SUKCES PO POZNAŃSKU 7-8/2023

| LIPIEC/SIERPIEŃ 2023 50 | POZIOM WYŻEJ Kocha Pani Poznań, ale Pani rodzina pochodzi ze Szreniawy. Pani mama pochodziła z rodu Glabiszów, właścicieli majątku. Tam zresztą Pani rodzice brali ślub. Tak. Cała moja rodzina związana była z Wielkopolską. Mogłabym opowiadać historie o każdym członku rodziny, bo zawsze starałam się tym interesować. Kilka lat temu odwiedziłam Szreniawę. Wiele szczegółów znałam z rodzinnych przekazów. W odrestaurowanym pałacu jest sporo pamiątek po mojej rodzinie. Wiele z nich sama przekazałam. Cieszę się, że dyrektorem jest dr Jan Maćkowiak, który dba o wszystko i ma w sobie tyle pasji i energii. Po latach do Szreniawy wrócił mój syn Jacek, który tam pracuje. Dla mnie to symboliczny powrót po latach do korzeni naszej rodziny. Pani ojciec był lekarzem i społecznikiem. Jak Pani mówi, to po mim ma Pani zamiłowanie do medycyny i do pomagania. Ojciec był pasjonatem, który kochał to, co robił. Tytuł doktorski zdobył w wieku 27 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim. Potem tworzył oddział chorób wewnętrznych w Jaśle, był dyrektorem tamtejszego szpitala. O Pani tacie też można by rozmawiać godzinami, bo to nietuzinkowa postać. Tak. Po wysiedleniu ojciec znalazł pracę w Kołaczycach koło Jasła. Mieszkaliśmy przy samym rynku i tam był gabinet ojca. Na dole znajdowała się apteka magistra Artura Grottgera. Pozwalali mi tam zaglądać, pokazywali i uczyli różnych rzeczy. Mój tato był tam bardzo znany i ceniony. W czasie wojny należał do Armii Krajowej, pomagał partyzantom, ratował Żydów, co mam potwierdzone na piśmie. Nie raz były sytuacje, że cudem uniknął śmierci, bo dla niego najważniejsze było ratowanie pacjentów, nawet kiedy wiedział, że może zostać zatrzymany przez Niemców. Był nawet wraz z innymi mężczyznami zakładnikiem w czasie wojny. Uciekł z transportu, udało mu się przekonać Niemca, żeby go nie zastrzelił, kiedy złapano go w spacyfikowanej wiosce. Pomagał tam jeszcze żyjącym ludziom. Spotkałam też człowieka, któremu ojciec przyszył palce. To wtedy było niesamowite i ten pacjent został potem generałem, więc zabieg musiał być wykonany bardzo dobrze. Zawsze chciałam pracować z taką pasją i poświęceniem jak mój ojciec. Wybrała Pani jednak farmację, a nie medycynę. Medycyna to bardzo trudny zawód dla kobiety. Chciałam być blisko tego, co robił mój tato, stąd taki wybór. Po studiach trafiła pani do wielkiej firmy, ale kosmetycznej. Zostałam zatrudniona w Pollenie Lechii. Najpierw byłam na stażu, a po nim zostałam kierownikiem wydziałowego laboratorium kontroli jakości. Do Polleny musiałam jechać przez całe miasto, wstawać o 5. rano, wychodzić o 6., a do PZF mogłam chodzić spacerkiem, bo było tak blisko. Pracowałam w zakładowym laboratorium badawczym na stanowisku technologa ds. aerozoli

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz