SUKCES PO POZNANSKU - LIPIEC/SIERPIEŃ 2020

84 | AKTYWNIE sukces PO POZNAŃSKU | LIPIEC/SIERPIEŃ 2020 ludzi. To był bardzo trudny czas dla Maroka. Dla nas oznaczało to trudności w przemieszczaniu się. Drogi były zerwane albo zalane, a w hotelach nie było wody. Na szczęście, tam, gdzie samochód nie mógł przejechać, rowerem było to możliwe. Dlatego niepewnie, ale brnęli- śmy dalej i pokonaliśmy całą zaplanowaną trasę. Do jakiego wspomnienia z tego etapu wracasz najczęściej? Może to dziwne, ale najbardziej pamiętam chwile za- trzymania: wschód słońca na Toubkalu, przystanek pod drzewem, zachód słońca nad morzem. Kiedy tak stoisz i czujesz dokładnie, że ta chwila, o której się tyle czasu marzyło, jest właśnie teraz, w sercu panuje spokój, a cza- sem wszechogarniające, i aż nie do zniesienia, szczęście. Maroko dla mnie to również rozgwieżdżone noce na tarasach domów i poranki, kiedy budził nas śpiew mu- ezzina. Wspominam także wspaniałych ludzi poznanych po drodze (a było ich mnóstwo!), cudowne, ale również trudne podjazdy i przygody, które przeżyliśmy. W Maroko po raz pierwszy przekroczyłaś na rowerze 2500 m n.p.m. To jedyna granica, którą pokonałaś podczas tej wyprawy? Przekroczyliśmy wiele granic: najwyższy szczyt na rowerze (2500 m n.p.m.), najwyższy szczyt gór Atlas pieszo (Toubkal 4167 m n.p.m.), najwyższe temperatury (+47°C), najdłuższy podjazd (31 km non stop pod górę i 1500 m przewyższenia) i pewnie jeszcze kilka innych, o których już nie pamiętam. Ten etap nauczył nas tego, że granice nie istnieją. Stwarzamy je sobie lękami i brakiem zaufania do siebie. Wyobraziłam sobie, że jest waluta, którą płacimy za jakość naszego życia. Tą walutą jest wiara. Możemy dostać tylko to, w co uwierzymy. Miałaś jakiś poważny kryzys na trasie? Takich bardzo poważnych kryzysów nie miałam, ale były trudne decyzje, które trzeba było podjąć i skomplikowane sytuacje. Pewnego razu większość grupy miała w nocy problemy żołądkowe. Do tego była powódź i policja odradzała jechać nam dalej. Zostać czy jechać? Pojechali- śmy. Zdarzało się też, że w czasie jazdy nie wszyscy zadbali o nawodnienie i mieli lekkie objawy porażenia słoneczne- go. Wyzwaniem były także drogi. Czasem jechaliśmy taki- mi nawierzchniami, które zmieniały nasze opony w sitko. Musieliśmy wymienić prawie wszystkie dętki. W Maroko wzięłaś udział w aż dwóch etapach szta - fety. Nie miałaś już dosyć po pierwszym? Tak, przejechałam dwa etapy, byłam nawet liderem. Rzeczywiście, zastanawiałam się czy po tylu przygodach z pierwszego etapu będę miała chęci do dalszej drogi. Okazało się, że miałam. Rower uzależnia. Co było w Twoim bagażu podczas tej wyprawy? To była trudna decyzja, co ze sobą zabrać. Jechaliśmy przecież przez pustynne tereny, gdzie królowały upały. Ale byliśmy też nadmorzem, przejechaliśmy AtlasWysoki i wdrapaliśmy się na Toubkal, gdzie panował lekki mróz. Tak więc oprócz rze- czy odpowiednich w bardzo wysokich temperaturach, mieli- śmy również zimowe ubrania: kurtki puchowe i buty górskie, a do tego sprzęt biwakowy, namioty, śpiwory, kuchenkę itd. Mam trochę hopla na punkcie pakowania tylko niezbędnych przedmiotów, tak więc wszystko zmieściło się do dwóch tylnych sakw i bagaż nie przekraczał 20 kg. Czego Ci najbardziej brakowało? Może trochę umiejętności naprawiania usterek rowero- wych, które się czasem zdarzają podczas takiej wyprawy.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz