SUKCES PO POZNANSKU - LIPIEC/SIERPIEŃ 2020
58 | POZIOM WYŻEJ sukces PO POZNAŃSKU | LIPIEC/SIERPIEŃ 2020 wszystkim brakowało mi dużo wiedzy. Byłem zbyt młodym człowiekiem, żeby przebrnąć przez ten konkurs. Moi rywale mieli nawet i pięć, sześć lat więcej ode mnie. Nie wiedziałem za bardzo, jak się robi lody, z pralinami miałem jakiś kontakt, z izomaltu robiłemniezbyt duże eksponaty. Tam, mimo że był to konkurs dla juniorów, trzeba było prezentować wysoki, a nawet bardzo wysoki poziom. W obliczu tych faktów 11. miejsce można uznać za sukces, patrząc na Twój stopień wtajemniczenia w cu - kiernictwo? Tak, patrząc na wyniki cząstkowe. Na konkursie nie udało mi się złożyć najwyżej ocenianej pracy z czekolady albo izomaltu – ja robiłem z izomaltu – i w tej części straciłem bardzo dużo punktów. Ale za przygotowanie tortu czekoladowego przy- znano mi tyle punktów, że zająłem 4 miejsce, a reszta smaków mieściła się w pierwszej dziesiątce. Ten pierwszy konkurs na pewno dał Ci wiele doświad - czeń nie tylko zawodowych, ale także jak poradzić sobie ze stresem. To był dla mnie prawdziwy szok. Kiedy człowiek wygry- wa wszystko, co jest do wygrania, a tak było w Polsce, to nie jest kompletnie przygotowany na przegraną. Mówi- łem sobie – 11. miejsce to dwie jedynki. Zrobiłem sobie przerwę blisko dwa lata. Dotarło do mnie, że jestem młody i ambitny, ale brakuje mi wiedzy. Konkursy dla Ciebie to kwestia sprawdzenia się, zdoby - cia nowej wiedzy, adrenalina czy… Przyznam się szczerze, że na początku były to nagrody, np. fajnie było wygrać nowy komputer. Teraz jest dla mnie ważny samorozwój, inwestuję w siebie. Wkładam w to bardzo dużo czasu. A za chęcią rozwoju stoi oczywiście adrenalina. To sprzężenie zwrotne — adrenalina napędza rozwój, a jeśli jesteś dobry, to nakręcasz się na konkursie, bo wiesz, że masz szansę na sukces. Kucharze w konkursach są przyzwyczajeni do cią - głego stresu, jaki panuje w kuchni, a szczególnie, wtedy, gdy w restauracji jest komplet gości. Jednak wy cukiernicy jesteście chyba bardziej zegarmistrza - mi i potrzebujecie spokoju. Z pozoru tak to wygląda, ale czasami też musimy podkrę- cić tempo i iść na skróty. U nas też trzeba szybko reago- wać na sytuacje kryzysowe, a takie się przecież zdarzają w każdej pracy. Konkursy to także eksperymenty. Tak, coś w tym jest. Często przygotowuje się coś, czego nie robi się na co dzień. Ja jednak wyznaję zasadę i wcie- lam ją w życie, że robię konkursowe rzeczy w codziennej produkcji. Może nie w całości, ale poszczególne elementy. To pozwala mi dojść do perfekcji takiej, że wiele czynności robię niemal automatycznie. Pozwala także na działania kryzysowe. Jeśli pęknie np. 50 sablé przy produkcji, to naprawiając je, będziesz wiedzieć, jak podejść do podobnej sytuacji na konkursie, jak je skleić, by nie było tego widać. Skąd bierzesz pomysły na swoje konkursowe prace? Przecież oprócz smaku trzeba mieć niesamowitą wy - obraźnię i zdolności plastyczne. Z plastyki miałem... dwa. Rysować nie umiem, ale w takich pracach manualnych jak rzeźbienie czy formy przestrzen- ne znajdowałem się i lubiłem to robić. Projekt oczywiście musi być narysowany, ale ja go i tak bardziej widzę prze- strzennie. Kolory natomiast dobieram na samym końcu tworzenia kompozycji. Smaki rodzą się w trakcie projekto- wania w głowie. Jurorzy na konkursie cukierniczym preferują smak czy formę? Zdecydowanie więcej punktów jest za smak i tekstury.
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz