. Na stole układa karty w jednym rzędzie. Tasuje resztę. – Zagramy w Manewry – opowiada, a ja czekam co się wydarzy. – Ta strona jest moja, a ta Pani. Proszę wycią- gnąć kartę. Zasada jest taka: wygrywa ta osoba, która jako pierwsza ułoży karty od najmniejszej wartości do największej. Wartość jest iloczynem dwóch liczb. Wyciągam kartę, na której mam działanie 7x9. Szybko liczę, przypominając sobie przy okazji ta- bliczkę mnożenia. 63. Dużo. Układam kartę pośrodku mojego pola, wiedząc, że mogę wylosować coś z jeszcze wyższym wynikiem. Mateusz ma 7x7, a więc 49 i swoją kartę umieszcza tro- chę wyżej od mojej. Pełne skupienie. Losuję kolejną, Mateusz kolejną. Wy- ścig trwa. Gra wciąga coraz bardziej. – Nieważne czy jest się dzieckiem, czy KARTY, KTÓRE UCZĄ ŻYCIA KARTY WYMYŚLIŁ MÓJ TATA. BYŁ TRENEREM LEKKIEJ ATLETYKI I NAUCZYCIELEM MATEMATYKI

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz