SUKCES PO POZNAŃSKU 7-8/2022
68 | | LIPIEC/SIERPIEŃ 2022 B yła taka buda, którą dzisiaj nazwalibyśmy fast fo- odową na rogu ul. Wielkiej i Garbar – mówi Mi- kołaj Augustyniak. – Dzisiaj tam stoi ogromy budynek Atanera, a kiedyś był parking samochodowy i tam znajdowała się ta smaczna budka. Można było zjeść bułkę bałtycką ze śledziem, ale także hot-doga. To miejsce słynęło jednak ze śledziowej bułki. Jej bazą była bułka ho- t-dogowa z mąki pszennej z doskonale zamarynowanym śledziem w oleju ze słuszną porcją cebulki. To wszystko złożone, jak to się mówi po poznańsku, w klapsztulę. To jest jeden z moich ważnych smaków dzieciństwa. Nie wszystkie dzieci lubią śledzia, ale ja byłem specyficznym dzieckiem. Bułka do tej kanapki pieczona była na Woźnej, w piekarni Adama Nowaka. Można sobie wyobrazić, że zawsze była świeżutka. Po drugiej stronie ulicy Garbary znajdowała się re- stauracja „Czardasz”, gdzie można było zjeść m.in . ja- gnięcinę i baraninę, dania kuchni węgierskiej i naszej rodzimej. Później, w tym samym miejscu, rodzice Mi- kołaja mieli w PRL-owskiej rzeczywistości sklep z arty- kułami spożywczymi. RODZYNEK I BRZDĄC Na ulicy Wielkiej była kawiarnia o smakowitej nazwie Ro- dzynek, gdzie chodziło się na słynne poznańskie brzdące. – Tak dobrego brzdąca nie jadłem już wieki – wspomina z rozrzewnieniem Mikołaj Augustyniak. – Przygotowywano tam półfabrykaty cukiernicze oraz miękkie ciasta, takie jak migdałowe czy brzdące – wspomina Marian Augustyniak, który był też cukiernikiem. W tym samym miejscu była piekarnia, która piekła chleby, a potem przeszła na pieczenie chleba dla wojska, tzw. komyśniaka, który charakteryzował się brakiem skórki na boku, ponieważ bochenki były pieczone ściśle przylegając do siebie. PARÓWKI Z DZIKA Wróćmy jednak na Wielką. W kamienicy, gdzie obecnie jest Restauracja Orzo, miały siedzibę dwie restauracje: Portowa i Pionier. Jak określa Pan Marian, były to typowe „mordownie”, gdzie miejscowi celebryci spędzali wolny czas po pracy. Niektórzy mieli tylko wolny czas… W po- dwórzu zaś była wytwórnia wędlin, a szczególnie parówek robionych z dziczyzny. To była masarnia firmy Las. KRÓWKI Po sąsiedzku jest ulica Dominikańska, która słynna była m.in . z wytwórni cukierków mlecznych oraz kró- wek w formie tabliczek czekoladowych – taki blok krówkowy w żółtym papierku. Mieściła się naprze- ciwko kościoła Jezuitów. Za jej twórcę i propagatora uchodzi Feliks Pomorski, pochodzący z Wielkopolski przedsiębiorca. W 1921 r. założył w Poznaniu wytwór- nię słodyczy. Pomorski z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży zapisanej w testamencie kamienicy swego wuja kupił lokale przy ul. Strzeleckiej 9 i Szewskiej 9. W ten sposób rozpoczęła działalność wytwórnia pod nazwą „F. Pomorski”, która – choć posiadała w swojej ofercie ponad 100 typów słodyczy – rynek zawojowała właśnie krówkami. Były to znane nam dzisiaj cukierki o karmelowym kolorze oraz ciągliwym nadzieniu. Swoją nazwę zawdzięczały rysunkowi krowy widocz- nemu na opakowaniu. Przepis na nie Pomorski poznał pracując w latach 1907–1921 w hotelu swojego wuja w Żytomierzu na Wołyniu. Pełnił tam przeróżne funk- cje, od boja hotelowego po pomocnika cukiernika. Właśnie pracując na tym ostatnim stanowisku, poznał sposób na wykonanie tzw. „ciągutki”, czyli słodkiej masy z cukru, mleka i masła. DESEROWNIA I RANDKOWNIA – Jednym z moich ulubionych miejsc na tym staromiej- skim fyrtlu była deserownia na narożniku Wrocławskiej i Starego Rynku – z rozmarzeniem wspomina Mikołaj Augustyniak. – To była pierwsza pijalnia soków. Ser- wowano tam też znakomite koktajle truskawkowe na bazie kefiru, które mieszały się w maszynie na barze. Desery lodowe i te z galaretek owocowych były znako- SMACZNEGO
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz