SUKCES PO POZNAŃSKU 7-8/2023

| LIPIEC/SIERPIEŃ 2023 SPORT | 75 Julia Cugier, kulturystka, dietetyczka, matka trójki dzieci: Leona, Kornelii i Wiktorii, kobieta, która po trzydziestce zaczęła spełniać swoje sportowe marzenia. Sięgnęła po wiele międzynarodowych sukcesów, dających jej nie tylko sportową sławę, ale także osobistą radość. Bez ogródek opowiada o trudnościach, o hejcie, ale także o radości i tym, że kocha życie i dobrych ludzi. Uważa, że życie trzeba przeżyć na pełnej petardzie. ROZMAWIA: JULIUSZ PODOLSKI | ZDJĘCIA: ARCHIWUM PRYWATNE Przygodę ze sportem zaczyna się w wieku dziecięcym lub młodzieżowym, Pani zaś trenować kulturystykę zaczęła zdecydowanie później. Julia Cugier: To nie tak do końca, bo wcześniej uprawiałam jeździectwo, skończyłam AWF i cały czas sport był mi bardzo bliski. Kiedy założyłam rodzinę, urodziłam trójkę dzieci, chcąc nie chcąc, musiałam wejść w dorosłe życie. Pewne rzeczy poszły na bok. Muszę to przyznać, że jestem uzależniona od adrenaliny. Uwielbiam, jak się dobrze dzieje wokół mnie i to zarówno na zawodach, jak i w ogóle w życiu. Kocham spotykać się z ludźmi, rozmawiać. Nie wystarcza mi bycie mamą, córką, siostrą czy… Niektórzy mówią przysłowiową kurą domową, ale to niemiłe stwierdzenie… Gdybym uznała, że jest to moje najważniejsze miejsce w życiu, to robiłabym to najlepiej na świecie. Dołożyłabym wszelkich starań, żeby być najlepszą kurą domową, jaką się da. Czułam, że to nie jest moje wyłączne miejsce. W pewnym momencie na swojej drodze spotkałam kulturystkę, którą oglądałam i podziwiałam w periodykach branżowych. Tak się napatrzyłam, że doszłam do wniosku, że ja też tak chcę. Wtedy poprosiłam koleżankę, która zajmowała się kulturystyką, by przygotowała mnie do pierwszych zawodów, które były w 2015 roku. To był debiut okraszony sukcesem. Tak, zdobyłam brązowy medal w kategorii debiuty. Byłam bardzo zadowolona, ponieważ zawsze do wszystkiego, co robię, podchodzę z wielką pokorą, dzisiaj wiem, że każde zawody można wygrać lub przegrać i to bez względu na przygotowanie. Tak zaczęła się moja wielka przygoda z kulturystyką. Wciąż pokutuje przeświadczenie, że są sporty, które nie są „kobiece”, np. boks, podnoszenie ciężarów, piłka nożna czy kulturystyka. Jakie jest Pani zdanie na ten temat? W życiu codziennym uważam, że podział na sfery męskie i damskie ma sens. Daleko mi do feministki. Uważam bowiem, że facet ma swoje zadania i musi się z nich wywiązywać i kobieta ma swoje zadania, w których powinna się realizować najlepiej, jak tylko potrafi. Jeśli chodzi o kulturystykę, to znajduje się ona po stronie tych męskich aktywności fizycznych, ale według mnie jest to sport, który jest jednocześnie bardzo kobiecy… Proszę zatem przekonać tych, którzy uważają inaczej. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać. Trzeba przyjść na zawody i zobaczyć. To, co robię, to nie tylko prężenie mięśni, ale coś więcej, pokaz piękna kobiecego ciała, ukształtowanego poprzez ćwiczenia, w rytm muzyki. Zawsze starałam się, żeby to wszystko było spójne, a nie oderwane od siebie. Wtedy można wyglądać kobieco. To było dla mnie najważniejsze, by nie przekraczać pewnych granic, które burzą poczucie dobrego smaku. W każdym momencie znajdą się Ci, którzy twardo obstają przy swoim zdaniu i nie zmienią go, żeby nie wiem co. Ja mogę np. uważać, że fryzjer to nie jest męski zawód, ale co mi do tego! Jeśli ktoś nie chce się otworzyć, to nikt go nie przekona i dotyczy to każdej sytuacji w życiu. Co Pani dała kulturystyka? Czy to jest sposób na odreagowanie, czy może sens życia? Ani jedno, ani drugie. To jest jakby mój świat, do którego mało kogo dopuszczam. Nie lubię robić z kimś treningów, nie umawiam się na wspólne ćwiczenia, bo ja skupiam się i oddaję w całości temu, co robię. Przygotowując się do zawodów, musiałam mieć wszystko precyzyjnie poukładane. Musiałam bowiem zrobić śniadanie, obiad, przypilnować dzieci, wypełnić domowe obowiązki, a jednocześnie wygospodarować czas na treningi. Musiałam zatem stworzyć swój matrix. Kulturystyka dała mi wiarę we własne siły, pokazała mi, że mogę robić rzeczy, które wydawały mi się nieosiągalne i nawet nie leżały w sferze marzeń. To kulturystyka pokazała mi, że mogę przekraczać granice, że stałam się dla siebie wyjątkowa. Zobaczyłam, że możliwe jest docenienie przez kogoś z zewnątrz tego, co robię. Kosztowało to wiele wyrzeczeń, ale było warto.

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz