SPP 7-8_2024 e-wydanie

| LIPIEC/SIERPIEŃ 2024 24 | WARTE POZNANIA kalogu. Kolejny punkt regulaminu zobowiązuje urbexowców do pozostawienia obiektu takim, jakim się go zastało. Co oczywiste, ma to zapobiec dewastacji. Równie ważny jest też zakaz przestawiania wyposażenia czy wzbogacania go o rekwizyty, które eksploratorzy przynoszą czasem dla efektowniejszych kadrów. Miłośnicy urbexu informują się na forach o kwestiach bezpieczeństwa. Szczegółowo wymieniają zagrożenia zdrowia i życia, wśród których najważniejsze wynikają z uszkodzonej konstrukcji budynków oraz niezabezpieczonych lub nieszczelnych instalacji. Wiele pożytecznych wskazówek dotyczy, jak uniknąć nieszczęśliwego wypadku i jak reagować, gdy doszło do nieprzewidzianego zdarzenia. O właściwym przygotowaniu do wyprawy, w tym o odzieży ochronnej i niezbędnym ekwipunku, wspomina się na każdej stronie poświęconej eksploracji opuszczonych miejsc. Czy urbex jest legalny? To zależy. Jeśli wkracza się na teren prywatny, ogrodzony, zabezpieczony z tabliczką wprost zakazującą wstępu, to na pewno narusza się prawo. Osoby, które ignorują przepisy, mogą być ukarane, nawet jeśli niczego nie zniszczyły i nie próbowały ukraść. Intencja zawsze jest sprawą dyskusyjną. Nietrudno sobie wyobrazić następującą sytuację. Do naszego remontowanego domku wakacyjnego wchodzi włamywacz w kominiarce i moro z aparatem fotograficznym. Rozgląda się za jakimś cennym przedmiotem i wtedy zostaje nakryty. Tłumaczy się, że nic nie chciał zabrać poza fotami… Opuszczone miejsca można poznawać całkiem legalnie. Wystarczy skontaktować się z właścicielem lub opiekunem miejsca. Wiele interesujących obiektów jest ogólnie dostępnych z zewnątrz. Wreszcie można intrygujący nas budynek sfotografować za pomocą drona. MORO CZY BIAŁA KOSZULA? „Nie wchodzę w miejsca, o które ktoś zadbał. Widzę płot, to pytam człowieka, czy mogę wejść. A gość do mnie: Panie, jest pan pierwszy, który zapytał, a nie wszedł na chama”. Stylów urbexowego hobby jest wiele. Wymienię dwa skrajne ugrupowania. Jedno stanowią ultrasi, odważni, sprawni partyzanci w kominiarkach, najczęściej młodzi. Do drugiego zaliczyć trzeba osoby, które uprawiają „turystykę alternatywną”, czyli miękki urbex, można powiedzieć: w białej koszuli. Jeśli tylko można, starają się o pozwolenie, by wejść lub zadowalają się oglądaniem z zewnątrz. Historia i fotografia łączą te grupy, a różni uzależnienie od wyrzutu adrenaliny. ORAZ ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ… Reprezentacyjne pałace, okazałe kościoły, niegdyś nowoczesne hale produkcyjne, solidne fortyfikacje stopniowo popadają w ruinę. W opuszczone miejsca obfituje zwłaszcza Dolny Śląsk, urbexowy raj, ale są ich setki także w Wielkopolsce, zdawałoby się dobrze zagospodarowanej. Eksploratorzy mają poczucie, że dzięki swojej pasji dokumentują stan obiektów. Ale czy mają nadzieję, że te setki pamiątek po przeszłej świetności zyskają na powrót nowe życie? To mrzonka. Miłośnicy historii trzeźwo oceniają rzeczywistość – tylu obiektów nie sposób odnowić, a później zapewnić taką funkcję, by mogły na siebie zarobić. Czy społeczeństwu potrzeba następnych hoteli w ociekających nowizną pałacach, luksusowych loftów w postindustrialnych obiektach, czy potrzeba odrestaurowanych świątyń w wyludnionych miejscowościach? Jaki los czeka zatem większość zaniedbanych miejsc? Najszczęśliwsze otrzymają dofinansowanie z ministerstwa i na kroplówce przeżyją kolejne kilkadziesiąt lat, niektóre zabezpieczy się i uczyni z nich trwałą ruinę jak w przypadku średniowiecznych zamków, ale większość po prostu się rozpadnie, obróci w pył. Eksploratorzy będą im towarzyszyć w agonii, będą obecni przy śmierci. Sprawią, że miejsca opuszczone nigdy nie będą zapomniane. Serdecznie dziękuję za rozmowę Justynie Szatanik, Agnieszce Nowak, Zbyszkowi i anonimowym rozmówcom. z

RkJQdWJsaXNoZXIy NzIxMjcz